Drastyczny wzrost kar za przekroczenie prędkości

Obecny taryfikator mandatów chyba nie mógłby być bardziej przejrzysty. Każdy typ wykroczenia ma przypisaną oddzielną karę, z których najwyższa (za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h) wynosi 500 zł. Propozycja PO zakłada kompletną zmianę całego systemu, który odtąd miałby opierać się na wysokości średniej pensji w gospodarce.

Mandaty nawet trzy razy wyższe

Na podstawie średniej pensji, każde przekroczenie prędkości będzie karane mandatem w wysokości pewnego procenta całej kwoty. Na przykład jazda z prędkością o 20 km/h szybszą od dozwolonej, kosztowałaby kierowcę 100 złotych, czyli 3 procent śreniej pensji w gospodarce. Chyba, że takiego wykroczenia dopuściłby się on w terenie zabudowanym - wtedy kara automatycznie zostaje podwojona. Łatwo się domyślić, że największy mandat otrzymają osoby, które przekroczą prędkość dopuszczalną o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym. Ich portfele uszczuplą się aż o 40 procent średniej pensji, czyli 1460 złotych. Jeszcze surowiej zostaną potraktowani recydywiści. Jeśli zostaną oni zatrzymani po raz czwarty (lub kolejny, po czwartym) w danym roku, zapłacą 2190 złotych.

Projekt zakłada, że stawki mandatów będą zmieniały się z każdym rokiem. Co 12 miesięcy, w lutym, na podstawie danych Głównego Urzędu Statystycznego, który wyliczy średnią płacę w poprzednim roku, minister transportu poda nowe wysokości kar.

Burza wokół fotoradarów

Nowe przepisy dotyczące mandatów to kolejny temat, który wzięli ostatnio na warsztat posłowie rządzącej PO. Wcześniej przedstawili projekt zmian w fotoradarach, który mocno oburzył samorządowców. Po pierwsze, mandat z fotoradaru dostawałby nie kierujący pojazdem, ale jego właściciel, do czego samorządowcy nie mieli jeszcze zastrzeżeń. Rząd chce jednak także, by sprzęt został odebrany strażnikom miejskim i przekazany Inspekcji Transportu Drogowego oraz policji. Mundurowi przejęliby maszyny mobilne po trzech miesiącach od wejścia ustawy, a w ręce ITD trafiłyby fotoradary stacjonarne (po osiemnastu miesiącach).

Samorządy musiałyby w takim wypadku oddać ustawodawcy sprzęt, zakupiony za pieniądze gminy. Nie przewidziano żadnej rekompensaty, co zdaniem samorządowców jest nie do przyjęcia. Jednocześnie istenieje ryzyko, że po zmianie właściciela, aż 80 procent fotoradarów zostanie wycofane z użytku, ponieważ mogą one być niezdolne do współpracy z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym GITD. Inspekcja Transportu Drogowego, która na razie nie chce komentować sytuacji, musiałaby zatrudnić całe rzesze nowych pracowników do obsługi sprzętu.

Trudno dziwić się gminom, ponieważ takie zmiany oznaczają dla nich potężny cios po kieszeni. Niektóre z nich potrafiły rocznie zarobić na fotoradarach nawet 7-8 mln złotych. Nowelizacja prawa oznacza, że stracą wszystkie wpływy.

Całej sytuacji nie chce komentować policja.

- Nie posiadamy fotoradarów, nie mamy także najświeższych informacji na temat sprawy, więc ciężko mi cokolwiek o tym powiedzieć - stwierdził w rozmowie z nami Marek Konkolewski z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głownej Policji.

- Nie chodzi o to, że unikamy odpowiedzi, ale po prostu brakuje nam pełnej wiedzy w tej sprawie. Nie jesteśmy informowani o postępach prac, dlatego o fotoradarach porozmawiamy, jeśli one do nas trafią - dodał.

PO spieszy się jak może z wprowadzeniem nowych przepisów przed upływem obecnej kadencji. Kilkanaście miesięcy trwały konsultacje i przygotowania do procesu zmiany prawa.