Po naukę do Japończyków. Felieton Ryszarda M. Perczaka

Ryszard M. Perczak
Jak zwykle na progu nowego roku odwracam głowę w stronę tego, co działo się przez minione dwanaście miesięcy. W motoryzacji jak zwykle odnotowano m.in. pojawienie się ponad stu nowych modeli. Kiedy jednak przeglądam listę debiutantów, które trafiły ostatnio na rynek, to pod względem tego jak one wyglądają niestety nie widzę nic ciekawego.

Konstruktorzy skupieni na nowych technologiach wraz z księgowymi, którzy wszędzie szukają oszczędności, zepchnęli stylistów do roli chłopczyków, których zadaniem jest względnie zgrabnie opakować to, co oni wymyślili. Jak tak dalej pójdzie to, jeszcze krok, a forma zostanie podporządkowana funkcji i wszystkie auta będą prawie takie same. Miniony rok nie jest niestety pod tym względem żadnym wyjątkiem. Ubolewam, ale od lat nie pojawił się samochód, który tym jak go widzimy rzuciłby świat na kolana.

Fot. Archiwum
Fot. Archiwum

Nie można się dziwić, że dziś coraz trudniej odróżnić Skodę Rapid od Octavii, a Porsche Macana od Cayenne. Niedawno jeden znajomy wmawiał mi, że Audi Q5 to Audi Q7 i dość długo byłem skłonny przyznać mu rację. Ba, wymiana myśli twórczej między markami należącymi do tego samego koncernu owocuje tym, że np. w środku nowy Volkswagen Polo wygląda prawie tak samo jak Seat Arona. Na szczęście na zewnątrz oba auta trochę się różnią. Mam wrażenie, że do projektantów należy tylko to, aby naszkicować jedynie jakiś ogólny rys stylistyki, która będzie obowiązywała w danej marce. Reszta zależy od programistów i tych co odpowiadają za organizację produkcji. Auta od małego do największego mają mieć wspólną „twarz” i tylko odróżniają je wielkość oraz jakieś pojedyncze detale.

Jedynymi modelami, w których widać, że mają w sobie to coś są ostatnie... Lexusy. Nowy LC i najnowszy LS wyglądają jakby pochodziły z innej epoki. Nie wszystkim przypadną do gustu, ale nie sposób minąć je obojętnie. O, to są auta, gdzie designer miał jeszcze coś do powiedzenia. Jakiś tam pomysł na niebanalny wygląd próbują z siebie wykrzesać ludzie z Citroena. Nowy C3 Aircross coś tam niby sobą mówi, ale od zjawiskowej DS-y jeszcze dzielą go ciągle lata świetlne. Jakiś cień indywidualizmu znajdziemy też w Mini, ale na tym chyba koniec. Gdyby nie nowa Alfa Romeo Stelvio można by zapomnieć, że istnieje taki zawód jak stylista samochodowy.

Weźmy takiego Nissana Juke. Samochód jeśli chodzi o walory praktyczne właściwie przeciętny. Niewielki, ciasny i do tego dość drogi. Ale wygląda jak nie wiadomo co. Od paru lat jest hitem, a swoje powodzenie zawdzięcza prawie wyłącznie temu, że jest niepodobny do żadnego Nissana. Obawiam się tylko, że druga generacja tego sympatycznego crossovera już tak odlotowa nie będzie.

Jeśli nie pojawi się ktoś tak samo wielki jak Bertone czy Brack, to za parę lat ulicami miast pojadą prawie tak samo wyglądające auta. Starsi może pamiętają, że kiedyś w Chinach za czasów Mao wszyscy chodzili w jednakowych mundurkach. Chodniki chińskich miast i miasteczek wypełniały tysiące identycznie odzianych figurek. To samo nas czeka na ulicach...

Ktoś mi niedawno opowiadał, że w Seulu prawie wszystkie auta są białe. Jeśli jeszcze będą miały podobne kształty to wówczas każdemu kierowcy potrzebny będzie system, który pozwoli autu wskazać właściciela. Nie odwrotnie.

Zobacz także: Fiat 500C w naszym teście

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty