Za czasów NRD była to dzielnica przemysłowa. Świadczyły o tym ciągnące się wzdłuż ulic wymarłe hale z powybijanymi szybami. Dużo pustych domów, niektóre w stanie zaawansowanej ruiny.
To, co zostało z upaństwowionej gospodarki wschodnich Niemiec, nie zdołało dostosować się do warunków rynku. Gdy upadły fabryki, wywędrowali stąd ludzie. W recepcji pustawego hotelu leżał egzemplarz "Magdeburger Zeitung". Na czołówce zdjęcie z Fank-furtu: powraca Trabant…
Oprócz prototypowego neo-Trabanta z napędem elektrycznym spore zainteresowanie budził we frankfurckim salonie jeszcze jeden premierowy samochód z byłej NRD: Melkus RS 2000. Ta nazwa nie jest obca ludziom, którzy w latach 60. i 70. interesowali się dyscypliną sportu dość egzotyczną w socjalistycznej rzeczywistości, czyli wyścigami samochodowymi.
W wyścigowym Pucharze Pokoju i Przyjaźni rywalizowali kierowcy z demo-ludów.
Reprezentanci NRD jeździli głównie "formułami" zaprojektowanymi i wykonanymi przez Heinza Melkusa. On sam ścigał się także - i bardzo często wygrywał. Podobno zwyciężył w osiemdziesięciu wyścigach spośród dwustu, w których uczestniczył.
Heinz Melkus (rocznik 1928) pierwszy samochód wyścigowy zbudował jako 23-latek. Pojazd z silnikiem z Volkswagena amfibii jest dziś godny uwagi głównie dlatego, że jako jedyny pojazd Melkusa miał jednostką napędową umieszczoną z przodu. We wszystkich kolejnych konstruktor stosował już nowoczesny układ tylno silnikowy, wzorując się na wyścigówkach słynnego Anglika, Johna Coopera.
Korzystając z tego, że władze NRD tolerowały drobne przedsiębiorstwa prywatne Melkus założył w roku 1955 w rodzinnym Dreźnie szkołę kierowców, przy której powstał warsztat budujący samochody wyścigowe. Było to w socjalistycznej gospodarce niedoborów przedsięwzięcie dość karkołomne, mimo że sporty motorowe zaliczano w państwie Ulbirchta i Honneckera do "słusznych politycznie".
Melkus pielgrzymował od fabryki do fabryki w poszukiwaniu deficytowych materiałów i podzespołów przydatnych w aucie wyścigowym. Izolacja od Zachodu powodowała, że musiał stosować trzycylindrowe silniki dwusuwowe z Wartburga, nieszczególnie nadające się do sportu. Heinz Melkus był jednak wyjątkowo uzdolnionym konstruktorem i umiał z tych jednostek napędowych wydobyć moce, o których nie śnili ich twórcy.
Napędzany silnikiem Wartburga Melkus formuły 3 z roku 1964 osiągał prędkość 220 km na godzinę. W drezdeńskim warsztacie powstało 29 takich aut, a enerdowscy kierowcy objeżdżali nimi konkurentów na wszystkich torach na wschód od Łaby.
Nie jest już dziś jasne, jak doszło do powstania najsłynniejszego dzieła Heinza Melkusa - sportowego RS 1000. Podobno zamówienie złożył u konstruktora automobilklub NRD. Miał to być samochód nadający się zarówno do codziennej eksploatacji, jak i do wyścigów, spełniający wymogi regulaminu FIA dla ówczesnej grupy 4.
Prace zaczęły się w roku 1968, a jeżdżący prototyp był gotów po sześciu miesiącach, na 20-lecie NRD. Pierwsze auto trafiło do nabywcy w roku 1970. Kosztowało dwukrotnie drożej od seryjnego Wartburga 353. Oczywiście - jak to w socjalizmie - nie było mowy o wolnej sprzedaży. Melkusy RS 1000 mogli kupować wyłącznie licencjonowani zawodnicy i to na podstawie zezwoleń "odpowiednich czynników". Heinz Melkus oparł konstrukcję na ramie i zawieszeniu Wartburga 353, które zmodyfikował, dostosowując do układu tylno silnikowego.
Dwuosobowe nadwozie, z drzwiami typu "skrzydła mewy", jak w słynnym Merce-desie SLR, wykonywano z żywicy poliestrowej wzmocnionej włóknem szklanym. Dzięki trzem gaźnikom z motocykla MZ i wielu przeróbkom moc wartburgowskiego silnika wynosiła od siedemdziesięciu koni mechanicznych w wersji standard do prawie stu w wyczynowej.
Skrzynia biegów miała pięć przełożeń. Auto było bardzo niskie - tylko 107 cm i lekkie - nieco ponad 700 kg. Osiągało prędkość około 200 km na godzinę. W dziesięcioleciu 1969-79 w firmie Heinza Melkusa zbudowano dokładnie 101 egzemplarzy RS 1000 - za mało, by uzyskać homologację, ale dość, by "Ferrari Wschodu" stało się w NRD przedmiotem kultu. Do dziś przetrwało około osiemdziesięciu tych aut. Kupno któregokolwiek jest marzeniem ściętej głowy.
Gdy runął mur berliński, a wraz z nim enerdowski socjalizm, Heinz Melkus okazał się jednym z niewielu Ossies, którzy umieli się poruszać w nowej, rynkowej gospodarce. Wraz z córką Brigitte i synem Peterem (drugi syn, znakomity kierowca wyścigowy Ulli Melkus zginął w wypadku w roku 1990) otworzył pierwszy na Wschodzie salon firmowy BMW uzupełniony z czasem o przedstawicielstwo Lotusa.
Gdy zmarł w roku 2005, jego syn i wnuk postanowili wyprodukować w rodzinnym warsztacie krótką serię "Heinz Melkus Limited Edition" według oryginalnych planów RS 1000 sprzed ponad 35 lat. Piętnaście aut znalazło amatorów w okamgnieniu mimo wcale nie niskiej ceny: 48 500 euro za wersję podsta-wową z 75-konnym silnikiem.
Zaprezentowany we Frank-furcie Melkus RS 2000 to już pojazd całkowicie współczes-ny. Ma aluminiową, przestrzenną ramę i nadwozie z poliestru wzmocnionego włóknem szklanym. Umieszczony za plecami kierowcy i pasażera zespół napędowy zapożyczono z Lotusa Exige. Silnik ma pojemność 1,8 litra i dzięki sprężarce osiąga moc 270 kKM.
Auto przyspiesza do setki w 4,9 sekundy i rozpędza się do 250 km/godz. W kabinie - wysokogatunkowa skóra, polerowane aluminium i automatyczny system klimatyzacyjny. Pod nadwoziem elektroniczne systemy podnoszące poziom bezpieczeństwa. Roczna produkcja - 25 egzemplarzy. Cena od 107 500 euro. Ale - jak podkreśla Sepp Melkus, wnuk Heinza, szef Melkus Sportwagen GmbH - takie samochody z upływem lat nie tracą na wartości. Wręcz przeciwnie.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?