Rynek Taxi w Polsce. Kto nas wozi taksówkami?

Bartosz Gubernat
Dziś w stolicy regionu wydanych jest prawie 600 licencji taksówkowych. W Wydziale Komunikacji Urzędu Miasta przekonują jednak, że aktywnych kierowców jest około 560. Pozostali z różnych powodów zawieszają działalność. Wiele osób szybko z jazdy taksówką rezygnuje. W ciągu trzech ostatnich lat liczba licencji nieznacznie rosła, ale 600 ani raz nie przekroczyła. - Rynek jest trudny, nie każdy jest zadowolony z zarobków. A żeby zostać taksówkarzem trzeba ukończyć kurs i zdać egzamin ze znajomości przepisów i topografii miasta. Kierowca musi też opłacić licencję i przystosować auto – tłumaczą pracownicy wydziału komunikacji.Kasa fiskalna, taksometr, kogut, naklejki, a coraz częściej także terminal do obsługi kart płatniczych i elektronika do obsługi aplikacji na smartfony to spore koszty. Nierzadko na początek trzeba wyłożyć między 5 a 10 tys. zł, plus koszt zakupu pojazdu.Fot. Przemek Świderski
Dziś w stolicy regionu wydanych jest prawie 600 licencji taksówkowych. W Wydziale Komunikacji Urzędu Miasta przekonują jednak, że aktywnych kierowców jest około 560. Pozostali z różnych powodów zawieszają działalność. Wiele osób szybko z jazdy taksówką rezygnuje. W ciągu trzech ostatnich lat liczba licencji nieznacznie rosła, ale 600 ani raz nie przekroczyła. - Rynek jest trudny, nie każdy jest zadowolony z zarobków. A żeby zostać taksówkarzem trzeba ukończyć kurs i zdać egzamin ze znajomości przepisów i topografii miasta. Kierowca musi też opłacić licencję i przystosować auto – tłumaczą pracownicy wydziału komunikacji.Kasa fiskalna, taksometr, kogut, naklejki, a coraz częściej także terminal do obsługi kart płatniczych i elektronika do obsługi aplikacji na smartfony to spore koszty. Nierzadko na początek trzeba wyłożyć między 5 a 10 tys. zł, plus koszt zakupu pojazdu.Fot. Przemek Świderski
Polski taksówkarz nazywa się Piotr i jeździ dziesięcioletnim, srebrnym Fordem. Najczęściej odwozi pasażerów na sobotnią imprezę, kasując za kurs średnio 29 zł.
Dziś w stolicy regionu wydanych jest prawie 600 licencji taksówkowych. W Wydziale Komunikacji Urzędu Miasta przekonują jednak, że aktywnych kierowców
Dziś w stolicy regionu wydanych jest prawie 600 licencji taksówkowych. W Wydziale Komunikacji Urzędu Miasta przekonują jednak, że aktywnych kierowców jest około 560. Pozostali z różnych powodów zawieszają działalność. Wiele osób szybko z jazdy taksówką rezygnuje. W ciągu trzech ostatnich lat liczba licencji nieznacznie rosła, ale 600 ani raz nie przekroczyła. - Rynek jest trudny, nie każdy jest zadowolony z zarobków. A żeby zostać taksówkarzem trzeba ukończyć kurs i zdać egzamin ze znajomości przepisów i topografii miasta. Kierowca musi też opłacić licencję i przystosować auto – tłumaczą pracownicy wydziału komunikacji.

Kasa fiskalna, taksometr, kogut, naklejki, a coraz częściej także terminal do obsługi kart płatniczych i elektronika do obsługi aplikacji na smartfony to spore koszty. Nierzadko na początek trzeba wyłożyć między 5 a 10 tys. zł, plus koszt zakupu pojazdu.

Fot. Tomasz Hołod

Rynek taksówkowy w Polsce jest stosunkowo młody. Jego rozkwit zaczął się dopiero po 1970 roku, kiedy na naszych drogach zaczęło przybywać samochodów. Przypadek? Absolutnie nie. To właśnie w listopadzie 1967 roku rozpoczęto na warszawskim Żeraniu produkcję Fiata 125p, który przez kolejne lata był sztandarowym pojazdem polskich taksówkarzy. Samochodem z początku produkcji, wyposażonym w silnik o pojemności 1300 ccm i dźwignią zmiany biegów przy kierownicy jeździł Bronisław Winiarz z Rzeszowa, który taksówkarzem jest od 1972 roku.

Kurs i wczasy w jednym

- Kiedy zaczynałem pracę, w Rzeszowie było około 100 taksówek. Prywatnych aut ludzie mieli bardzo mało, a autobusów komunikacji miejskiej było jak na lekarstwo. W tej sytuacji o klientów nie trzeba było się martwić. To ludzie czekali na postojach, a bywało i tak, że do postoju nawet nie dojeżdżałem, bo po jednym kursie, w drodze zatrzymywał mnie kolejny pasażer – wspomina taksówkarz. 

Zwraca uwagę, że w tamtych czasach duże zakłady jak WSK czy Zelmer zatrudniały tysiące pracowników, którzy do domu często jeździli taksówkami. Na porządku dziennym były tez dalekie wyjazdy turystyczne.

- Woziło się klientów na Ukrainę, Węgry, czy do Bułgarii. W 1974 roku byłem z kursem w Warnie. Zawiozłem tam klientów na ośmiodniowe wakacje i czekałem na miejscu na kurs powrotny. To było połączenie przyjemnego z pożytecznym, zarobiłem za drogę i odpocząłem – wspomina kierowca. Dodaje, że dalekie wyjazdy były na tyle popularne, że ze stu rzeszowskich taksówek, na co dzień do dyspozycji klientów było około 50. Dopiero w latach 80-tych ich liczba zaczęła rosnąć, a obok „dużych fiatów” coraz częściej pojawiały się polonezy. Mercedes W123 był wówczas jeszcze rarytasem. 

Dziesięć razy więcej

Kasa fiskalna, taksometr, kogut, naklejki, a coraz częściej także terminal do obsługi kart płatniczych i elektronika do obsługi aplikacji na smartfony
Kasa fiskalna, taksometr, kogut, naklejki, a coraz częściej także terminal do obsługi kart płatniczych i elektronika do obsługi aplikacji na smartfony to spore koszty. Nierzadko na początek trzeba wyłożyć między 5 a 10 tys. zł, plus koszt zakupu pojazdu.
Fot. Krzysztof Łokaj

Dziś w stolicy Podkarpacia wydanych jest prawie 600 licencji taksówkowych. W Wydziale Komunikacji Urzędu Miasta przekonują jednak, że aktywnych kierowców jest około 560. Pozostali z różnych powodów zawieszają działalność. Wiele osób szybko z jazdy taksówką rezygnuje. W ciągu trzech ostatnich lat liczba licencji nieznacznie rosła, ale 600 ani raz nie przekroczyła. - Rynek jest trudny, nie każdy jest zadowolony z zarobków. A żeby zostać taksówkarzem trzeba ukończyć kurs i zdać egzamin ze znajomości przepisów i topografii miasta. Kierowca musi też opłacić licencję i przystosować auto – tłumaczą pracownicy wydziału komunikacji.

Kasa fiskalna, taksometr, kogut, naklejki, a coraz częściej także terminal do obsługi kart płatniczych i elektronika do obsługi aplikacji na smartfony to spore koszty. Nierzadko na początek trzeba wyłożyć między 5 a 10 tys. zł, plus koszt zakupu pojazdu.

– Tymczasem zarobki są średnie. Trzeba pracować kilkanaście godzin dziennie, aby wyjść na swoje. W zasadzie wygląda to tak, że przez dwa tygodnie pracuje się na składkę ZUS i opłaty wynikające z przynależności do danej korporacji. Dopiero potem zarobkujemy. A jeśli zepsuje się samochód, są takie miesiące, że na czysto zostaje 800-1000 zł. To bardzo mało – narzeka jeden z kierowców.

Największym rynkiem taksówkowym w Polsce jest oczywiście Warszawa. Liczba licencjonowanych taksówek przekroczyła poziom 11 tysięcy, co oznacza, że nasza stolica prześcignęła Berlin. W godzinach pracy z taksówek w Warszawie korzystają głównie pracownicy firm – wielu z nich dysponuje voucherami lub kartami na przejazdy. By przeciwdziałać nadużyciom, pracodawcy ustalają miesięczne limity. Ale i tak klient biznesowy jest lubiany przez taksówkarzy (dla niektórych korporacji jest on wręcz podstawowym źródłem utrzymania). Z danych zgromadzonych przez iTaxi wynika, że średni kurs prywatny kosztuje 26,50 zł, natomiast biznesowy – 33,56 zł. Co ciekawe, średnia cena za kurs na terenie Warszawy (32,45 zł) jest zbliżona właśnie do kosztu usługi świadczonej firmie, a nie statystycznemu Kowalskiemu.

