Samochód mieszkańca Warszawy został "sponiewierany" przez jakiś przyjezdny wóz. Kierujący nim mężczyzna grzecznie przeprosił za nieuwagę, okazał polisę OC i napisał oświadczenie. W nim szczegółowo zrelacjonował wszystkie okoliczności zdarzenia, bezspornie przesądzające o jego winie.
Poszkodowany - korzystając z okazji, że zdarzenie miało miejsce niedaleko placówki firmy, w której ubezpieczony był sprawca, wymógł, aby pojechać do ubezpieczyciela i na miejscu zgłosić szkodę. Sądził, że po pierwsze przyspieszy to proces jej likwidacji, po drugie zaś uniemożliwi sprawcy jakiekolwiek manewry ze zmianą czy wycofaniem oświadczenia.
W placówce ubezpieczyciela spisano wszystkie dane z polisy sprawcy, przyjęto jego oświadczenie, a likwidator obejrzał samochód. Ubezpieczyciel wyraził zgodę na naprawę.
Kilkanaście dni później poszkodowany odebrał telefon z warsztatu, że i owszem, wóz jest już naprawiony, ale nie można go odebrać, bo firma ubezpieczeniowa odmówiła zapłaty rachunku, twierdząc, że sprawca szkody...nie był u nich ubezpieczony!
Okazało się, że polisa, którą oglądali urzędnicy ubezpieczyciela była fałszywa!
Zarówno polisy OC jak i tak chętnie ostatnio wystawiane przez firmy ubezpieczeniowe certyfikaty (poręczne, gdyż nie trzeba wozić ze sobą dokumentu o sporym formacie) są praktycznie niezabezpieczone przez podrobieniem. Potwierdził to ekspert z KGP, pisząc m.in., że "dokumenty te są z reguły drukowane przy użyciu technik poligraficznych (offset i typografia) i nie posiadają znaków protekcyjnych".
Z jednej strony prawdą jest, że - niezależnie od stosowanych zabezpieczeń - wszystko da się (lepiej lub gorzej) sfałszować - od świadectwa maturalnego po banknoty NBP. Z drugiej strony dziwi niefrasobliwość ubezpieczycieli, którzy swoje dokumenty wystawiają na drukach, które da się podrobić na byle kserokopiarce czy skanerze.
Ekspert pododaje, że "statystyki policyjne wykazały w 2005 r. 739 przestępstw kryminalnych i 1 481 dotyczących działalności gospodarczej związanych z fałszerstwem polis ubezpieczeniowych lub innych dokumentów związanych z działalnością ubezpieczeniową (gdzie ww. dokument był głównym przedmiotem przestępstwa). W pierwszym kwartale 2006 roku zarejestrowano odpowiednio 187 i 117 przestępstw. W tymże kwartale współczynnik wykrywalności wyniósł 79,3 proc. dla przestępstw kryminalnych i 97,4 proc. dla przestępstw dotyczących działalności gospodarczej".
Statystyki są jednak złudne - odnoszą się bowiem do sytuacji, w której już ujawniono fałszerstwo. Tymczasem liczba osób, które jeżdżą samochodem posługując się sfałszowaną polisą pozostaje niewiadomą.
Warto więc pamiętać, aby w przypadku kolizji jednak wzywać policję. Wprawdzie dopóki nie ruszy centralny rejestr ubezpieczonych, dostępny za pośrednictwem radia lub komputera w każdym radiowozie, również policjant nie jest w stanie stwierdzić, czy dokument polisy jest autentyczny. Ale z pewnością nie da się tak łatwo nabrać jak urzędnicy firmy ubezpieczeniowej z przedstawionej historii. W tamtym przypadku okazało się bowiem, że również samochód o podanych numerach rejestracyjnych nie istnieje.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?