Dzikie zwierzęta na drodze. O włos od wypadku (video)
Data publikacji: Autor: (mm) STORYFUL/x-news

Całe zdarzenie zarejestrowała kobieta, która jadąc drogą zauważyła bójkę misiów. Australijka zatrzymała swój samochód i po pewnym czasie zdołała przegonić zwierzęta z drogi.
Redakcja poleca:
Egzamin na prawo jazdy trzeba będzie zdawać co roku?
Najlepsze trasy dla motocyklistów w Polsce
Czy warto kupić używaną Skodę Octavię II?
Bardzo często zderzenie z dziką zwierzyną wiąże się z poniesieniem tak znaczących strat materialnych, że samochód nadaje się jedynie na złom. Ma to miejsce w przypadku zderzenia z większymi osobnikami. Niestety, zdarzają się również wypadki śmiertelne.
Zachowanie zwierząt, jest całkowicie nieprzewidywalne, warto więc zachować szczególną ostrożność, zwłaszcza poruszając się przez tereny zalesione. To ważne nie tylko ze względu na bezpieczeństwo, ale i fakt, że dochodzenie odszkodowania w takich przypadkach może być bardzo uciążliwe.
Zderzenie z dzikim zwierzęciem. Co z odszkodowaniem?
Jeżeli nasz samochód zderzył się ze zwierzyną łowną (np. dzik, sarna, jeleń, łoś) podczas polowania, to za stratę odpowiada zarządca obwodu łowieckiego, na którym spoczywa obowiązek wykupienia polisy OC. Jeżeli ustalimy, które koło łowieckie mieści się na danym obszarze i czy w chwili zdarzenia odbywało się polowanie, to możemy więc liczyć na wypłatę odszkodowania z tytułu OC.
Całkiem inaczej jest w sytuacji, w której polowania nie było lub zderzyliśmy się z dzikim zwierzęciem, które nie zalicza się do zwierzyny łownej, np. z rysiem. Wówczas za szkody odpowiada zarządca drogi, pod warunkiem, że na feralnym obszarze nie obowiązywał znak ostrzegawczy A-18b (“uwaga, dzikie zwierzęta”). Jego postawienie na drodze w praktyce przekreśla jakiekolwiek szanse na uzyskanie odszkodowania. Pozostaje nam wówczas naprawa samochodu z własnego autocasco lub - gdy go nie mamy - z własnej kieszeni.
Polecamy: Co ma do zaoferowania Volkswagen up!?