Kto konstruuje driftowozy?

Zanim zobaczymy nasze ulubione samochody w akcji _– _ktoś musi je zbudować. No właśnie… Kto tak naprawdę buduje te kilkuset konne potwory, które cieszą nasze oczy? Odpowiedź nie jest jednoznaczna.

Niektórzy drifterzy sami konstruują auta dla siebie oraz innych zawodników. Dobrym przykładem jest Marcin „Steve” Carzasty. W zawodach ligi Drift Masters Grand Prix możecie oglądać go za sterami Nissana S14, którego sam dla siebie zbudował. Własnoręczne tworzenie aut i serwisowanie ich podczas zawodów - jak widać, nie przeszkadza w osiąganiu przyzwoitych wyników. W tym momencie popularny „Steve” zajmuje 9. pozycję w klasyfikacji generalnej DMGP, a w Płocku udało mu się zająć drugie miejsce podczas sobotniej – nocnej rundy.

– Uważam, że bycie jednocześnie konstruktorem i kierowcą wręcz pomaga. Osoba, która ma mechaniczną wiedzę sama jest w stanie wyczuć kiedy w aucie pojawia się jakaś usterka i szybko jej zaradzić. Do tego samemu można ustawić swój driftowóz według własnych preferencji. Co za tym idzie, znając możliwości ustawień swojego auta, można go skonfigurować pod dany tor

– opowiada Marcin „Steve” Carzasty.

Kierowca z Warszawy poza swoim samochodem, zbudował m.in. Nissana S13, którym w Polsce jeździ James Deane. Tym autem – Irlandczyk, wygrał 3. rundę DMGP w Płocku. – Serwisujemy sporo samochodów driftingowych. Czasami jest tak, że ja i moi mechanicy pomagamy kolegom z innych teamów w naprawianiu ich pojazdów w trakcie zawodów – dodaje Steve.

Choć przykład Marcina Carzastego naprawdę robi wrażenie to w większości przypadków jest wyraźny podział obowiązków – kierowca i konstruktor. Ta formuła sprawdza się w Budmat Auto Drift Team. Tam za budowanie aut odpowiedzialny jest Grzegorz Chmielowiec. Człowiek, który w driftingowym środowisku jest znany jako Gelo, czuwa nad dobrą kondycją swoich dzieł także podczas zawodów. Jego projekty to m.in. żółte Nissany – S14 i Skyline, którymi jeździ Piotr Więcek i „Landryna” Dawida Karkosika oraz swoista wisienka na torcie, Nissany 370Z z Budmatu.

Konstruktor był kiedyś aktywnym zawodnikiem. – Wystartowałem w kilku amatorskich imprezach gdy drifting rodził się w Polsce. Organizowałem także treningi w Ułężu. Jednak z braku czasu nie mogłem tego robić dalej bo często wyjeżdżamy i mamy dużo aut do obsługi. Wciąż mnie ciągnie do jazdy – gdyby nadarzyła się okazja - kto wie? Może bym jeszcze pojeździł – twierdzi Grzegorz Chmielowiec.