Portal "wprost.pl" opisuje historię jednego z warszawskich adwokatów, który kilka miesięcy temu otrzymał wezwanie do zapłaty mandatu za przekroczenie prędkości. Na fotografii, którą udało mu się otrzymać w siedzibie GITD, nie było widocznego kierowcy, lecz jedynie numery rejestracyjne pojazdu.
Właściciel samochodu nie przyjął mandatu, gdyż nie przypominał sobie, kto w tamtym czasie kierował jego autem. Sprawa trafiła więc do sądu. Organ, który zajmował się sprawą orzekł, że działanie GITD nie ma umocowania ustawowego. Może to oznaczać, że podobne sprawy zakończą się takim samym wyrokiem.
Wynika to z faktu, iż GITD przechowuje i przetwarza dane dotyczące pojazdów naruszających przepisy, w oparciu o ustawę Prawo o ruchu drogowym. Według niej, sposób i tryb gromadzenia i przetwarzania tych danych powinny być zawarte w rozporządzeniu ministra transportu. Ten jednak tego nie zrobił.
Należy jednak pamiętać, że przytoczony wcześniej wyrok sądu rejonowego jest nieprawomocny.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?