Burza uszkodziła mu samochód, Warta nie chciała zapłacić za naprawę

Bartosz Gubernat
Piorun uszkodził samochód kierowcy z Rzeszowa
Piorun uszkodził samochód kierowcy z Rzeszowa
Adam Chmielecki z Rzeszowa czuje się oszukany przez towarzystwo ubezpieczeniowe Warta. Zapowiada, że jeśli firma nie zapłaci mu odszkodowania za zniszczoną przez piorun elektronikę w samochodzie, odda sprawę do sądu.
Piorun uszkodził samochód kierowcy z Rzeszowa
Piorun uszkodził samochód kierowcy z Rzeszowa

Problemy z samochodem zaczęły się w niedzielę 27 lipca. Pan Adam z żoną i znajomymi pojechali do Polańczyka. Samochód – dziewięcioletnie Audi A6 zostawili na strzeżonym parkingu. Podczas odpoczynku, nad Jezioro Solińskie nadciągnęła potężna burza.

– Schowaliśmy się do restauracji, bo pioruny uderzały tak mocno, że dzieci budziły się w wózkach. Kiedy trochę się przejaśniło, rozłożyłem parasol i pobiegłem po auto – opowiada Czytelnik.

Sześć tygodni czekania

Niestety samochodu nie udało mu się uruchomić. Audi nie reagowało na pilota, a kiedy dostał się do środka nie był w stanie uruchomić silnika. Do domu odholował go swoim samochodem inny kierowca, bo okazało się, że ubezpieczenie nie obejmuje w takiej sytuacji transportu auta do warsztatu. Następnie mężczyzna zadzwonił do Warty, aby upewnić się, czy szkoda spowodowana przez burzę podlega pod polisę auto-casco.

– Dowiedziałem się, że tak. Samochód odholowałem do serwisu i poprosiłem o przysłanie przez firmę ubezpieczeniową rzeczoznawcy. Czekałem na niego tydzień – mówi właściciel Audi. 

W następny poniedziałek do warsztatu, w którym Audi czekało na naprawę dotarł pracownik Warty.

– Miał aparat fotograficzny, którym chciał udokumentować szkody. Uświadomiłem go, że mówimy o spalonej instalacji elektrycznej samochodu i zapytałem, jak ma zamiar to sfotografować. Podpięliśmy samochód pod komputer diagnostyczny, który wyświetlił informacje o uszkodzeniu modułów elektronicznych. Rzeczoznawca zrobił zdjęcia ekranu i powiedział, że mogę naprawiać auto, a on zabiera się za wycenę szkody – mówi pan Adam.

Informację o kwocie przyznanego odszkodowania miał dostać w ciągu 30 dni. Zamiast tego pod koniec terminu przyszło do niego pismo z informacją, że towarzystwo potrzebuje jeszcze 14 dni. W tym czasie mechanicy ustalili, że do wymiany są cztery moduły, których koszt w autoryzowanej stacji obsługi Audi to ok. 6 tys. zł. Zamontowali więc używane części i wycenili całą usługę na ponad 3100 zł.

– Kiedy 14 dnia dodatkowego terminu nie miałem żadnej odpowiedzi od Warty, zadzwoniłem tam. Powiedziałem, że czekam na pieniądze już sześć tygodni. Odpowiedź pocztą elektroniczną dostałem po 10 minutach. W pierwszym momencie przeczytałem, że przyznali mi 3198 zł, ale kiedy zorientowałem się, że chodzi o 319,80 zł, parsknąłem śmiechem. Chwilę później bardzo się zdenerwowałem – relacjonuje Adam Chmielecki.

Uszkodzona elektronika? Zdaniem ubezpieczyciela to robota dla blacharza

W wycenie, jaką otrzymał od Warty można przeczytać, że ubezpieczyciel nie przyznał ani złotówki na części zamienne. Jest za to zapłata za pracę mechanika i blacharza.

– Dzwoniłem do Warty z prośbą o telefon do rzeczoznawcy. Chciałem go zapytać, czy jego zdaniem spalone moduły elektroniczne można naprawić, a jeśli tak, to gdzie takie usługi świadczy blacharz? Niestety nie dostałem na niego żadnych namiarów. Odwoływać się nie mam zamiaru, od razu kieruję sprawę do sądu – mówi nasz Czytelnik. Dodaje, że klientem Warty jest od kilku lat, ubezpiecza tu trzy samochody, a na polisy auto-casco wydał już kilkanaście tysięcy złotych.

– Nigdy nie korzystałem przy tym z odszkodowania. Po tym, jak zostałem potraktowany polisę na Audi już wypowiedziałem i przeniosłem się do innego towarzystwa, Z pozostałymi autami zrobię tak samo – zapowiada

W czwartek zapytaliśmy w Warcie o przyczyny tak niskiej wyceny. W imieniu pana Adama poprosiliśmy także o wyjaśnienie, na jakiej podstawie znalazła się w niej praca blacharza. Marcin Jaworski, rzecznik prasowy towarzystwa obiecał nam to sprawdzić. W poniedziałek skontaktowaliśmy się z nim ponownie. Ze względu na tajemnicę ubezpieczenia odmówił komentarza, ale zapewnił nas, że sprawa została już z kierowcą wyjaśniona.

- Rzeczywiście, chwilę po rozmowie z dziennikarzem zadzwonili do mnie z Warty i przeprosili, jak  przekonują, za nieporozumienie. Tym razem usłyszałem, że te 319 zł to nie odszkodowanie za uszkodzenie auta, ale zwrot pieniędzy za diagnostykę uszkodzeń. Skąd w kosztorysie wziął się blacharz? Tłumaczą, że to wyłącznie ze względu na konstrukcję ich systemu kalkulacyjnego - mówi Adam Chmielewski.

Odszkodowanie za naprawę samochodu kierowca ma otrzymać po dosłaniu szczegółowej faktury z serwisu.

- Na wniosek Warty muszę wysłać wycenę wszystkich czynności i części zmiennych, jakie zamontował mechanik. Ubezpieczyciel twierdzi, że wówczas ponownie rozpatrzy moje roszczenie - mówi pan Adam.

Bartosz Gubernat

fot. Krystyna Baranowska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty