Kręcenie licznika trudne do wykrycia

Robert Tomaszewski
Zakup auta z drugiej ręki bardzo często przypomina kupowanie kota w worku, gdyż nigdy do końca nie wiadomo czy samochód ma faktycznie taki przebieg, jaki wskazuje licznik, czy ktoś ingerował w jego zapisy.

Zakup auta z drugiej ręki bardzo często przypomina kupowanie kota w worku, gdyż nigdy do końca nie wiadomo czy samochód ma faktycznie taki przebieg, jaki wskazuje licznik, czy ktoś ingerował w jego zapisy.

 

Fot. Archiwum
Fot. Archiwum

A to przecież stan licznika ma nam powiedzieć, kiedy w przybliżeniu należy sprawdzić poszczególne części eksploatacyjne takie jak klocki hamulcowe, filtry czy wymienić rozrząd.

 

W kwestii prawnej drogomierz, czyli licznik kilometrów, został przez polskie przepisy potraktowany nieco ulgowo. Rozporządzenie Ministra Infrastruktury określające warunki techniczne pojazdów oraz zakres ich niezbędnego wyposażenia wskazuje jedynie, że samochód powinien posiadać prędkościomierz i drogomierz. Niestety przepisy nic nie mówią na temat jego homologacji ani o wymaganych zabezpieczeniach przed ingerencją w jego zapis, takich jak np. plomba.

 

 - Licznik tak naprawdę nie ma zabezpieczeń. Nie ma też żadnego znacznika, że należał od początku do konkretnego samochodu - mówi Robert Kasprzyk, specjalista od elektroniki samochodowej jednej z warszawskich ASO. - Jeśli ktoś zamontuje w samochodzie nowy licznik i zrobi to bez pozostawienia mechanicznych śladów, nikt nie będzie w stanie tego zweryfikować - dodaje Kasprzyk.

I rzeczywiście, fachowcy są zdania, że jeżeli za tzw. przekręcanie licznika weźmie się prawdziwy fachowiec to w przypadku nowoczesnych aut, z elektronicznymi licznikami, ingerencja taka jest w zasadzie nie do wykrycia.

 

Trochę lepiej sytuacja wygląda w przypadku liczników mechanicznych starego typu, gdyż posiadały one specjalne zapadki, które podczas przestawiania ulegają wyłamaniu.

 

W samochodach z elektronicznymi licznikami komputer pokładowy potrafi zapisywać dane na temat przebiegu auta (lub godzin pracy danego urządzenia) np. w sterownikach silnika, modułach świateł ksenonowych, modułach poduszek powietrznych lub sterowniku skrzyni biegów. Jeżeli korekty licznika dokonał średnio zorientowany mechanik to autoryzowana stacja obsługi bardzo często jest w stanie z pewnym marginesem błędu odpowiedzieć na pytanie czy wskazania licznika pokrywają się z rzeczywistym przebiegiem samochodu. Niestety wiele ze stacji ma zakaz udzielania takich informacji, jeżeli zapytanie nie jest skierowane bezpośrednio od właściciela pojazdu.

 

Są również producenci, którzy zabezpieczają swoje auta przed takim procederem. Między innymi jest to BMW i Volvo. Dane o stanie przejechanych kilometrów są tam zapisywane w czterech różnych modułach i niemożliwa jest ingerencja bez pozostawienia śladów.

 

Najczęstszym błędem kupującego jest nadmierne sugerowanie się stanem licznika. Przebieg auta powinien być jedynie punktem odniesienia podczas oględzin. Pod uwagę przy kupnie używanego samochodu powinno się brać jego wygląd i zużycie poszczególnych elementów - wytarcia na kierownicy, pedałach, zły stan opon, foteli, dywaników, gałki zmiany biegów. Poważniejsze oznaki zużycia elementów wnętrza auta występują dopiero po przejechaniu ok. 100 tys. km.

 

Fot. Archiwum
Fot. Archiwum

Warto również porównywać stopień zniszczenia poszczególnych elementów wnętrza, gdyż te, które są łatwiejsze do wymiany takie jak np. gałka dźwigni zmiany biegów czy też nakładki na pedały często są wymieniane tuż przed sprzedażą. Znacznie trudniej jest wymienić kierownicę, (choć też to się zdarza) czy też tapicerkę drzwi lub foteli. Dlatego jeżeli widzimy, że gałka zmiany biegów jest jak nowa a kierownica aż się błyszczy od wytarcia to można nabrać podejrzeń, co do intencji sprzedającego.

 

Dobrze jest również spytać o książkę serwisową pojazdu. Na jej postawie można ustalić częstotliwość przeglądów a co za tym idzie intensywność, z jaką był eksploatowany. Dzięki temu mamy dostęp do bazy napraw, jakie zostały wykonane w samochodzie. Niestety tutaj także serwisy niechętnie udzielają informacji osobom trzecim.

 

A co zrobić, jeśli auto zostało zakupione ze sfałszowanym licznikiem a my jesteśmy już jego "szczęśliwym" posiadaczem? Sytuacja wbrew pozorom nie jest beznadziejna.

 

Jeżeli w jakiś sposób uda nam się udowodnić, że licznik rzeczywiście został skorygowany to padliśmy ofiarą oszustwa zabronionego prawem. Chociaż przepisy prawa ruchu drogowego nie zakazują majsterkowania przy liczniku, ale już przepisy kodeksu karnego zabraniają takich praktyk.

 

- Oszustwo, zgodnie z kodeksem karnym, to doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w celu uzyskania korzyści majątkowej. Cofnięcie licznika zwiększa wartość samochodu, ponieważ każdy kupujący patrzy na liczbę przejechanych kilometrów. Jest to, więc świadome działanie - tłumaczy Sławomir Ulatowski, prawnik Federacji Konsumentów.

 

Również na gruncie prawa cywilnego można powoływać na art. 84. Kodeksu cywilnego, który mówi, że istnieje możliwość uchylenia się od skutków prawnych oświadczenia woli złożonego pod wpływem błędu. A więc jeżeli ktoś uważa, że został oszukany, może złożyć pismo, że uchyla się od skutków oświadczenia. Wtedy umowę uważa się za nieistniejącą, ponieważ była ona dotknięta błędem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty