Zagadka DKW NZ 350

Marek Ponikowski
Taki sam motocykl na zdjęciu z epoki. Wszystkie widoczne detale wyglądają identycznieFot: Archiwum
Taki sam motocykl na zdjęciu z epoki. Wszystkie widoczne detale wyglądają identycznieFot: Archiwum
Czy motocykl wykopany na Mazowszu jest zabytkiem Września 1939? - docieka Marek Ponikowski

Mogło być tak: Noc z 6 na 7 września 1939 roku. Nieliczne pododdziały 1 Pułku Artylerii Najcięższej, które po mobilizacji

Muzealne DKW NZ 350 zostanie zachowane w takim stanie, w jakim odnaleziono je po 69 latach Fot: Muzeum Wojny Światowej
Muzealne DKW NZ 350 zostanie zachowane w takim stanie, w jakim odnaleziono je po 69 latach Fot: Muzeum Wojny Światowej

jednostki pozostały w koszarach w Górze Kalwarii, wypełniając rozkaz Naczelnego Wodza, przechodzą na prawy brzeg Wisły po saperskim  moście w Brzuminie w rejon miasteczka Sobienie-Jeziory. Plan zorganizowania obrony na linii rzeki wkrótce okazuje się nierealny, bo Niemcy forsują Wisłę. Słabo uzbrojeni artylerzyści dwukrotnie ścierają się z patrolami Wehrmachtu. Pułkownik Józef Rymut wydaje im rozkaz marszu na wschód. W dwa dni po wejściu do Polski wojsk sowieckich Rymut, wraz z częścią oficerów i żołnierzy, przekracza granicę rumuńską.

W jednej z tych potyczek, a może w innej, nieodnotowanej w żadnych dokumentach, od polskiej kuli ginie oficer Wehrmachtu z pododdziału rozpoznawczego. Artylerzyści odchodzą, a ciało Niemca znajdują miejscowi chłopi. Obawiając się represji ze strony nadchodzących oddziałów niemieckich, pospiesznie zakopują ciało i motocykl.
Mogło być również zupełnie inaczej.

Taki sam motocykl na zdjęciu z epoki. Wszystkie widoczne detale wyglądają identycznieFot: Archiwum
Taki sam motocykl na zdjęciu z epoki. Wszystkie widoczne detale wyglądają identycznie
Fot: Archiwum

Skorodowane DKW NZ 350 odkryto przypadkowo w 2008 roku, podczas rozbiórki szopy czy stodoły we wsi między Górą Kalwarią a Garwolinem. Wkrótce motocykl pojawił się na kilku giełdach motoryzacyjnych staroci. Wiadomości o nim trafiają na internetowe fora miłośników starych motoryzacji, i to nie tylko w Polsce. Znawcy modelu NZ 350 podkreślają, że nie zetknęli się wcześniej z tak kompletnie zachowanym egzemplarzem. Podobno motocykl był nakryty skórzanym płaszczem zabitego oficera, podobno przy poległym znaleziono hełm i okulary, a nawet wojenne odznaczenie - Żelazny Krzyż, podobno szczątki pochowano "z honorami wojskowymi", podobno znalazca chce zachować anonimowość, obawiając się - nie wiadomo dokładnie, czego, podobno… Zabytkowy motocykl wystawiono do sprzedaży na Allegro. Potem oferta została wycofana. Nie wiadomo, co się z nim działo przez następne miesiące. Od pewnego kolekcjonera militariów motocykl DKW NZ 350 kupiło w 2011 roku Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Są plany, by pozostawić maszynę w obecnym stanie i włączyć ją do ekspozycji poświęconej wojnie obronnej 1939 roku.

DKW NZ 350, wraz z bliźniaczym modelem 250, weszło do produkcji jesienią 1938 roku. W saksońskim Zschopau zaprojektowano  motocykl wyposażony w jednocylindrowy, dwusuwowy silnik o mocy 11,5 KM, z blokiem, cylindrem i głowicą wykonanymi ze stopu aluminium. Skrzynię biegów o czterech przełożeniach oraz iskrownik ulokowano we wspólnej obudowie ze skrzynią korbową silnika, co należało wówczas do rozwiązań nowoczesnych. Awangardowa była też rama wykonana z dwóch blaszanych wytłoczek i spawana elektrycznie; podobno pobór energii elektrycznej związany z tą operacją był tak duży, że ramy można było produkować tylko na nocnej zmianie. Motocykl z dwusuwowym silnikiem początkowo nie interesował

Tylny błotnik. W 1939 roku motocykle Wehrmachtu miały numery 5-cyfrowe. Wyżej znak taktyczny 2 kompanii rozpoznania nieznanej jednostki Fot: Archiwu
Tylny błotnik. W 1939 roku motocykle Wehrmachtu
miały numery 5-cyfrowe. Wyżej znak taktyczny 2
kompanii rozpoznania nieznanej jednostki
Fot: Archiwum

Wehrmachtu, potem jednak uznano, że tego typu maszyna, lekka i szybka, a przy tym prosta w obsłudze, może być przydatna dla łączników i pododdziałów rozpoznawczych. Wkrótce więc weszła do produkcji wojskowa wersja DKW NZ 350, różniąca się od cywilnej jedynie matowym lakierem w kolorze szaroniebieskim ("Dunkel Grau"). W 1942 roku zmieniono przełożenia 1 i 2 biegu, aby motocykl sprawniej się poruszał w terenie. W 1943 roku zastosowano m.in. bardziej wydajny "cyklonowy" filtr powietrza i płytsze błotniki. W początkach 1944 roku deficyt lekkich stopów spowodował, że silnik zaczęto produkować z żeliwa; ten model nosił oznaczenie NZ 350-1.

Wyprodukowano 45 300 egzemplarzy DKW NZ 350, w większości w wersjach wojskowych. Do tego trzeba doliczyć 12 tys. NZ 350-1 z żeliwnym silnikiem z końcowego okresu wojny. Nie jest to więc pojazd szczególnie rzadki. Znaczna część "dekawek" uległa jednak zniszczeniu, zaś egzemplarze, które ocalały, w większości zostały całkowicie zajeżdżone w latach 40. i 50. Niektóre utrzymano dzięki przeszczepom z sowieckiego Iża 350, który był produkowany w Iżewsku przy użyciu maszyn wywiezionych z Zschopau. W latach 1946-1951 powstało w zakładach "Iż" ponad 127 tys. wiernych kopii NZ 350 (w wersji z silnikiem aluminiowym). Dużo części "Made in USSR" można ponoć znaleźć nawet w perfekcyjnie na pozór odrestaurowanych egzemplarzach DKW NZ 350 i NZ 350-1, występujących na pokazach grup rekonstrukcyjnych!

Szybkościomierz budzi wątpliwościFot: Archiwum
Szybkościomierz budzi wątpliwości
Fot: Archiwum

Te problemy nie istnieją w przypadku muzealnego egzemplarza DKW NZ 350. Numer jego ramy wskazuje, że zjechał z taśmy na początku 1939 roku, potwierdzają to szczegóły konstrukcyjne.  Na wszystkich częściach produkcji DKW widać cztery pierścienie, które młodemu pokoleniu kojarzą się z Audi. W istocie natomiast symbolizują powstały w 1932 roku koncern Auto-Union, w którego skład, oprócz Audi, wchodziły firmy Horch, Wanderer oraz DKW. Także znaki firmowe na elementach pochodzących od dostawców zewnętrznych należą do producentów, którzy w tamtym okresie zaopatrywali fabrykę w Zschopau.

Jest tylko jeden szkopuł: szybkościomierz umieszczony nad reflektorem ma na tarczy dwa liczniki kilometrów. Główny świadczy, że od czasu opuszczenia fabryki motocykl przejechał zaledwie nieco ponad 4 tys. km. Licznik przebiegów dziennych pokazuje, że od wyzerowania, najpewniej przy okazji napełniania baku, kierowca motocykla pokonał 43 km. Sęk w tym, że według dostępnych źródeł, firma Peerboom & Schürmann, której szybkościomierze montowano w 1939 roku w NZ 350 nie dostarczała fabryce w Zschopau zegarów z licznikiem przebiegów dziennych! Z drugiej jednak strony, poza tym szczegółem, tarcza szybkościomierza wygląda identycznie jak w standardowych motocyklach. Jest nawet  charakterystyczny znak firmowy z literami P&S. Zresztą - jakiż sens miałoby fałszerstwo podważające autentyczność zabytku?

Wygląda więc na to, że Muzeum II Wojny Światowej nie popełni żadnego nadużycia, prezentując wydobyty spod ziemi motocykl w ekspozycji związanej z Wrześniem 1939. Czy jednak kiedykolwiek poznamy jego prawdziwe losy?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty