Nie podoba nam się, że kierowca nie ma żadnego prawa do odwołania. W Ameryce każdy mandat, nawet najmniejszy, musi być zatwierdzony przez sędziego pokoju.
- Dlaczego jechałeś tak szybko? – zapytał sędzia, kiedy jechaliśmy do Harlemu w Nowym Jorku.
- Z radości, że jestem w Ameryce – odpowiedziałem.
-To przestań się cieszyć – powiedział sędzia i zatwierdził mandat.
Od dawna piszemy o sprawie, bo pisać trzeba. A jak, co się zdarza, niesprawna będzie suszarka, czyli aparat do mierzenia szybkości albo fotoradar na słupie? Znana jest sprawa, kiedy jednemu z kierowców próbowano wcisnąć, że jechał 110 km/h, ale udowodnił w sądzie, że jechał 70 km/h. Odwołanie jest miarą każdego prawa i na drodze nie powinno być inaczej. Wszelkie dowody zresztą będą musiały być wtedy w porządku.
Podczas Świąt Wielkanocnych policja zatrzymała 1300 pijanych kierowców. Według nowych przepisów recydywiści będą tracili prawo jazdy na zawsze i nie jest tu potrzebna żadna możliwość odwołania, bo sami na siebie wydają wyrok. Rośnie też, według nowych przepisów, wysokość mandatów do przeszło tysiąca złotych, a w przypadku recydywy, do ponad dwóch tysięcy. Rozczulił nas przedstawiciel Głównej Inspekcji Transportu Drogowego, który oświadczył i nawet się nie zająknął, że 100 nowych fotoradarów stawiają wyłącznie dla bezpieczeństwa i nie chcą zarobić na tym ani grosza.
Tak bardzo nie chcą zarobić, że mandaty drożeją nawet dwukrotnie. Płacić mamy więcej, ale mamy też prawo więcej wymagać. W całej Polsce stoją znaki nazywane przez kierowców „prowokatorami”. Na nowej, trzypasmowej, prostej jezdni, pojawia się nagle znak 40 km/h, co prowokuje wręcz do szybszej jazdy. Ktoś zapomniał usunąć albo raczej specjalnie nie usuwa. Wszyscy jadą szybciej, taka jest droga, a tu nagle, za rogiem stoi policja i kasuje jak chce. Tą metodą nie dojedziemy do niczego.
Sprawa jest prosta. Państwo zawsze będzie chciało karać, a kierowcy będą starali się bronić. Takie jest prawo drogi, tyle, że równie proste są skutki. Kto jeździ jak szaleniec, to prędzej czy później zabije siebie albo pozabija innych i też zmarnuje sobie życie, bo będzie siedział.
Jechaliśmy ostatnio z Kazimierza przez Kozienice i pojawił się szaleniec w małym, czarnym Audi. Wyprzedzał na ciągłej , pod górkę, trąbił, zajeżdżał i… wyleciał na trzecim zakręcie. Tyle, że tym razem miał szczęście, bo akurat nie było tam żadnego drzewa.
Droga księżycowa w Gdyni, czyli Marszewska Góra
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?