Kwiaty przy drodze

Jerzy Iwaszkiewicz
W Polsce jak nigdzie na świecie przy drogach są cmentarze. Stoją krzyże, świeże kwiaty, palą się świeczki i nikt za nic nie odpowiada. Śmierć w Polsce jest bezkarna.

W Polsce z reguły za wypadki odpowiedzialni są nieboszczycy. Jak spadnie samolot, to nigdy nie jest winien konstruktor czy fabryka, nigdy nic się nie popsuło, tylko pilot popełnił błąd i wszystko można na niego zwalić, bo nie żyje.

 

Na drogach policja przyjmuje równie wygodną formułkę. Kierowca jechał za szybko i nie zapanował nad samochodem, chociaż wiadomo, że wyleciał z drogi, bo była dziurawa.

 

Tak jest i tym razem w sprawie wypadku samochodu Ferrari, w którym Maciej Zientarski i Jarosław Zabiega rozbili się na ul. Puławskiej w Warszawie. Żyli szybko i szybko zginęli. Zabiega na miejscu, Zientarski walczy o życie w szpitalu. Ma w kilku miejscach złamany kręgosłup.

Kwiaty przy drodze

 

Przyjęto wersję, że jechali 200 km/h bez pasów. Jest to wersja wygodna, nikt inny już za nic nie musi odpowiadać, chociaż nic nie wiadomo tu na pewno, pasy się urywają, tak jak nie wiadomo, czy Zabiega żył jeszcze, kiedy się spalił. Tydzień wcześniej jeździliśmy na torze we Francji. Był lubiany, umiał śmiać się do życia.

 

Mówi się więc o szybkości, ale pomija fatalny stan jezdni. Mulda wyrzuca samochody. Co chwila zdarzają się tu wypadki. Zginęły już trzy osoby. Świeżo wypudrowana rzecznik Zarządu Dróg Miejskich oświadczyła, że oni o muldzie owszem wiedzieli i remont mają w planie. To jest właśnie prawda o polskich drogach. Ciągle nie wiadomo, ile osób musi zginąć, aby załatali dziurę.

 

Dziurawa jest cała Polska. Formalnie odpowiedzialność za stan dróg ponoszą administracje tych dróg, tyle że jak do tej pory nie było ani jednego wyroku skazującego za śmierć spowodowaną złym stanem drogi. Powiedzmy wprost, jak jeden dyrektor pójdzie siedzieć za spowodowanie śmierci, to drugi zacznie łatać dziury. Na razie nie musi, bo w razie czego i tak wszystko zwali się na nieboszczyków.

 

Ferrari jechało jak szalone, nie ma znaczenia, czy 200, czy 150 km/h, ale prawda o tym wypadku jest dość prosta. Gdyby jechali 50 km/h, a taki znak stoi, nie byłoby wypadku, ale gdyby nie było muldy, to nie wypadliby z jezdni. Znaki poza tym nic w Polsce nie znaczą i dlatego nikt ich nie przestrzega. Na nowej, trzypasmowej jezdni tej samej ul. Puławskiej, ale dalej, przez Pyry, obowiązuje szybkość 50 km/h, ale jeszcze dalej, przed Piasecznem, już 70 km/h, chociaż droga jest tam wąska i dziurawa. Powinno być odwrotnie, a jest bez sensu.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty