Nie wierzcie w okazje!

Krzysztof Gołata
Jak zarabiać na sprzedaży samochodów nie sprzedając samochodów? Wystarczy zorganizować – w dobrym punkcie - mały komis samochodowy, wyeksponować kilkanaście aut i czekać na klienta.

Jak zarabiać na sprzedaży samochodów nie sprzedając samochodów? Pomysł jest dość prosty. Wystarczy zorganizować - w dobrym punkcie - mały komis samochodowy, wyeksponować kilkanaście aut i czekać na klienta.

 

Nie ważne miasto, nieważna marka samochodu, ważny proceder. Pojawia się klient. Ogląda, wykazuje zainteresowanie konkretnym samochodem. Pracownik komisu zachęca do zakupu, mówiąc, iż to doskonała okazja. Auto przyjechało z Niemiec i miało jednego właściciela.

 

Na każdą wątpliwość sprzedawca ma wiele argumentów rozwiewających obawy przyszłego właściciela (niejeden spec od marketingu mógłby się uczyć) i zaprasza na jazdę próbną. Na końcu przekonuje: auto cieszy się sporym zainteresowaniem (w domyśle: okazja może przejść koło

Nie wierzcie w okazje!

nosa).

 

Kiedy nadal się wahamy, sprzedawca przystępuje do ostatecznego ataku i składa nam propozycję: spiszemy przedwstępną umowę, pan się zastanowi i do jutra podejmie decyzję. Wydaje się nam to rozsądne: mamy czas na zastanowienie się i gwarancję, że nikt nas nie uprzedzi. Umowa nie jest jedynie kawałkiem papieru, w ślad za nią idzie zadatek o wartości 500 zł.

 

Zgodnie z kodeksem cywilnym (art.394), zadatek przepada, gdy rezygnujemy z zakupu. Jeżeli natomiast sprzedający wycofuje się z umowy, musi nam zapłacić jego dwukrotną wartość. Czy jednak sprzedawca zrezygnuje z klienta kupującego coś, co na pierwszy rzut oka przypomina samochód?

 

Mimo że mamy umowę w ręku, coś jednak budzi nas niepokój i postanawiamy sprawdzić stan techniczny pojazdu. W autoryzowanym serwisie pozbawiają nas wszelkich złudzeń. Sprawne ręce blacharza pozwoliły na połączenie w całość części z różnych modeli. Dzięki umiejętnościom lakiernika, specjalistyczny sprzęt nie wyczuwa metalu pod warstwą lakieru. Cofnięcie licznika jest tak oczywiste, jak to, że po nocy nastaje dzień.

 

Czujemy się oszukani. Oddajemy samochód i rezygnujemy z zakupu. I dopiero w tym momencie zauważamy, że wpłaciliśmy zadatek a nie zaliczkę. My straciliśmy, ale komis zarobił. Ile takich "transakcji" zawiera sprzedawca w ciągu tygodnia?

 

Nie trzeba dodawać, że umowa nie jest nigdzie ewidencjonowana. Fiskus nie będzie się czepiał pana z komisu, a ten już wcześniej podarł "dokument". Właściciel komisu może spać spokojnie. Kto się przyzna, że z własnej, nieprzymuszonej woli wydał 500 zł i nic z tego nie ma?

 

Nie pójdziemy z tym "dokumentem" do sądu ani urzędu skarbowego. Raczej szybko pozbędziemy się dowodu naszej nieroztropności. Zawsze możemy sobie wytłumaczyć, że nie straciliśmy 500 zł, lecz zaoszczędziliśmy kilka tysięcy nie kupując złomu samochodopodobnego.

 

Myliłby się ten, kto uważa, iż jest do incydentalny przypadek. Proszę spytać w salonach samochodowych. Można powiedzieć, że każda transakcja handlowa obarczona jest ryzykiem. Kupno używanego samochodu tym bardziej. Często powtarzamy, że w gospodarce rynkowej najdroższe są darmowe lunche. W komisie samochodowym (także na giełdzie) zwykle najdroższe są okazje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty