Auta na prąd, czyli z dużej chmury mały deszcz

W ubiegłym roku w Polsce kupiono 31 elektrycznych samochodów, o 4 sztuki mniej niż w 2011. Jedna trzecia z nich to

Peugeoty Ion. Taki 4-osobowy, miejski samochód kosztuje cennikowo 121 770 zł. Pod koniec ub.r. w magazynach importera było kilka sztuk, więc Peugeot zszedł z ceny poniżej 100 tys. zł. Rzecznik marki Dorota Pajączkowska wyjaśnia, że w tym roku składy są puste. Klienci (których nie ma zbyt wielu) indywidualnie uzgadniają cenę podczas zamawiania auta. Każdy samochód produkowany jest na zlecenie. Bliźniaczy Citroen C-Zero sprzedał dwa takie modele. Również dwa zarejestrował Mitsubishi i-Miev – ten model japoński koncern sprzedaje wymienionym powyżej francuskim markom, które sprzedają go na własny rachunek.

Na drugim miejscu zeszłorocznego rankingu, z wynikiem dziewięciu sztuk, znalazł się Renault. Marka oferuje dwa modele elektryczne: dostawcze Kangoo Z.E. oraz sedana Fluence Z.E. Model dostawczy ma w zależności od wersji 600-650 kg ładowności i przestrzeń ładunkową o pojemności od 2,4 do 4,6 m sześciennego. Te parametry pozostały bez zmian w stosunku do wersji spalinowej. Auto objęte jest 2-letnią gwarancją, elektryczny zespół napędowy ma 5-letnią gwarancję, zaś umieszczony pod podłogą litowo-jonowy akumulator jest dzierżawiony od Renault i wymieniany bezpłatnie w razie uszkodzenia lub niesprawności. Akumulator ma pojemność 24 kWh i wystarcza na przejechanie od 150 do

200 km. Auto ma dynamikę porównywalna z modelem wyposażonym w silnik wysokoprężny. Wrażenie robi sprawne rozpędzanie się do 50 km/h. Przy wyższych prędkościach wersje spalinowe są lepsze. Rzecznik Renault Grzegorz Paszta uważa, że dostawczy Kangoo ma rację bytu jako auto np. ekip technicznych. – Duże firmy mogą wykorzystywać taki samochód jeżdżący między stałymi punktami. Gdy ekipa mechaników pracuje, samochód może być ładowany. W ten sposób kosz przejechanego kilometra będzie niski, a samochód funkcjonalny – uważa rzecznik marki.

Samochód dostępny jest w trzech wersjach: o standardowej długości oraz wydłużonej (Maxi) mieszczącej dwie lub pięć osób. Na życzenie samochód wyposażony jest w ogrzewanie olejowe (Renault rekomenduje oczywiście biopaliwo).
Kangoo Z.E. w podstawowej wersji z krótkim rozstawem osi wyceniony jest na 100 245 zł, zaś wersje Maxi kosztują 107 625 zł lub 111 561 zł. Podobnie wyposażony Kangoo z dieslem kosztuje 51 200 zł. Do ceny elektrycznego auta trzeba dopłacić 349 zł miesięcznie za wynajem akumulatora, przy założeniu, że auto będzie użytkowane przez 36 miesięcy i rocznie będzie przejeżdżać 10 tys. km.

Znacznie mniejsze jest zainteresowanie elektrycznym Fluence. Samochód jest o 13 cm dłuższy od wersji z silnikami

spalinowymi, od zderzaka do zderzaka mierzy 475 cm. Akumulator o pojemności 22 kWh zapewnia zasięg do 170 km.
Wynajem akumulatora (łącznie z assistance) kosztuje 419 zł, przy założeniu wynajmu na 36 miesięcy i rocznych przebiegów 10 tys. km.

W 2012 roku spółka Green Capital City zarejestrowała 5 elektrycznych Fordów. Auta zostały przerobione przez polską firmę EVC Group. Pierwotnie obie spółki przewidywały konwersję 500 samochodów, jednak projekt okazał się zbyt ambitny.
Wśród aut na prąd po jednym zarejestrowanym miały Smart oraz Think!. Ten ostatni wyprodukowany został przez firmę Think EV, która w 2011 zbankrutowała i od połowy 2012 roku nie produkuje samochodów.

Mimo chłodnego przyjęcia, samochody elektryczne nie znikną z oferty, a wręcz przeciwnie – kolejni producenci wprowadzą je do sprzedaży. W połowie roku w salonach Nissana pojawi się elektryczny Leaf drugiej generacji. Samochód otrzyma zmodernizowany akumulator oraz nową elektronikę sterowania energią elektryczną. Zasięg wzrośnie co prawda nieznacznie ( w sprzyjających warunkach ok. 200 km), za to powiększony zostanie bagażnik – zniknie z niego zminiaturyzowany osprzęt elektryczny, przeniesiony pod maskę. Po raz pierwszy auto otrzyma składane oparcie tylnej kanapy. Do wyboru będą trzy pakiety wyposażenia (był tylko jeden). Renault także poszerzy swoją ofertę o mały (wielkości Clio) samochód elektryczny ZOE, którego produkcja już ruszyła we Francji. W Polsce pojawi się w przyszłym

roku i będzie sprzedawany w podobnym systemie jak większe modele, z akumulatorem wynajmowanym osobno. We Francji miesięczna rata za akumulator wynosi 79 euro (w przypadku Fluence 82 euro).

W tym roku w sprzedaży ma znaleźć się także elektryczny mini van e6 chińskiego BYD. Importerem zostanie Automotive Europe Corporation. AEC zapowiada, że zmodernizowany e6 w końcu otrzyma europejską homologację i zaznacza, że model jest znacznie lepiej wyposażony od pierwszych wersji, krytykowanych za niską jakość materiałów wnętrza. EAC spodziewa się, że z e6 zdobędzie rynek taksówkarski.

Nie będzie to jednak łatwe, bo prawdopodobnie ceny e6 nie będą atrakcyjne. Nawet w Chinach elektryczne auta nie cieszą się popularnością: w 2011 roku klienci kupili 5655 takich modeli, w pierwszych dziewięciu miesiącach 2012 roku 3 tys. Tymczasem chiński rząd planował, że popyt sięgnie pół mln w 2015 roku. W pięciu największych miastach Chin rząd dopłaca do każdego zakupionego samochodu elektrycznego 60 tys. juanów (ok. 7300 euro). Auta elektryczne kupowane są przez miejskie spółki taksówkowe. Np. BYD sprzedał wszystkie swoje elektryczne modele e6 do przedsiębiorstwa transportu publicznego w swoim macierzystym Szenzeń. Indywidualni klienci jednak nie kupują e6, bo kosztuje (już po odjęciu subsydiów) 180 tys. juanów (28 900 euro), trzy razy drożej od porównywalnego modelu z silnikiem spalinowym.

Rejestracje aut elektrycznych w Polsce (w sztukach):
2010 – 7
2011 – 35
2012 – 31

Źródło: PZPM, Samar

Rejestracje elektrycznych samochodów osobowych w Polsce w podziale na marki w 2012 roku:

Źródło: Samar