Jestem dobrym kierowcą - czy aby na pewno?

(ip)
W miarę zdobywania doświadczenia za kierownicą, coraz odważniej poczynamy sobie na drodze. Tymczasem doświadczonego i dobrego kierowcę poznać można nie po tym, że wyprzedza pozostałych. Wysokie umiejętności to dla niego rezerwa bezpieczeństwa, a nie zachęta do podejmowania coraz większego ryzyka.

Warto zatem przytoczyć najczęściej występujące wśród kierowców mity,

Fot. Archiwum Polskapresse
Fot. Archiwum Polskapresse

dotyczące szybkiej i bezpiecznej jazdy. W wielu przypadkach całkowicie mijają się one z prawdą.

Jeżeli nie przekraczam ograniczeń prędkości, to w każdych warunkach jadę bezpiecznie.

To nie prawda. Prędkości pokazane na znakach jako maksymalne dopuszczalne na danym odcinku drogi mogą być bezpieczne przy dobrej pogodzie i suchej jezdni, ale np. podczas opadu deszczu lub śniegu trzeba jechać znacznie wolniej, by nie spowodować ryzyka kolizji. Dlatego prędkość jazdy trzeba stale dostosowywać do warunków, pamiętając przy tym, aby nie była ona wyższa, niż dozwolona przepisami ruchu drogowego. To jednak nie wszystko - pozostaje jeszcze kwestia np. sytuacji na drodze i aktualnej kondycji kierującego, o czym piszemy w punkcie czwartym.


Fot. Archiwum Polskapresse
Fot. Archiwum Polskapresse


Zderzenie z twardą przeszkodą można porównać do sytuacji, w której auto podniesiemy dźwigiem za tylny hak holowniczy i zrzucimy na ziemię. Zderzenie przy prędkości 80 km/h odpowiada zrzuceniu auta z wysokości 25 m, a zderzenie przy 100 km/h ma podobne skutki, jak spadek pojazdu z wysokości 40 m, czyli z mniej więcej dwunastego piętra wieżowca.

Tak, to prawda, chociaż wydaje się, że wzrost prędkości jazdy o 25 proc. powinien odpowiadać takiemu samemu przyrostowi energii zderzenia. Czyli jeżeli założymy, że zrzucenie auta z wysokości 25 m odpowiada zderzeniu na drodze z przeszkodą przy prędkości 80 km/h, to zwiększając prędkość do 100 km/h musielibyśmy zrzucić pojazd z wysokości o 25 proc. większej - czyli 31 m i 25 cm - aby uzyskać porównywalne skutki uderzenia. Fizyka jednak udowadnia, że jest inaczej. Otóż okazuje się, że zwiększenie prędkości jazdy z 80 do 100 km/h powoduje, że skutki kolizji będą odpowiadały zrzuceniu pojazdu nie z wysokości 31 m, a z 40 m. A to oznacza, że zwiększenie prędkości o 25 proc. powoduje wzrost energii zderzenia, a co za tym idzie powagi skutków kolizji, o 60 proc. Jeżeli to jeszcze nie stanowi dla kogoś przestrogi wystarczającej, by przestrzegać ograniczeń prędkości, to podpowiemy, że zderzenie z twardą przeszkodą przy prędkości 180 km/h odpowiada zrzuceniu auta z wysokości prawie 130 (słownie: stu trzydziestu) metrów, czyli z mniej więcej… Czterdziestego piętra wieżowca!

Prędkość, przy której panujemy nad autem, jest zawsze bezpieczna.

To niestety ogromny błąd, popełniany przez kierowców, którzy uważają, że jeżeli są w stanie zapanować nad samochodem, to jest to zawsze prędkość bezpieczna dla nich, pasażerów i innych uczestników ruchu. W punkcie pierwszym napisaliśmy, że aby prowadzić bezpiecznie, trzeba stale dostosowywać prędkość jazdy do warunków atmosferycznych i stanu nawierzchni drogi. To zapewni nam panowanie nad pojazdem, ale dobry kierowca bierze pod uwagę również inne czynniki. Od ryzykanta wyróżnia go świadomość tego, że umysł kierującego może przetworzyć określoną liczbę informacji i ani jednej więcej. Co to oznacza w praktyce? Załóżmy, że na danym odcinku drogi wolno jechać z prędkością 90 km/h. Przy dobrej pogodzie i niewielkim ruchu taka prędkość rzeczywiście będzie rozsądna i bezpieczna. Jeżeli natomiast ruch jest duży, po poboczu poruszają się piesi i rowerzyści, a kierowcy często wykonują ryzykowne manewry np. wyprzedzania, to może się okazać, że nasz umysł nie nadąży za dynamicznie zmieniającą się sytuacją na drodze. Nie zdąży zaobserwować wszystkich uczestników ruchu, bo liczba docierających do nas informacji będzie zbyt duża, by podejmować trafne decyzje. Jeżeli dodatkowo droga będzie obfitowała w skrzyżowania, ostre zakręty i przystanki autobusowe, z których ruszają podmiejskie autobusy, to może się okazać, że w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do 90 km/h będziemy musieli zwolnić do 60 km/h, aby być w

Fot. GDDKiA
Fot. GDDKiA

stanie skutecznie obserwować drogę, a nie liczyć na to, że "tym razem znowu się uda". Dodatkowo, wraz ze zmęczeniem kierowcy, podzielność jego uwagi oraz szybkość reagowania ulegają pogorszeniu - dlatego jeżeli jesteśmy zmęczeni, to powinniśmy prowadzić ostrożniej.

Droga zatrzymania samochodu w rzeczywistej sytuacji drogowej jest znacznie dłuższa, niż wyniki uzyskiwane w testach samochodów.

Tak, to prawda. Mierzona w testach droga hamowania pojazdu odpowiada odległości, jaką przejedzie on od momentu zadziałania hamulców, do zatrzymania auta. W dodatku testy przeprowadzane są w idealnych warunkach, a za kierownicą siedzi profesjonalista, który tego rodzaju testy wykonywał już setki razy. Tymczasem w rzeczywistej sytuacji drogowej musimy doliczyć czas, jaki upłynie od zauważenia niebezpieczeństwa, do reakcji kierującego, który dopiero po chwili wciśnie pedał hamulca. Dodatkowo, nie każdy kierujący wciska pedał z odpowiednio dużą siłą, nawet jeśli wydaje mu się, że jest inaczej. Jaki jest tego efekt? Droga hamowania nowoczesnego samochodu osobowego z prędkości 100 km/h mierzona w testach drogowych wynosi ok. 35-38 metrów. Ale droga, jaką auto prowadzone przez przeciętnego kierowcę pokona do momentu zauważenia niebezpieczeństwa, do zatrzymania, to przy prędkości początkowej 100 km/h nawet 70 m.

Jeżeli będę jechać dwa razy szybciej, to droga zatrzymania auta wzrośnie również dwukrotnie.

Takie założenie jest przesadnie optymistyczne. Prawda jest taka, że o ile prowadzone przez przeciętnego kierowcę auto jadące z prędkością 50 km/h po suchej nawierzchni asfaltowej jest w stanie zatrzymać się po przejechaniu ok. 25 metrów od chwili zauważenia niebezpieczeństwa, o tyle zwiększenie prędkości jazdy do 100 km/h wydłuży drogę zatrzymania do ok. 70 metrów.

Na obszarze zabudowanym przekroczenie prędkości o 10 km/h nie ma większego znaczenia dla bezpieczeństwa na drodze.

Fot. Archiwum Polskapresse
Fot. Archiwum Polskapresse

To mit. Załóżmy, że jedziesz samochodem z prędkością 50 km/h. Nagle na drogę wbiega pieszy. Wciskasz z całej siły pedał hamulca i szczęśliwie zatrzymujesz się pół metra przed pieszym, który zaskoczony tym, że nadjeżdżasz, zamiast opuścić jezdnię, z przerażenia się na niej zatrzymał. Oboje mieliście dużo szczęścia, ale wypadku udało się uniknąć również dlatego, że przestrzegasz ograniczeń prędkości. Gdyby jednak Twoje auto poruszało się zaledwie o 10 km/h szybciej, to w tej samej sytuacji udałoby się je zatrzymać dopiero o dwie długości samochodu za miejscem, gdzie na jezdni stał pieszy, bo droga zatrzymania auta wydłużyłaby się o kilka decydujących metrów.

W wielu miejscowościach drogi mają nawierzchnię tak dobrą, jak na autostradzie. Po co więc trzeba tam jechać zaledwie 50 km/h?

To dość powszechne wątpliwości, jednak w obszarze zabudowanym to nie jakość drogi stanowi o potrzebie zmniejszenia prędkości jazdy. W obszarze zabudowanym znajduje się więcej skrzyżowań, a po drodze porusza się więcej pieszych i rowerzystów. Wzdłuż jezdni mogą się znajdować np. szkoły, chodniki, które trzeba bacznie obserwować. Do kierowcy dociera wiele informacji na raz i po przekroczeniu pewnego progu prędkości nie byłby on w stanie zarejestrować i przetworzyć wszystkich danych. Dlatego trzeba jechać wolniej, aby niczego istotnego nie przegapić. I jeszcze słowo o pieszych - dla ich przeżycia bardzo ważna jest prędkość jazdy samochodów. Oto dane dla tych, którzy buntują się na samą myśl o zwalnianiu na obszarach zabudowanych. Otóż gdyby w pieszego uderzyło auto jadące z prędkością 30 km/h, szanse przeżycia pieszego wyniosłyby nawet 90 proc. Przy prędkości 50 km/h byłoby to już zaledwie 15 proc., a przy 60 km/h - prawie zero.

Pole widzenia kierującego zawęża się wraz ze wzrostem prędkości jazdy, nawet gdy jest on zupełnie trzeźwy i wypoczęty.

To niestety prawda. Jeżeli założymy, że na postoju kąt pola widzenia wynosi 180 stopni - czyli jesteśmy w stanie obserwować nie tylko to, co dzieje się z przodu, lecz także po bokach pojazdu - to przy prędkości 40 km/h kąt ten zmniejszy się do 100 stopni. Przy 70 km/h wyniesie 75 stopni, a przy 100 km/h

Fot. Archiwum Polskapresse
Fot. Archiwum Polskapresse

- 45 stopni. Natomiast jeżeli przyspieszymy do 130 km/h, pole widzenia zawęzi się do zaledwie 30 stopni. Dlatego tak szybko powinniśmy poruszać się tylko po drogach, które są do tego przystosowane, czyli mają odpowiednio zabezpieczone i przygotowane pobocza, siatki zabezpieczające przed wtargnięciem zwierząt, bezpieczne przejścia nad jezdnią itp. - czyli autostradach.

Podczas czołowego zderzenia dwóch pojazdów ich prędkości sumują się.

To także prawda. Jeżeli jedziemy z prędkością 100 km/h i uderzymy czołowo w pojazd jadący w przeciwnym kierunku z taką samą prędkością, skutki zderzenia będą podobne, jak w przypadku uderzenia autem jadącym 200 km/h w zaparkowany inny pojazd. Warto o tym pomyśleć, zanim zabierzemy się za ryzykowne wyprzedzanie.

W roku 2010 ponad 70 proc. wypadków wydarzyło się na obszarach zabudowanych.
To fakt. W roku 2010 zdecydowana większość wypadków, bo aż 71,7 proc., miała miejsce na obszarach zabudowanych. Dlatego, mając to na uwadze, warto przestrzegać ograniczeń prędkości w tych właśnie miejscach, ponieważ mają one ogromny wpływ na bezpieczeństwo na drogach.

Jestem dobrym kierowcą - czy aby na pewno?
Jestem dobrym kierowcą - czy aby na pewno?
Jestem dobrym kierowcą - czy aby na pewno?

Drogi zaufania - program ochrony życia i zdrowia ludzi na drogach
krajowych współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Funduszu
Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Infrastruktura i Środowisko

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty