Bruce Meyers wiódł burzliwe życie. W lotniskowiec, na którym służył podczas wojny na Pacyfiku trafiło dwóch kamikadze. Salwował się ucieczką do wody, a nim wrócił na pokład dymiącego, ale zdolnego do żeglugi okrętu zdążył jeszcze wyłowić z oceanu rannego pilota. Wkrótce po powrocie do domu popłynął na zlecenie jakiejś “grubej ryby" na Tahiti, handlować z tubylcami. Zeszło mu pół roku. Zaraził się swobodnym stylem bycia Polinezyjczyków. Ocean został jego żywiołem. Zaczął budować łodzie. Aż pewnego dnia na jednej z plaż południowej Kalifornii zobaczył wynurzające się zza wydm dziwne pojazdy…
Były to wczesne buggy, ociężałe i ślamazarne mimo dużych silników. Meyers pomyślał, że mógłby zrobić je lepiej. Skonstruował lekkie nadwozie połączone w jedno z ramą, do której umocował silnik, skrzynkę biegów i zawieszenie Volkswagena. Zbudował tuzin takich pojazdów, aż doszedł do wniosku, że są zbyt skomplikowane i drogie w produkcji. Wziął więc płytę podłogową VW "Garbusa", skrócił ją, zwiększył skok zawieszenia, a na tak uszykowanym podwoziu założył leciutkie nadwozie z tworzyw sztucznych składające się właściwie tylko ze skrzydełek błotników, wielkich żabich oczu reflektorów, płaskiej szyby i pałąka jak rączka monstrualnego piknikowego koszyka, który
chronił jadących. Samochodzik trafił na okładki magazynów dla maniaków hot-rodów i... zrobił zawrotną karierę! Niestety, wbrew swemu twórcy. Mnóstwo firm i warsztatów naśladowało genialny w swej prostocie projekt Meyersa. Buggy nie tylko świetnie sobie radził w terenie, co udowodnił zwyciężając w wyścigu na szczyt Pike’s Peak, ale zwyczajnie urzekał sympatycznym wyglądem. Niemal z dnia na dzień różne firmy zbudowały ponad ćwierć miliona kopii. Meyers próbował powstrzymać lawinę, zastrzec prawa do autka, ale było za późno. Jego firma zbudowała w latach 1963-71 prawie 6 tys. gotowych buggy i zestawów do samodzielnego złożenia.
Typowy buggy ma umieszczony z tyłu silnik, napędzający tylne koła. Szerokie ogumienie pomaga poruszać się w grząskim piachu. Powstają samochody nie tylko z prostymi, chłodzonymi powietrzem silnikami "garbusa", ale również Porsche czy Subaru. Rozpowszechniają się również nadwozia na ramie rurowej. Poza zwykłymi buggy mogącymi jeździć
drogami publicznymi (zwykle z imieniem właściciela wypisanym na tablicy rejestracyjnej) powstają auta pokazowe, poruszające się wyłączenie po parkietach wystaw. Ich przeciwieństwem są bardzo sprawne rajdowe buggy, które niejednokrotnie wygrywają w rajdach-maratonach.
Podczas operacji "Pustynna burza" buggy mogły sprawdzić się w walce. Pojazdy DPV (od ang. skrótu pustynny pojazd patrolowy), względnie FAV (od: pojazd szybkiego ataku) poruszały się w terenie żwawiej niż Hummery, ale nie dawały kierowcy osłony przed ostrzałem, w związku z czym armia ograniczyła ich stosowanie. Wyglądały jak żywcem wzięte z "Mad Maxa". Groźne i uzbrojone po zęby.
Buggy to jednak przede wszystkim ocean, plaża, słońce i cień palmy, które można zaparkować we własnym garażu.
.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?