Motociekawostki / Fascynacje samochodowe
Obniżanie, wygładzanie
Data publikacji: Autor: Michał Kij

Luksus, elegancja, elitarność. Doskonała reputacja, wpływowi klienci. Wszystko to miało ogromne znaczenie dla Mercedesa-Benza. Ale niebagatelną rolę odgrywa również konsekwencja, z jaką firma projektuje swoje samochody.
Słynny mercedesowski wlot powietrza zmieniał się, lecz nigdy nie zatracił swojego charakteru. Kiedyś, publicyści chętnie zliczali w jakim tempie malała jego wysokość i jak szybko
ubywało szczebli. Choć współczesną klasę S i „skrzydlaka” dzieli czterdzieści lat, łączy je rodzinne podobieństwo.
W Mercedesach W111, a także późniejszych dostojeństwo osłony chłodnicy podkreślały pionowo ustawione reflektory. Było to wyjątkowo szczęśliwe rozwiązanie stylistyczne. Podkreślało szerokość samochodu, a przód wyglądał jak fasada gmachu rządowego. Tył był niemniej imponujący. Wąskie, szerokie światła i niewysokie, ale wyraźnie zaznaczone płetwy miały w sobie nutę agresji i zdawały się mówić „utrzymuj odpowiedni dystans. Zarówno wobec samochodu, jak i jego właściciela”.
Innym językiem przemawia dzisiejsza klasa S. W czasach, gdy na imprezach integracyjnych prezesi fraternizują się z gońcami, a w pracy wszyscy są „na ty”, sylwetki aut zatraciły oficjalny
charakter. Tak w życiu, jak i stylistyce liczy się dynamika i przebojowość. Menedżer musi być sprawny i kreatywny. Jego samochód szybki i niezawodny. Dlatego klasa S skromnie obdarzona jest ozdobami. Poza nieśmiertelną gwiazdą nic nie ma prawa wystawać poza obrys samochodu. Takie są wymogi aerodynamiki, ale przede wszystkim mody. Kiedyś prezydenci wielkich korporacji nosili wąsy i brody, a z kieszonki kamizelki zwisała im dewizka zegarka. Teraz na wysokich szczeblach kierowniczych zarost jest niemile widziany, a zegarek to często machina, która wytrzyma skok ze spadochronem i nurkowanie. Skuteczność ponad wszystko.
Niemniej Mercedes pozostaje Mercedesem. Nie szkodzą mu ani zmienne gusta, ani wichry koniunktury. Odebrał klientów Rolls-Royce’owi, w Stanach bije na głowę Cadillaka. Urodzony pod szczęśliwą gwiazdą?