Kursy w Warszawie są drugimi z najdłuższych w Polsce. Stolica o... 80 m przegrała z Trójmiastem. Odległości i duże korki na stołecznych ulicach sprawiają, że przejazdy w Warszawie trwają najdłużej. Według iTaxi ich średnia czas to 19 minut. Dla porównania dodajmy, że średnie dla Łodzi wynoszą 17 min, Poznania i Wrocławia - 15 min, Bydgoszczy - 11 min, a Oświęcimia - 8 min.

Najwięcej zrzeszonych

Aktualnie w Polsce działa kilka grup taksówkarzy. Najliczniejsza jest grupa osób pracujących własnym samochodem, ale bardzo często zrzeszonych w dużych korporacjach realizujących kursy na telefon. Na takiej zasadzie w stolicy regionu działają m.in. Radio Taxi, Super Taxi i Euro Taxi, które zrzeszają ponad połowę jeżdżących w  mieście taksówek. Coraz popularniejsze są również przejazdy zamawiane przez internet. Taką możliwość udostępniają niemal wszystkie duże sieci. Nowością na rynku jest iTaxi, czyli największa w kraju platforma łącząca pasażerów z licencjonowanymi taksówkarzami. Jej operator przygotował właśnie raport na temat rynku taksówkowego w Polsce.

– To największy i najciekawszy raport na ten temat, jaki do tej pory powstał. Dane, które posłużyły do jego opracowania zbieraliśmy od 2013 roku, a dla ich uzupełnienia przeprowadziliśmy jeszcze ankietę na grupie 800 użytkowników naszej aplikacji mobilnej – mówi Dawid Olszta, dyrektor marketingu iTaxi.pl.  

Warto wiedzieć: Fałszywe oferty. W sieci grasują oszuści!

Źródło: TVN Turbo/x-news

[page_break]

Jak wynika z opracowania, polski kierowca taksówki najczęściej nazywa się Piotr, Krzysztof lub Jan. Najpopularniejsza marka samochodów wykorzystywanych do przewozu osób to Ford. Najwięcej, około 30 procent taksówek to auta wyprodukowane między 2004, a 2008 rokiem. Głównie srebrne, czarne, niebieskie i białe.

– Zdecydowanie najwięcej, bo aż 78,7 procent klientów to mężczyźni. 4 na 10 pasażerów ma między 25 a 30 lat. Tylko 8 procent stanowią osoby w wieku powyżej 41 lat – czytamy w raporcie. Bronisław Winiarz zgadza się z tymi obserwacjami. – Młodzi klienci zamawiają kursy głównie przez internet. Natomiast osoby powyżej 40 roku życia wybierają tradycyjny sposób. Dzwonią na centralę sieci, albo przychodzą na postój – mówi kierowca. Przekonuje, że starsi klienci są bardziej uprzejmi i szanują kierowców.

Dziś w stolicy regionu wydanych jest prawie 600 licencji taksówkowych. W Wydziale Komunikacji Urzędu Miasta przekonują jednak, że aktywnych kierowców
Dziś w stolicy regionu wydanych jest prawie 600 licencji taksówkowych. W Wydziale Komunikacji Urzędu Miasta przekonują jednak, że aktywnych kierowców jest około 560. Pozostali z różnych powodów zawieszają działalność. Wiele osób szybko z jazdy taksówką rezygnuje. W ciągu trzech ostatnich lat liczba licencji nieznacznie rosła, ale 600 ani raz nie przekroczyła. - Rynek jest trudny, nie każdy jest zadowolony z zarobków. A żeby zostać taksówkarzem trzeba ukończyć kurs i zdać egzamin ze znajomości przepisów i topografii miasta. Kierowca musi też opłacić licencję i przystosować auto – tłumaczą pracownicy wydziału komunikacji.

Kasa fiskalna, taksometr, kogut, naklejki, a coraz częściej także terminal do obsługi kart płatniczych i elektronika do obsługi aplikacji na smartfony to spore koszty. Nierzadko na początek trzeba wyłożyć między 5 a 10 tys. zł, plus koszt zakupu pojazdu.

Fot. Ludwik Kostus

– Z młodszymi bywa różnie. Zdarza się, że są niegrzeczni, traktują kierowcę z góry. Najczęściej takie problemy mamy nocą, kiedy na przykład klient wraca z imprezy, na której wypił trochę za dużo alkoholu. Dlatego ja zrezygnowałem z jazdy nocami – mówi pan Bronisław.

Raport iTaxi dowodzi, że dla klientów czynnikiem decydującym o wyborze taksówki jest przede wszystkim cena, dostępność auta w danym momencie i jakość obsługi. Dopiero na czwartym miejscu wymieniają standard samochodu. Aż 68,7 procent ankietowanych odpowiedziało, że z taksówek korzysta najczęściej przy okazji wieczornych wyjść na imprezy. Podobna liczba osób odpowiedziała, że zamawia kurs, kiedy musi późną porą wrócić do domu. 56,7 procent pasażerów wybiera taxi jako środek transportu na lotnisko lub dworzec. Autorzy raportu szacują, że średni czas trwania kursu wynosi w Polsce 10-12 minut. W Rzeszowie pasażer pokonuje najczęściej trasę o długości około 5,75 km. Tymczasem w Trójmieście czy Warszawie to ponad 11 km, ale w Kaliszu zaledwie 3,74 km. Prawie 35 procent kursów w ciągu tygodnia kierowcy wykonują w piątek i sobotę, a najmniej – 11,8 procent we wtorek. W Rzeszowie średnia cena przejazdu wynosi 22,29 zł. Średnia krajowa to 29,95 zł, a najwięcej, ponad 33 zł płacą pasażerowie w Katowicach i Trójmieście. 

– Najwięcej kursów w roku wykonuje się w noc sylwestrową. Podczas gdy na przykład w święta Bożego Narodzenia liczba przejazdów to zaledwie 50-50 procent dziennej normy, między 31 grudnia a 1 stycznia wynosi ona aż 160 procent – przekonują autorzy raportu.

Co dalej?

Chociaż tradycyjne taksówki obsługują wciąż przeważającą większość przewozów, w niedalekiej przyszłości kierowcy mogą się spodziewać ostrej konkurencji. Przede wszystkim ze strony Ubera, czyli systemu, który opiera się na mobilnej aplikacji łączącej ze sobą pasażerów i właścicieli prywatnych samochodów, którzy oferują przewóz. Aby korzystać z tanich przewozów, wystarczy ją zainstalować w swoim telefonie i uruchomić GPS. Następnie program przy pomocy satelity samodzielnie lokalizuje pasażera, który samochód może zamówić klikając w ikonę na ekranie swojego urządzenia. Na miejsce nie przyjeżdża jednak taksówka, ale kierowca, którym może zostać każdy. Wystarczy, że na swój telefon także ściągnie odpowiednią aplikację i zostanie dopuszczony do przewozów przez operatora. Firma świadcząca usługi zapewnia, że kierowców dobiera w oparciu o rygorystyczne kontrole, zarówno osób, jak i pojazdów.

Później zanim pasażer wsiądzie do samochodu, za pośrednictwem aplikacji na smartfona otrzymuje zdjęcie kierowcy, jego imię i nazwisko oraz numer rejestracyjny pojazdu. Po zakończeniu podróży system wysyła mu email z podsumowaniem swego przejazdu, w tym dokładny przebieg trasy oparty na danych z systemu GPS. Każdy kierowca, każdy samochód i każdy przejazd jest w pełni ubezpieczony. Największym atutem nowego sposobu podróżowania są niższe ceny w porównaniu do tradycyjnych taksówek. Zarówno za kilometr, jak i za opłatę początkową, czyli popularne „trzaśnięcie drzwiami”. Na dzisiaj nowa usługa nie jest jednaj jeszcze na tyle popularna, aby odebrać taksówkarzom zbyt wielu klientów. Kierowcy tradycyjnych taksówek jak dotąd skutecznie protestują przeciwko działalności konkurenta, którego obsługa nie posiada licencji na przewóz osób.

Uber działa w tej chwili w Warszawie, Krakowie, Trójmieście, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi i Katowicach. Jesienią ubiegłego roku firma podsumowała dwa lata swojej obecności na polskim rynku. Wynika z niego, że tylko w ciągu jednego miesiąca, jesienią aplikację pobrało aż 75 tysięcy użytkowników. Co miesiąc przybywa średnio nieco ponad 40 tysięcy użytkowników. Liczba kursów rośnie z każdym miesiącem o około 20 procent. Kursy coraz częściej są zamawiane także na obrzeżach miast, podczas gdy początkowo były to głównie centra. Operator systemu zapowiada, że niebawem wejdzie do kolejnych miast, takich jak Bydgoszcz i Lublin.

– To jednak działanie na krótką metę. Jeśli tym kierowcom przyjdzie wyrobić licencję i zapłacić co miesiąc ZUS, szybko się zorientują, że jazda za połowę ceny się nie opłaca. Trzeba też pamiętać, że przy większych przebiegach auto częściej wymaga napraw. A te nie są dzisiaj tanie. Nierzadko trzeba na nie wydać jednorazowo nawet kilka tysięcy złotych. Nie boję się takiej konkurencji, jestem pewien, że rzeczywistość szybko zweryfikuje rynek – mówi Krzysztof, kierowca taksówki z Podkarpacia.    

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty