Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Król powrócił. Jeremy Clarkson znów na ustach całego świata

Kacper Rogacin
Niepokorny dziennikarz był już niemal na dnie. Spiętrzenie osobistych problemów oraz porywczy charakter sprawiły, że pożegnał się z programem Top Gear. Teraz znów jest na fali, robi to co lubi i świat go za to kocha.

To znowu on. Choć był już naprawdę blisko dna, znów powrócił na szczyt. Jeremy Clarkson uporał się z licznymi problemami i dziś odnosi sukcesy z nowym programem motoryzacyjnym. Jednocześnie na rynku pojawiła się jego kolejna książka: „Świat według Clarksona. Tak jak mówiłem...”, która z miejsca wskoczyła na szczyty list bestsellerów. 56-letni dziennikarz, który w ostatnim czasie wielokrotnie był o krok od upadku,  znów jest na ustach całego świata motoryzacyjnego. I to nie z powodu kolejnych skandali.

Gdy ponad rok temu BBC rezygnowało z niepoprawnego Brytyjczyka, tysiące jego fanów obawiały się, że to może być koniec jednej z najbardziej błyskotliwych karier w historii show biznesu. Clarkson stworzył przecież od podstaw Top Gear i swoją niepoprawnością i bezkompromisowością regularnie przyciągał przed telewizory miliony telewidzów na całym świecie. I nagle program miał się rozsypać, a reputacja dziennikarza została poważnie osłabiona.

Świat Clarksona po raz kolejny się zawalił. Niewiele wcześniej zmarła jego matka, a na domiar złego, rozsypało się jego małżeństwo. W 2014 jego żona Frances Cain, która była zarazem menedżerką i współautorką fortuny Jeremy’ego, wniosła o rozwód. Powodem miały być romanse i zdrady Clarksona, o których informowały media brukowe. Frances, która urodziła Clarksonowi trójkę dzieci, nie ukrywała, że w ramach swoistego rewanżu pragnie oskubać męża z jak największej części jego majątku, szacowanego wtedy na około 150 mln złotych.

Po rozpadzie małżeństwa i śmierci matki, Clarkson rzucił się w wir pracy. Jak sam przyznawał, Top Gear pozwalał mu zapomnieć o problemach, dawał mu radość i ukojenie. Za chwilę przyszedł jednak kolejny cios – u Clarksona zdiagnozowano guz na języku, który według lekarza był nowotworem (ostatecznie okazało się, że był to fałszywy alarm). Ta wiadomość miała przelać czarę goryczy i doprowadzić Brytyjczyka do załamania, czego skutkiem był incydent z producentem Top Gear. „Przez te straty całkowicie poświęciłem się pracy. I teraz, jak na ironię, ją też straciłem” - pisał, niedługo po odejściu z BBC.

Fani zorganizowali ruch poparcia dla Clarksona, który otrzymywał dziesiątki tysięcy podnoszących na duchu wiadomości. Sam przyznał jednak w jednym z felietonów, że nie chciał mieć już więcej do czynienia z telewizją. „Wszyscy współczuliśmy Jeremy’emu. Zrobił coś, czego nie powinien, ale tego żałował. Myśleliśmy, że Top Gear będzie trwał wiecznie, ale  wszystko się posypało” - tak sytuację komentował w rozmowie z Agencją Informacyjną Polska Press Richard Porter, były scenarzysta Top Gear.

Ostatecznie, po dłuższej przerwie, Clarkson postanowił powrócić do telewizji. Z ofertą dla trójki byłych prezenterów TG (oprócz Clarksona są to Richard Hammond i James May) zgłosiło się wiele firm, m.in. z Rosji, Bliskiego Wschodu czy USA. Trio wybrało  amerykański kierunek.

[page_break]

Fot. materiały prasowe„Jak już zapewne wiecie, jesteśmy obecnie związani z Amazon Prime. Żadnych reklam. Żadnych ingerencji w treść naszego programu. A do tego budżet na tyle duży, żebyśmy mogli robić wszystko, co tylko nam się zamarzy” - pisze Clarkson w swojej nowej książce. Była trójka z Top Gear podpisała wielomilionowy kontrakt z Amazonem, który zaowocował nowym programem – The Grand Tour. Show dopiero wystartowało, ale już bije rekordy oglądalności i przyciąga przed telewizory miliony fanów.

Jak tymczasem ma się Top Gear? Po odejściu Clarksona, Hammonda i May’a, prowadzącymi zostali Chris Evans i Matt LeBlanc i – delikatnie mówiąc – nie wiedzie im się najlepiej. Program dołuje  i nic dziwnego, w końcu Top Gear opierało się tak naprawdę nie na superszybkich samochodach, ale na trzech facetach w średnim wieku, którzy potrafili wzbudzić w widzach emocje, nawet… prowadząc Poloneza.

Dowodem na powrót Clarksona do najwyższej formy jest też jego najnowsza książka. „Tak jak mówiłem...” to już szósta część cyklu „Świat według Clarksona”. Tym razem na początku autor umieścił parę stron wyjaśnienia tego, co działo się w jego życiu w ostatnich miesiącach. W swoim najlepszym stylu skomentował na przykład odejście z Top Gear: „Po tym jak BBC postanowiło nie odnawiać ze mną kontraktu, nie bardzo wiedziałem, co ze sobą zrobić. Udałem się więc do pubu i świetnie się bawiłem” - pisze, dodając, że zabawa w pubie trwała mniej więcej tydzień.

Clarkson uporał się z własnymi problemami i znów fenomenalnie punktuje absurdy życia codziennego. Pojęcie poprawności politycznej dla niego nie istnieje, dzięki czemu w mocnych słowach wypowiada się na temat imigrantów z Bliskiego Wschodu, polityków oraz… listy szkolnych lektur. Jego zdaniem, dzieła Szekspira i tym podobne powinny wylądować na śmietniku. W zamian, uczniowie powinni czytać dobre, wciągające powieści przygodowe, co zachęci ich do sięgania po inne książki. W często absurdalnych stwierdzeniach nie brak więc logiki – jak to u Clarksona.

Czas pokazał, że Jeremy Clarkson bez Top Gear może istnieć, ale Top Gear bez swojego największego asa, raczej nie. Swoją bezkompromisowością Clarkson wzbudza skrajne emocje – jedni go kochają, inni pałają do niego nienawiścią. Jedno jest pewne – bez kogoś takiego jak Clarkson, świat byłby zdecydowanie bardziej szary i ponury, jak… nowa flaga Wielkiej Brytanii, autorstwa właśnie Clarksona. Ale o tym, przeczytacie w książce.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty