Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Docieranie auta. Czy nadal jest konieczne?

Konrad Grobel
Kiedyś kupno nowego auta wiązało się z przestrzeganiem kilku zasad dotyczących jego początkowej eksploatacji, czy jednak nadal one obowiązują?Fot. Archiwum
Kiedyś kupno nowego auta wiązało się z przestrzeganiem kilku zasad dotyczących jego początkowej eksploatacji, czy jednak nadal one obowiązują?Fot. Archiwum
Kiedyś kupno nowego auta wiązało się z przestrzeganiem kilku zasad dotyczących jego początkowej eksploatacji, czy jednak nadal one obowiązują?

W tak zwanych starych, dobrych czasach, kupując nowe auto, producent przekazywał nabywcy za pomocą instrukcji (lub poprzez sprzedawcę z salonu) kilka podstawowych zasad dotyczących użytkowania pojazdu. W dużej mierze chodziło o to, jak należy jeździć autem przez pierwszych kilka tysięcy kilometrów, aby samochód się „dotarł”. I ta legenda o „docieraniu” nadal funkcjonuje w świadomości nabywców. W szczególności u osób starszych lub tych, którzy pamiętają auta, które dziś można by było nazwać klasykami lub przynajmniej youngtimerami.

Docieranie auta. Tak było kiedyś

O co właściwie chodzi z tym docieraniem? Trzeba pamiętać, że 30-40 lat temu sposób wykonania samochodu znacznie odstawał od dzisiejszych standardów. Obecnie fabryki to niekiedy miejsca bardziej sterylne niż niejeden oddział szpitalny. W tamtym czasie smary, brud, wykonanie poszczególnych elementów silnika pozostawiało sporo do życzenia. Nie do końca dopasowane części auta, takie jak: tłoki, komory silnika, tarcze hamulcowe czy inne tego typu elementy były z dzisiejszego punktu widzenia niebezpiecznymi rzeczami, ale wtedy mieściły się w ramach, które pozwalały wypuścić samochód od producenta. By niedociągnięcia fabryczne zniwelować w jak najbardziej bezpieczny sposób użytkownik nowego pojazdu był ostrzegany, aby przynajmniej przez kilka tysięcy kilometrów nie szarżował, nie męczył elementów eksploatacyjnych, by regularnie pojawiał się w serwisie. Dopiero po przejechaniu odpowiedniej długości trasy auto było gotowe do właściwej jazdy, jaką obiecywał producent. Często można było odczuć różnicę pomiędzy tym, jak się auto prowadziło zaraz po wyjechaniu z salonu a tym, jakie było po zastosowaniu się do instrukcji. Różnica w stosunku do dzisiejszych czasów polega też na wykorzystywanych materiałach do budowy silników czy innych elementów auta. Z dzisiejszej perspektywy były to siermiężne produkty. Co jest warte odnotowania, technika docierania pojazdu nie dotyczyła wyłącznie aut tzw. masowych, ale również tych, które wtedy, jak i obecnie, nazywane są klasą premium.

Śmiało można stwierdzić, że każdy egzemplarz był testowany dopiero przez jego użytkownika, gdyż nie było tak szczegółowych przepisów, jakie mamy obecnie. Wszyscy wiedzieli, że należy się stosować do reguł, a jak ktoś nie miał chęci ich respektować to albo lądował na drzewie, albo w serwisie z wysokim rachunkiem do zapłacenia. Takie były po prostu czasy.

Docieranie auta. Na czym polega?

Jak to jednak wygląda obecnie? Czy docieranie w dalszym ciągu jest potrzebne? Czy królikiem doświadczalnym nadal jest kierowca? Czy jeszcze funkcjonuje zalecenie nieprzekraczania określonych prędkości na początku eksploatacji auta, nawet w przypadku samochodu sportowego, tylko dlatego, że jest to nowy pojazd? Żyjemy w czasach, gdy nawet najmniejsze działanie z zakresu produkcji samochodu i jego użytkowania jest obarczone wieloma przepisami unijnymi, państwowymi czy wewnątrz-firmowymi. Samochody zjeżdżające z taśmy produkcyjnej są sprawdzane na tysiące sposobów. Maszyny w większości przypadków zanim część trafi do złożenia są w stanie same określić, czy dany element spełnia określone wymogi. Pojazd jest „docierany” już u producenta, by kupujący mógł od początku korzystać z auta w pełnym zakresie. Także materiały, które są wykorzystywane w procesie produkcji, są zdecydowanie lepsze niż kiedyś. Aluminium tak szybko się nie nagrzewa, śmielej wchodzące włókno węglowe do aut masowych pozwala przesuwać granice w użytkowaniu, a nowoczesne oleje o wiele lepiej działają niż ich starsze odpowiedniki. Obecnie „docieranie” jest wykonywane przez wszystkich innych, tak, by użytkownik nie musiał sobie zawracać tym głowy. Silniki są lepiej i staranniej wykonywane, w przeciwnym razie nie przeszłyby rygorystycznych testów. Jednak jak przy każdym procesie zdarzają się błędy i nie każda część jest dotarta tak jak być powinna, a nie wiadomo, w którym egzemplarzu brakuje tej przysłowiowej kropki nad „i”. Z tego powodu producenci zalecają, by współcześnie produkowane pojazdy również „docierać na własną rękę”.

Kiedyś kupno nowego auta wiązało się z przestrzeganiem kilku zasad dotyczących jego początkowej eksploatacji, czy jednak nadal one obowiązują?Fot.Piotr
Kiedyś kupno nowego auta wiązało się z przestrzeganiem kilku zasad dotyczących jego początkowej eksploatacji, czy jednak nadal one obowiązują?

Fot.Piotr Krzyżanowski

- Odnośnie docierania silnika według wytycznych koncernowych: nowy silnik musi zostać dotarty w ciągu pierwszych 1500 kilometrów. Wszystkie ruchome elementy muszą się do siebie dostosować – mówi serwisowi Motofakty.pl Michał Radziejewski  kierownik serwisów marek Volkswagen i Skoda w sieci salonów Porsche Interauto w Warszawie. - W pierwszych godzinach pracy silnik ma wyższe tarcie wewnętrzne niż w późniejszym okresie. Przekłada się to również na spalanie paliwa. Po okresie dotarcia można zaobserwować nieco mniejsze spalanie - dodaje.

Zaleca się aby do 1000 kilometrów:

  • nie stosować pełnego przyspieszenia,
  • nie obciążać silnika więcej niż 2/3 obrotów maksymalnych,
  • nie jechać z przyczepą ze względu na większe obciążenie,

Pomiędzy 1000 a 1500 kilometrów:

  • stopniowo zwiększać prędkość oraz prędkość obrotową silnika.

- Sposób jazdy przez pierwszych 1500 km wpływa również na jakość silnika. Dotarcie z wyczuciem nowego silnika zwiększa jego żywotność przy jednoczesnym niższym zużyciu oleju silnikowego – mówi Radziejewski.

Jak widać z powyższej wypowiedzi, myli się ten kto sądzi, że skoro wszystko jest perfekcyjnie przygotowane to nie musi przejmować się „dotarciem” auta. Maszyny również się mylą i potrzebny jest człowiek, który wszystkiego dopilnuje. A to drzwi opadły w momencie produkcji i listwa nie jest spasowana, a to użyto niewłaściwego komponentu i proces przystosowywania auta powinien być dłuższy. Stare czasy dają o sobie znać raz na jakiś czas. Dlatego sprzedający przypominają klientom podczas wydawania kluczyka, by przez pierwszych kilka tysięcy kilometrów jeździli delikatniej, co może skutkować mniejszym spalaniem czy wolniejszym niszczeniem się części eksploatacyjnych. Kluczowa jest również sytuacja, by użytkownik przyjechał do serwisu na pierwszy przegląd wtedy, kiedy tego wymaga producent (w zależności od marki pomiędzy 20-30 tysiącami km). Auto musi „nauczyć się” naszego stylu jazdy. Warto też odpowiednio wcześniej wymienić na nowy olej silnikowy. Te nieznacznie wyższe wydatki, na pewno opłacą nam się w przyszłości.

„Docieranie” chociaż nie jest tak powszechne jak dawniej i nie wygląda tak jak kiedyś, to nadal funkcjonuje. Ważne, byśmy pamiętali, że każdy mechanizm, każda konstrukcja, ma także swój „wiek dziecięcy” i powinniśmy w tym pierwszym okresie zwrócić szczególną uwagę na jej zachowanie. Nie eksploatować do granic technicznych i reagować zawsze, kiedy wydarzy się coś co odbiega od normy. Tak „łagodnie traktowany” samochód na pewno odwdzięczy się nam w późniejszej eksploatacji. 

Zobacz także: Kia Picanto w naszym teście

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Droga księżycowa w Gdyni, czyli Marszewska Góra

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty