Mafia gazowa?
Data publikacji: Autor: Mieczysław Teer

Większość z półtoramilionowej rzeszy właścicieli samochodów wyposażonych w instalację gazową wiele razy przeżyła sytuację, gdy po zatankowaniu gazu silnik ich pojazdu zaczął się krztusić, a jego moc zdecydowanie spadła. Nie ma w tym nic dziwnego - w czasie wyrywkowego, sondażowego badania jakości autogazu przez Inspekcję Handlową wyszło na jaw, że aż 41 procent badanych próbek nie spełnia polskich norm!
Cały problem polega na tym, że badania były w zasadzie sztuką dla sztuki.
Interpelowany przez posła Zbigniewa Nowaka zastępca Głównego Inspektora Inspekcji Handlowej Bogumił Ciaś przyznał to, informując, że „w chwili obecnej żadne przepisy prawa materialnego nie nakładają na przedsiębiorców obowiązku posiadania świadectw jakości czy atestów na oferowany konsumentom gaz LPG lub paliwa ciekłe. Aktualnie stosowanie Polskich Norm, zgodnie z zapisami ustawy z dnia 12 września 2002 r. o normalizacji (Dz. U. Nr 169, póz. 1386 z późn. zm.) jest dobrowolne.”
Skandal
Mówiąc wprost - stacje LPG mogą w majestacie prawa sprzedawać ostatni chłam niszczący silniki pojazdów, a władze i organa III Rzeczpospolitej mogą jedynie złożyć nabywcom tego szajsu wyrazy głębokiego współczucia.
W każdym normalnym kraju, gdyby ujawniono taki skandal, tego samego dnia poleciałyby głowy odpowiedzialnych zań urzędników, z ministrami włącznie!
W każdym normalnym kraju następnego dnia powołano by nadzwyczajny zespół specjalistów z zakresu techniki, jakości paliw i legislacji z zadaniem, aby w terminie kilku dni przygotowano nowelizację ustawy o monitoringu jakości paliw (choćby mieli pracować po nocach).
W każdym normalnym kraju po miesiącu, dzięki skierowaniu projektu na szybką ścieżkę legislacyjną, nowelizacja zostałaby opublikowana w dzienniku ustaw, a inspektorzy Inspekcji Handlowej rozpoczęliby intensywne kontrole stacji i stacyjek sprzedających LPG, kończące się kierowaniem wniosków do prokuratur i urzędów kontroli skarbowej.
A w Polsce...
W Polsce problem ten dotyczy już półtora miliona właścicieli samochodów (obywateli, podatników, wyborców). Według oficjalnych danych (nie uwzględniających istnienia szarej strefy) sprzedano w 2004 roku 1,440 miliona ton LPG (najbardziej dynamiczny wzrost na rynku paliw – 35% w porównaniu z rokiem 2003), a budżet państwa traci na tych przekrętach parę miliardów złotych rocznie i nikomu odpowiedzialnemu za tę grandę nie spadł włos z głowy. Urzędnicy zabrali się do nowelizacji prawa ze spokojnym namysłem, wyznając starą wojskową zasadę, że pośpiech jest potrzebny wyłącznie w trakcie łapania pcheł.
Jeszcze w lutym tego roku zastępca Głównego Inspektora Inspekcji Handlowej Bogumił Ciaś, informował, że „według posiadanej przez IH wiedzy, w Ministerstwie Gospodarki i Pracy prowadzone są prace zmierzające do nowelizacji ustawy z dnia 23 stycznia 2004 r. o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw ciekłych i biopaliw ciekłych (Dz. U. Nr 34, poz.293 z późn. zm.) oraz wydania stosownych rozporządzeń wykonawczych, umożliwiających prowadzenie kontroli tego rodzaju paliwa, tj. określenie: wymagań jakościowych dla gazu LPG, metod badania jakości gazu LPG, sposobu pobierania próbek gazu.”
Mamy początek maja. Co dzieje się z owymi projektami?
Ano trwają prace...
Tylko spokój
Jak dowiedzieliśmy się w ministerstwie, materia jest trudna, a prace pionierskie, bo ... nie ma przepisów unijnych w tej kwestii i wszystko trzeba wymyślić samemu! Przeto działa się rozważnie, by nie popełnić żadnego błędu. Ministerstwo zakończy prace pod koniec maja, a może na początku czerwca. Potem efekty ministerialnych działań przejdą procedurę tzw. uzgodnień międzyresortowych, potem projekt trafi na posiedzenie Rady Ministrów, potem poczeka na swoją kolejkę w sejmie, a następnie w senacie (pamiętajmy o wakacjach parlamentarnych, w końcu nasi wybrańcy muszą kiedyś odpocząć) i u prezydenta.
Gdyby nawet nie było zawirowań politycznych, gdyby premier nie deklarował, że za kilka dni poda się do dymisji, gdyby wszystko toczyło się normalnie, prawo o kontroli LPG nie weszłoby w życie wcześniej niż we wrześniu - październiku. A ponieważ jest tak, jak jest, typujemy, że nowelizacji ustawy doczekamy się nie wcześniej niż w pierwszym kwartale następnego roku. A najprawdopodobniej jeszcze później.
Stracą na tym wszyscy właściciele samochodów, jeżdżących na tym paliwie i budżet państwa.
Kto na tym zyska?
Po rozpoczęciu intensywnej kontroli benzyn i oleju napędowego, jakość tych produktów znacząco wzrosła (wiele stacji wywiesza w widocznym miejscu certyfikaty jakości, wyniki badań etc.). Paliwowa mafia straciła ogromne źródło zysku. A jeśli nawet nie straciła całkiem, to zostały one bardzo znacząco ograniczone. A potrzeby są nadal ogromne...
Czy jest przypadkiem, że jakość LPG zdecydowania obniżyła się w momencie, gdy poprawiła się jakość pozostałych paliw? Być może.
Czy fakt, że nowelizacja ustawy, która pozwoliłaby na monitoring jakości LPG przygotowywana jest niespiesznie, to efekt zwykłej opieszałości urzędników i polityków, za nic sobie mających oszustwa dokonywane na szkodę obywateli? Być może.
Ale już starożytni znali regułę dochodzenia prawdy, która w prawie rzymskim sformułowana była sentencją Is fecit, cui prodest - sprawcą jest ten, komu to przyniosło korzyść.
Kto osiąga zyski z tego, że jeszcze długo na stacjach LPG będziemy kupować niszczące silniki samochodów i nerwy kierowców badziewie?