Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbyt wolny skuter lub motocykl jest niebezpieczny. Zwłaszcza w mieście

Jakub Szczepański
Fot. Bartek Kosiński / Polskapresse
Fot. Bartek Kosiński / Polskapresse
- To nie jest tak, że jak z prawem jazdy kat. B zaczniemy jeździć na motorze 125 ccm, wszyscy będą pędzić i zaczną się zabijać - mówi Patryk Mikiciuk, dziennikarz motoryzacyjny telewizji TVN Turbo.

Jeździ Pan na motocyklu?

Fot. Bartek Kosiński / Polskapresse
Fot. Bartek Kosiński / Polskapresse

Tak, jeżdżę. Robię to okazjonalnie, bo nie mam za bardzo czasu na ciągłe wojaże. Korzystam z różnych pojazdów. Począwszy od małych skuterów, przez zabytkowe motory, po nowiutkie maszyny.

Uważa Pan, że zmiana w przepisach dotyczącą uprawnień dla posiadaczy prawa jazdy kat. B, którzy dotychczas nie jeździli większymi motorami, to dobry pomysł?
To przede wszystkim wielkie zbawienie. Nie sądzę, żeby motocykle do jazdy po mieście, które rozwijają maksymalną prędkość 45 km/h i mają pojemność silnika 50 ccm, były maszynami bezpiecznymi. Nie wiem, czy miał pan okazję w ogóle jeździć po mieście przepisową pięćdziesiątką... To dramat! Ta prędkość jest stanowczo za niska. Wyprzedzają cię autobusy, inni użytkownicy ruchu - chociażby ciężarówki - zaczynają spychać z drogi. Po prostu jesteś zawalidrogą. To wcale nie jest bezpieczne. Jeżeli ktoś jedzie 60 czy 70 km/h, to osiąga prędkość, która pozwala poruszać się razem z całym miastem, a nie tarasować jezdnię. To dużo bezpieczniejsze niż sytuacja, kiedy co chwilę wyprzedza cię autobus. Szczególnie jeśli jedziesz po dziurawych, warszawskich drogach. Poza tym motocykl, który ma 125 ccm, dysponuje też - na przykład - większymi kołami, lepszymi hamulcami i tak dalej, i tak dalej. Wbrew pozorom to nie jest tak, że trzeba jeździć dużo szybciej i wszyscy się będą zabijali. Kierowcy będą po prostu mieli do dyspozycji znacznie lepsze urządzenie, które lepiej hamuje, lepiej skręca i lepiej zachowuje się na drodze.

Weźmy pod uwagę, że do tej pory wiele skuterów miało zdjętą blokadę fabryczną niepozwalającą jechać szybciej niż 45 km/h.
No tak, ale zgodnie z polskimi przepisami jest to nielegalne. A my mówimy o teorii, kiedy nie musimy łamać prawa i ukrywać tego, że przerobiliśmy swój własny motocykl czy skuter, żeby był troszeczkę szybszy.

Jednym z koronnych argumentów przeciwników nowej ustawy jest różnica w prowadzeniu jednośladów ze skrzynią manualną i automatyczną. Kierowcy nieobeznani z manetką mają powodować więcej wypadków.
Spotkał się pan z kimś takim, kto nie ma pojęcia, jak zmieniać biegi w jednośladzie? Jeżeli ktoś nie potrafi zmieniać biegów, będzie jeździł automatem. Jeżeli kierowca ma normalne prawo jazdy, to domniemuję, że potrafi prowadzić auto z manualną skrzynią biegów. Bo przecież na takim odbywają się egzaminy. Załapanie tego, na jakiej zasadzie działa skrzynia biegów w motocyklu - która co do zasady zachowuje się tak jak w samochodzie, tyle że biegi nie są w układzie H, a zmieniamy je nogą - nie może być niczym trudnym.

Powiedzmy, że mamy do czynienia z antytalentem.
Jeśli mimo wszystko ktoś nie będzie sobie z tym radził, to wsiądzie na automat. Z mojego doświadczenia wynika, że nie ma ludzi, którzy tego nie ogarniają. Dlatego nie rozumiem malkontentów podnoszących takie argumenty. Pamiętajmy, że w grę wchodzi dosyć potężne lobby. Jeżeli ograniczymy to przepisami tylko i wyłącznie do automatycznej skrzyni biegów, wzrośnie zainteresowanie skuterami. Ich ruch sprzedażowy będzie coraz większy. Jeśli tego nie zrobimy, do zabawy dojdą na przykład małe enduro. Przekrój motocykli dostępnych w tej kategorii staje się znacznie większy. Zresztą, jeśli jeździ pan jednośladem, to doskonale pan wie, co sprawia większą przyjemność - skuter z automatem czy manualna skrzynia biegów.

Odpowiedź jest oczywista.
Według mnie to byłoby niesprawiedliwe, gdyby ktoś miał pojazd z manualną skrzynią biegów, a faworyzowano by automaty. Ja na przykład mogę się pochwalić lambrettą z manualną skrzynią biegów. Dlaczego w świetle nowych przepisów miałbym nią nie jeździć? Bo ma taką, a nie inną skrzynię? To dla mnie abstrakcja. Argumenty dotyczące nauki jazdy na motorze z manualną skrzynią biegów to absurd.

Praktyka na polskich drogach to jednak co innego niż rozmowa o teorii. Na szosach oglądamy czasem dantejskie sceny.
Nie należę do ludzi zakłamanych. Oczywiście, że czasem łamiemy pewne przepisy. Każdy to robi. Pytanie tylko, czy robi to z głową, czy nie. Skuter, który jeździ 45 km/h, tak jak przewidywał nasz ustawodawca, według mnie jest pojazdem bardziej niebezpiecznym niż taki, który osiąga 70 km/h.

Zwolennicy prawa jazdy kat. B dla motocykli o pojemność 125 ccm twierdzą, że będziemy obserwować lawinowy wzrost kursantów starających się o kat. A. Zgadza się Pan?
To źle? Ja uważam, że to bardzo dobrze. Miejmy taką nadzieję. Odkorkują się trochę miasta, a ludzie nauczą się jeździć z motocyklami w ruchu. Praktyka będzie znacznie większa. Zdecydowanie to plus, a nie minus.

Z raportu serwisu Scigacz.pl wynika, że w ubiegłym roku motocykliści wzięli udział w 2 210 wypadkach. Będzie więcej?
Im bardziej wzrośnie popularność motocykli, tym więcej będzie wypadków z ich udziałem. Tego nie unikniemy. Przepisy, o których mówimy, na pewno spowodują to, że małe jednoślady staną się bardziej popularne. Kiedy jest więcej motorów, musi być i więcej wypadków. Z drugiej strony im więcej będzie motocykli i skuterów, tym większa będzie kultura jazdy. Więcej kierowców aut przyzwyczai się do tego, że gdzieś z tyłu będzie jechał jednoślad. To na pewno poprawi bezpieczeństwo kierowców motocykli.

Większość wypadków powodują młodzi kierowcy. Ustawodawca przewiduje, że właściciele prawa jazdy kat. B wsiądą na motor o pojemności 125 cc po trzech latach od wydania pierwszego prawka. To dobrze czy źle?
Praktyka jest taka, że w pierwszym roku posiadania prawa jazdy, po pierwszych kilkudziesięciu tysiącach kilometrów zrobionych samochodem - każdy kierowca chyba przechodzi coś takiego - nagle człowiek zaczyna uważać się za mistrza kierownicy. Czasem coś może zaskoczyć taką osobę na drodze. Myślę, że ten margines czasowy pozwoli się wyszumieć początkującym za kierownicą. To dobrze, że ktoś o nim pomyślał. Zdrowego rozsądku nigdy za wiele.

Są jakieś zasady, o których powinni pamiętać kierowcy rozpoczynający swoją przygodę z motocyklem?
Niestety nie ma. To tak jak rozsądek w samochodzie. Są ci, którzy będą jechali i w razie czego zamkną oczy, a są tacy, którzy nigdy nie wyłączają myślenia odnośnie do tego co może się wydarzyć. Jesteśmy przecież odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale i za innych użytkowników drogi. A przecież zawsze ktoś może ci zajechać drogę. To jest problem, który jest bardzo trudny do rozwiązania. Każdy przechodzi kiedyś okres nauki jazdy czy samochodem, czy motocyklem.

Weźmy pod uwagę, że wypadek na motocyklu zazwyczaj kończy się dużo gorzej niż zderzenie w aucie.
W stu procentach się z panem zgadzam. Ale jeśli ktoś będzie chciał jeździć na motocyklu, to i tak na niego wsiądzie. Sam pan doskonale wie, że jakieś 40 proc. kierowców jednośladu nie ma prawa jazdy.

Motocyklistę trudniej złapać. Rejestracje są z tyłu, a na przykład radary robią często zdjęcia od frontu pojazdu.
To już leży w geście ustawodawcy - co zrobić, żeby weryfikować tożsamość kierowców. Natomiast cały czas mówimy o pojemności 125 ccm. Rozumiem ścigacze o pojemności 600 ccm. Te maszyny chodzą jak szalone, rozpędzają się do 200 km/h na dystansie 400 m. Mówimy raczej o motocyklach, które dają przede wszystkim trochę więcej fanu. Wiadomo, że jednoślady są dużo bardziej niebezpieczne. Równie dobrze można by zakazać windsurfingu, bo można się utopić. Tam też zdarzają się wypadki.

Jak unikać wypadków na motorze?
Na motocyklu powinniśmy przede wszystkim myśleć za wszystkich, którzy są na drodze. Zawsze trzeba spodziewać się najgorszego. Ktoś cię może nie widzieć, ktoś może zajechać drogę, nie spojrzeć w lusterko. Ludzie w Polsce nie mają kultury jazdy motocyklowej. Ona pewnie była, ale w latach 60. czy 70., kiedy produkowaliśmy bardzo dużo jednośladów. W kolejnym dwudziestoleciu ta kultura zupełnie zanikła. Myślę, że to kwestia czasu, żeby nauczyć Polaków, że nie są sami na drodze. Wiadomo, że jeśli prowadzisz samochód i ktoś zajedzie ci drogę innym autem, to po prostu go otrzesz. Motor to zupełnie inna bajka.

                                                                                                    Źródło: Polskatimes.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Droga księżycowa w Gdyni, czyli Marszewska Góra

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty