Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy pomysł Komisji Europejskiej. Czy sprawi, że nowe auta podrożeją?

Kamil Rogala
Gdy tylko w kuluarach pojawi się informacja o nowym pomyśle Komisji Europejskiej, który choć w drobnym stopniu związany jest z motoryzacją, niemal wszyscy kierowcy zaczynają być podejrzliwi i negatywnie nastawieni. Tym razem chodzi o zobowiązanie, na mocy którego wszyscy producenci do 2020 roku będą montować inteligentne tempomaty (ISA). Co to takiego i jak wpłynie na jazdę autem?

Trochę historii

Zanim przejdziemy do wyjaśnienia pomysłu, który Komisja Europejska chce wdrożyć w najbliższym czasie, przypomnijmy, że to nie pierwsza tego typu ingerencja w techniczne aspekty samochodów sprzedawanych na terytorium Unii.

Podstawowe elementy wyposażenia auta, odpowiadające za bezpieczeństwo kierowcy i pasażerów, kiedyś były synonimem aut luksusowych, dziś są podstawowym wyposażeniem niemal każdego auta. Taki jest postęp, ale również wymogi stawiane przez Unię Europejską w stosunku do aut, które są sprzedawane na jej terenie. O czym mowa?

- Światła do jazdy dziennej

Światła do jazdy dziennej, jak sama nazwa wskazuje, to oświetlenie zamontowane w przedniej części auta, przeznaczone do jazdy w ciągu dnia. Bardzo często światła tego typu są mylone ze światłami mijania, które są obowiązkowe w wielu krajach Unii Europejskiej. Być może już wkrótce obowiązek korzystania ze świateł do jazdy dziennej będzie obowiązywał we wszystkich krajach członkowskich. Za takim rozwiązaniem przemawiają liczby – od 8 do 15 procent mniej wypadków w krajach, w których wprowadzono nakaz korzystania ze świateł do jazdy dziennej.

Zgodnie z rozporządzeniem, od 7 lutego 2011 roku wszystkie nowe modele pojazdów samochodowych o dopuszczalnej masie całkowitej nie przekraczającej 3,5 tony sprzedawane na terenie Unii Europejskiej są obowiązkowo wyposażane w lampy do jazdy dziennej.

- ABS

Przykładem może być też rewolucyjny system ABS (Anti-Lock Braking System), który na początku swojego istnienia, czyli w latach 60-tych i na początku 70-tych stosowany był w wybranych modelach Jensena, Chryslera czy też Chevroleta. Były to jednak początki i swego rodzaju eksperymenty. Dopiero w 1978 roku Bosch opracował system ABS drugiej generacji, który zaczęto regularnie stosować w topowych odmianach Mercedesa i BMW. Kolejne generacje tego systemu współpracowały już z innymi układami, takimi jak ASR czy też ESP. System początkowo był dostępny tylko dla wybranych, ale w Europie Zachodniej stał się obowiązkowym wyposażeniem aut od 1 lipca 2004 roku. Na polskim rynku każde auto musiało być wyposażone w ten system już od lipca 2006 roku.

Zobacz także: Renault Megane Grandtour w naszym teście

- ESP

Fot. Daimler
Fot. Daimler

Podobnie było z systemem ESP (Electronic Stability Program). Przy okazji warto pamiętać, że system ten jest nazywany inaczej w zależności od producenta mimo niemal identycznej zasady działania. W większości aut system nazywa się po prostu ESP, ale przykładowo Porsche stosuje nazwę PSM (Porsche Stability Management), Honda VSA (Vehicle Stability Assist) a Nissan VDC (Vehicle Dynamic Control). Głównym zadaniem jest stabilizacja toru jazdy podczas pokonywania zakrętu z wykorzystaniem obecnych już systemów takich jak ABS oraz ASR. Gdy układ wykryje tendencję do wypadania auta z zakrętu, przyhamowuje jedno lub kilka kół.

ESP skonstruowała firma Bosch. Produkcja seryjna wystartowała w 1995 roku i podobnie jak w przypadku ABS, ESP początkowo montowany był w topowych modelach aut. Piętnaście lat później układ ten był stosowany w ponad 40 % wszystkich samochodów osobowych i lekkich pojazdów użytkowych. Na początku listopada 2011 roku, wszystkie nowe samochody osobowe, które otrzymały świadectwo homologacji, musiały być wyposażone w układ ESP. Od 31 października 2014 roku wymóg ten dotyczył już wszystkich nowych pojazdów sprzedawanych w UE.

[page_break]

- Asystent hamowania

fot. Volvo
fot. Volvo

Warto również wspomnieć, że od 24 lutego 2011 roku, w celu poprawienia bezpieczeństwa pieszych, Unii Europejska wprowadziła obowiązek wyposażania samochodów osobowych oraz lekkich pojazdów dostawczych w tzw. asystenta hamowania. Jest to urządzenie, które w razie nagłego wciśnięcia pedału hamowania zwiększa ciśnienie w układzie symulując pełne wciśnięcie. Rozwiązanie to miało na celu zminimalizowanie problemu związanego z nieprawidłową pozycją za kierownicą, która powodowała nieodpowiednie wciskanie pedału hamulca w sytuacjach awaryjnych.

- Poduszka powietrzna

Co ciekawe, wymóg stosowania poduszki powietrznej nie istnieje, ale… czy wyobrażamy sobie auto bez tego dodatku? Poduszki powietrzne, podobnie jak pasy bezpieczeństwa, stały się już powszechnym wyposażeniem każdego nowego auta. Swoją drogą warto zauważyć, że wymóg taki obowiązuje w Stanach Zjednoczonych. Mało tego, od 2009 roku wszystkie sprzedawane tam samochody muszą mieć nie tylko przednie, ale i boczne poduszki powietrzne.

UE a EuroNCAP

O ile wymogi stawiane przez komisję europejską muszą być respektowane przez producentów, tak sami producenci starają się w jak największym stopniu dostosować do wymogów organizacji Euro NCAP. Nie jest tajemnicą, że dobry wynik w testach EuroNCAP to nie tylko bezpieczniejsze auto, ale również ogromna dźwignia marketingowa dla producenta testowanego modelu. Pochwalenie się zdobyciem maksymalnej oceny tj. pięciu gwiazdek w reklamach jest niezwykle cenne.

Swoją drogą zdobycie maksymalnej oceny nie jest wcale proste, gdyż na ogólny wynik mają wpływ oceny w czterech kategoriach tj. zderzenie czołowe, zderzenie boczne, zderzenie z pieszym oraz zderzenie ze słupem. Co więcej, wynik ogólny składa się z czterech części:

  • Ochrona poszczególnych części ciała kierowcy i pasażera
  • Ochrona dzieci
  • Ochrona pieszego
  • Wspomaganie bezpieczeństwa

I właśnie ten czwarty punkt budzi najwięcej kontrowersji, gdyż wiąże się z biernym bezpieczeństwem zapewnianym przez zastosowane elektroniczne systemy bezpieczeństwa. Jest to nie tylko wymagany już system ABS czy też ESP, ale nawet takie dodatki, jak system przypominający o konieczności zapięcia pasów bezpieczeństwa. Co więcej, jeśli EuroNCAP uzna, że system, który co prawda nie jest standardowym wyposażeniem, ale według szacunków będzie często wybieranym przez konsumentów dodatkiem, również przyzna za niego dodatkowe punkty. Być może już wkrótce kryteria ocen będą musiały ulec zmianie w związku z planowanym wprowadzeniem przez Komisję Europejską obowiązkowych tempomatów z ogranicznikiem prędkości. Jak to ma działać?

Obowiązkowy tempomat z ogranicznikiem prędkości

fot. Volkswagen
fot. Volkswagen

Tempomat z ogranicznikiem prędkości nie jest niczym nowym i w wielu autach stanowi standardowe bądź opcjonalne wyposażenie. To dość praktyczny dodatek, który ostrzega przed przekroczeniem dopuszczalnej prędkości. Pozwala to skupić się na jeździe, a nie pilnowaniu prędkości co do 1 km/h. Działa to świetnie, ale nie jest kagańcem. Niestety plan wprowadzenia takiego właśnie kagańca ma Komisja Europejska.

Zdaniem Europejskiej Rady Bezpieczeństwa Transportu (ETCS), wykorzystanie inteligentnych tempomatów pozwoli zmniejszyć liczbę wypadków w Unii Europejskiej aż o 20%. Brzmi optymistycznie, ale czy to nie jest zbyt duża ingerencja w pracę samochodu? W praktyce system będzie współpracował z nawigacją satelitarną GPS, która przekaże informacje do tempomatu między innymi o dopuszczalnej prędkości na terenie, w którym się znajdujemy. Tempomat z kolei zdecyduje, jaką maksymalną prędkość będziemy mogli osiągnąć. Reasumując – to nie kierujący, ale elektroniczny układ złożony z tempomatu i GPS zdecyduje, z jaką prędkością może podróżować.

Fot. Daimler
Fot. Daimler

Rzecz jasna od razu pojawiają się wątpliwości. Chodzi nie tylko o totalitarny charakter zmian, które ograniczają swobodę kierowcy, ale przede wszystkim o bezpieczeństwo. Wyobraźmy sobie manewr wyprzedzania, podczas którego trzeba zwiększyć prędkość, nierzadko ponad dopuszczalny limit. Podczas wyprzedzania na autostradzie, rzadko kiedy dochodzi do problemów, ale na drogach lokalnych bywa różnie. Wystarczy, że z drogi podporządkowanej wyjedzie pojazd np. traktor. Możliwość zwiększenia prędkości w celu szybszego zakończenia manewru może być niezwykle ważna.

Na szczęście system nie będzie aż tak rygorystyczny i „pozwoli nam” na chwilowe przekroczenie prędkości. Na jak długo? Na razie nie wiadomo. Wiemy natomiast, że jeśli kierujący nie zmniejszy prędkości w odpowiednim momencie i nie dostosuje jej do obowiązujących przepisów, dostanie ostrzeżenie, a następnie… mandat.

Czy to koniec fotoradarów i nieoznakowanych radiowozów?

Wydaje się, że taki pomysł UE jest rewolucyjny z punktu widzenia lokalnych władz oraz potencjalnych zysków i oszczędności. Elektroniczny kaganiec oraz inwigilacja na każdym kroku sprawi, że żaden kierowca nie uniknie kary za przekroczenie prędkości. To z kolei sprawia, że istnienie fotoradarów będzie całkowicie zbędne. Co więcej, zniknie konieczność finansowania patroli w nieoznakowanych radiowozach, gdyż kontrola prędkości będzie po prostu zbędna.

Oczywiście całe przedsięwzięcie jest argumentowane chęcią poprawy bezpieczeństwa na drogach. Być może tak właśnie się stanie i kierowcy, którzy notorycznie przekraczają prędkość, zaczną jeździć wolniej. Poza tym UE wspomina o innych zaletach, takich jak zmniejszenie zużycia paliwa, emisji CO2, zużycia podzespołów aut itp. Owszem, to kolejny argument „za”, choć wątpliwości związane z zakusami polityków, by coraz mocniej nas kontrolować i wpływać na codzienne życie, ciągle rosną. Owszem, już wkrótce autonomiczność samochodów może wyjść daleko poza obręb automatycznego parkowania i adaptacyjnych tempomatów, ale czy tego pragną kierowcy? Niestety swoboda wyboru staje się iluzją.

 

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Drożeją motocykle sprowadzane z Niemiec

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty