Hyundai Tucson kontra SsangYong Korando
Data publikacji: Autor: Dariusz Dobosz

W obu przypadkach mamy do czynienia z zupełnie nowymi konstrukcjami, wprowadzonymi na rynek w 2010 (Korando) i w 2015 r. (Tucson), opatrzonych nowymi, ale znajomo brzmiącymi przydomkami. Skąd się wzięły? Po prostu – koreańscy producenci sięgnęli do przeszłości i reaktywowali znane już wcześniej nazwy. Hyundai prezentując drugą generację Tucsona w 2009 r. przemianował go w Europie na ix35, a teraz, wraz z trzecią generacją, powrócił do dawnej nazwy. SsangYong rozstał się z nazwą Korando na niektórych rynkach (także na polskim) w 2006 r., przywracając ją dla obecnie produkowanej generacji modelu. Dla nas trzeciej, dla innych czwartej albo piątej. Z użytkowego punktu widzenia ta numeracja nie ma większego znaczenia. Współczesny Korando tak jest nowoczesnym, interesującym pod wieloma względami autem rekreacyjnym, trzymającym większość standardów tego segmentu rynkowego. Zawdzięcza to po części modernizacjom przeprowadzonym w 2012 i pod koniec 2015 r. Jak prezentuje się na tle Tucsona, zbierającego bardzo pochlebne opinie?
Korando nie wyróżnia się szczególnie spośród kompaktowych SUV-ów, ale ma proporcjonalną, miłą dla oka sylwetkę. Nieco indywidualności nadają mu zgrabnie zaprojektowane detale tworzące przedni pas auta. Masywna postura budzi zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Generalnie nadwozie stworzone Giogetto Giugiaro to kawał naprawdę dobrej roboty. Karoseria Tucsona wyszła spod ręki Petera Schreyera, byłego projektanta koncernu VW, a od 2006 r. twórcy estetycznej rewolucji w Kia i Hyundaiu. W przypadku koreańskich aut Schreyer nie sięga jednak po wyjątkowo spektakularne pomysły, co widać również w Tucsonie. Praktycznie jedynym, bardzo wyrazistym elementem jest w nim potężna osłona chłodnicy o modnym obecnie, wielokątowym kształcie. Reszta jest wyraźnie spokojniejsza i raczej typowa dla aut spod znaku samochodowej rekreacji. Bardziej dynamiczna sylwetka Tucsona to efekt śmielszego zastosowania ostrych linii i wprowadzenie ciekawszych niż w Korando detali – wnęk ze światłami przeciwmgielnymi i dziennymi, wydłużonych tylnych lamp czy przetłoczeń elegancko profilujących nadkola i drzwi.
Wnętrza obu aut są bardzo podobne pod względem wzornictwa, co widać szczególnie po deskach rozdzielczych. Panuje tu estetyczny spokój, nie silono się na ekstrawagancję. Kierowcy obu modeli mają przed oczami dwa okrągłe, sporych rozmiarów wskaźniki. W Korando zamontowano między nimi mały wyświetlacz z licznikiem kilometrów, paliwomierzem i wskaźnikiem temperatury silnika. Taki wyświetlacz ma też Tucson, ale jest on nieco większy i przekazuje więcej informacji. Wskaźniki temperatury i poziomu paliwa umieszczono w obrotomierzu i prędkościomierzu. Tucson ma szerszą centralną konsolę, która optycznie poszerza samochód. Pod względem jakości wykończenia Hyundai przewyższa rywala. Przedział pasażerski dopracowano niemal do perfekcji. W Korando można znaleźć miejsca, gdzie producent próbował trochę zaoszczędzić, ale w żadnym razie nie jest to rażące. Wnętrze Korando zostawia dobre wrażenie, także pod względem przestronności. Za przednimi fotelami jest co prawda nieco mniej miejsca niż w Tucsonie, jednak nie na tyle by cierpiała na tym wygoda jazdy.
Redakcja poleca:
Samochód na gaz. Niezbędne formalności
Te auta są najpopularniejsze w Polsce
Toyota Celica z filmu „Chłopaki nie płaczą". Jak dziś wygląda auto?
Na szosie oba modele pokazują, że ich nowoczesne podwozia z wielowahaczowymi zawieszeniami tylnymi dobrze trzymają w ryzach te mocno podwyższone kompakty. Precyzja prowadzenia Tucsona jest bez zarzutu, wyzbyto się tu wszelkich przypadłości jakie miały kiedyś koreańskie auta. O Korando można by powiedzieć to samo, gdyby nie zbyt mocne wspomaganie układu kierowniczego, trochę utrudniające dynamiczną jazdę. W silnikach różnice są bardziej znaczące. Turbodiesel Tucsona kulturą pracy i niskim poziomem hałasu równa do najlepszych, dynamiką i elastycznością również. Korando przyśpiesza z podobną jak Tucson werwą, ale producent nie chwali się konkretnym wynikiem sprintu do „setki”. SsangYong przegrywa więc walkowerem. Znacząco niższa w Korando jest prędkość maksymalna. Ale zostawmy na boku sekundy i przyjrzyjmy się charakterowi turbodiesla 2.2. A jest on dość szorstki, silnik pracuje głośno i chrapliwie. Słychać to również we wnętrzu auta, choć starano się jak najskuteczniej go wytłumić. Niby drobny mankament, ale zostawia cień na dobrym, ogólnym wizerunku Korando.

- Poprzednie zdjęcie
- 1 / 13
- Następne zdjęcie
Hyundai Tucson
Hyundai prezentując drugą generację Tucsona w 2009 r. przemianował go w Europie na ix35, a teraz, wraz z trzecią generacją, powrócił do dawnej nazwy.
Fot. Dariusz Dobosz