Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawo jazdy. Jak ośrodki szkolenia kierowców naciągają kursantów?

Kamil Rogala
Fot. Filip Kowalski
Fot. Filip Kowalski
Prawo jazdy to marzenie wielu młodych ludzi, którzy chcą uwolnić się od komunikacji miejskiej lub uprzejmości rodziców. Niestety proces zdobywania uprawnień trwa dość długo, zaś droga przez kurs teoretyczny, jazdy w mieście a następnie egzaminy bywa wyboista. Od czegoś trzeba jednak zacząć. Poznajmy zatem największe grzechy ośrodków nauki jazdy, których może doświadczyć kandydat na kierowcę.

Pierwszy krok – zapisz się na kurs!

Wiele osób odkłada zapisanie się na prawo jazdy na bliżej nieokreśloną przyszłość. Prawda jest taka, że nie ma na co czekać, gdyż żaden okres w roku nie jest lepszy lub gorszy. Jedni uważają, że lepiej szkolić się latem, gdyż jest lepsza pogoda i dłużej jest jasno, inni preferują zimę gdyż uważają, że trudne i zróżnicowane warunki podczas jazd lepiej przygotują kierowcę do prowadzenia auta.

Już na etapie szukania ośrodka nauki jazdy można się „naciąć” na kilka chwytów tj. jak podejrzanie niskie ceny i ukryte koszty. Nie należy skreślać ofert, które są wyższe od pozostałych, bowiem w cenie mogą zawierać się wszystkie koszty tj. obowiązkowe badania, dodatkowe materiały itp. Bardzo niska cena kursu kusi, ale warto uważać i przed skorzystaniem z „okazji” należy upewnić się, jakie ukryte koszty czekają w przyszłości. W większości przypadków będzie to koszt obowiązkowego badania, który uszczupli portfel o 200 złotych. Niektóre szkoły wliczają ten koszt w ogólną cenę kursu co jest bardzo wygodne dla kursanta.

Materiały szkoleniowe – znajdziesz to w necie?

Fot. Karolina Misztal
Fot. Karolina Misztal

W większości przypadków w ofertach reklamowych OSK szumnie wymieniane są materiały szkoleniowe dla kursantów. Bardzo często okazuje się, że są to pokserowane broszury z przykładowymi pytaniami lub ogólnodostępne zestawy pytań wysyłane na adres e-mail kursanta. Rzadko kiedy zdarza się, że szkoła jazdy zaoferuje kompleksowe materiały w postaci zestawu testów, pytań oraz materiałów na płycie CD bądź firmowej pamięci pendrive. Takie dodatki nie są drogie, a przecież koszt całego kursu nierzadko oscyluje w granicach 1500 złotych – OSK powinno się w tym aspekcie wykazać.

Szkolenie teoretyczne to kpina?

Wielu kursantów pomija szkolenie teoretyczne organizowane przez OSK uważając, że niewiele się tam nauczy, a całą wiedzę wyciągnie z testów internetowych itp. Niestety w wielu przypadkach to się zgadza, bowiem szkolenia teoretyczne organizowane są od niechcenia. Wiele zależy od osoby, która prowadzi wykład, od jej wiedzy i zaangażowania. Wielu świeżo upieczonych kierowców wspomina, że pojawiło się na 1-2 wykładach i dało sobie z tym spokój traktując to jako stratę czasu.

Jeśli wykładowca beznamiętnie cytuje pytania oraz sam na nie odpowiada bez żadnej argumentacji, nawet wybitnie cierpliwy słuchacz niewiele wyniesie z takich wykładów. Rzadko kiedy zdarza się, aby osoba prowadząca szkolenie tłumaczyła zasady oraz tłumaczyła przepisy od A do Z. Nie sztuką jest zapamiętać pytania i działać automatycznie. Sztuka polega na tym, aby zrozumieć dlaczego tak jest, a to podstawa dobrego szkolenia.

Jeśli dany ośrodek szkolenia jazdy trzyma się sztywno wytyczonego programu nie oferując nic więcej, kursanci zakończą szkolenie teoretyczne z taką samą wiedzą, jaką posiadali w momencie zapisu. To sprawia, że zapisując się na kurs praktyczny, nie znają nawet podstawowej wiedzy o prawie drogowym.

Długie kolejki na jazdy

Kursant po zakończeniu szkolenia teoretycznego może zapisać się na szkolenie praktyczne, czyli tzw. jazdy. Wiele OSK wykazuje nadmierną „chęć” przyjmowania hurtowej ilości kursantów, którzy co prawda zmieszczą się na sali wykładowej, ale gdy zechcą zapisać się na część praktyczną, będą musieli czekać w długich kolejkach na swoją kolej. Mało tego, gdy już uda im się zapisać na pierwszą jazdę, instruktor, któremu przypisano kilkudziesięciu kursantów, nie będzie w stanie zaoferować im kilku sesji w tygodniu.

Dwie godziny jazdy co dwa tygodnie to zdaniem wielu specjalistów całkowite nieporozumienie. Niedoświadczony kandydat na kierowcę, wsiadając po takiej przerwie do auta musi niemal wszystkiego uczyć się od nowa. To sprawia, że pozyskanie choćby podstawowego doświadczenia, wyczucia i obycia z autem jest praktycznie niewykonalne. To z kolei skutkuje ogromnym stresem przed egzaminem, bowiem kursant nie czuje się pewnie. Oczywiście receptą jest dokupienie dodatkowych godzin, ale jeśli terminarz będzie podobny i ostatnia dodatkowa jazda odbędzie się – w najlepszym przypadku – tydzień przed egzaminem, będą to pieniądze wyrzucone w błoto.

Zobacz także: Seat Ibiza 1.0 TSI w naszym teście

[page_break]

Szkolenie praktyczne – większość czasu na marne?

To bez wątpienia najważniejsza część kursu, która z amatorów ma zrobić kierowców. Z założenia, bowiem teoria bardzo rzadko idzie w parze z praktyką, stosowaną przez OSK oraz instruktorów. Jeśli instruktor właściwie realizuje program szkolenia, to umiejętności, które wypracuje u zdającego, będą wystarczające. Mówimy o umiejętnościach potrzebnych nie tylko do zdania egzaminu, ale przede wszystkim do samodzielnej i bezpiecznej jazdy na co dzień. Niestety w większości przypadków, instruktorzy nie starają się nauczyć kursantów jazdy w różnych warunkach, a jedynie chcą „odbębnić” kolejnego petenta.

Fot. Karolina Misztal
Fot. Karolina Misztal

Grzechy instruktorów można wymieniać bez końca. Ilu kursantów, tyle opowieści o tym, jak przebiegał kurs praktyczny, a raczej jak bardzo różnił się od zapowiedzi i obietnic OSK. Oczywiście każdy instruktor jest tylko człowiekiem i może od czasu do czasu stracić cierpliwość, ale notoryczne odstępstwa od normy i bezustanne nieprawidłowe zachowanie nie powinno być tolerowane. Przecież to kursant płaci za szkolenie, to on jest klientem i on może wymagać wysokiej jakości. Jeśli upomnienia nie wystarczą, istnieje możliwość zmiany instruktora.

Jednym z częstszych grzechów instruktorów jest właśnie brak cierpliwości oraz mało eleganckie wyrażanie dezaprobaty w odniesieniu do skromnych umiejętności kursanta. Bardzo często problemy z ruszaniem, mylenie stron, ogólny stres czy też inne, mniej lub bardziej poważne błędy, są w niewybredny sposób komentowane i wytykane przez prowadzącego szkolenie. Owszem, instruktor powinien wytykać błędy i komentować złe zachowanie, ale w sposób konstruktywny, zdecydowany, ale grzeczny, w innym przypadku nawet odporny na stres kandydat prędzej czy później straci resztki pewności siebie i motywacji.

Kolejny problem to traktowanie kursanta jak szofera. Załatwianie prywatnych spraw podczas szkolenia to niestety niezwykle częsta przypadłość. Odbieranie córki ze szkoły, robienie zakupów, zapisywanie się do lekarza, załatwianie spraw w urzędzie, podwożenie kogoś z rodziny – pomysłów może być o wiele więcej, a kursant podczas takich kursów niewiele się uczy. Rzecz jasna sprawy te są załatwiane w godzinach, za które zapłaciliśmy. W ogólnym rozrachunku z 30 godzin kursu, około 5 mija na podwózki i załatwianie spraw instruktora.

Kolejne minuty, a w ogólnym rozrachunku nawet i godziny mijają na spóźnieniach oraz skróconych godzinach szkolenia. Wystarczy, że instruktor przyjedzie 10 minut po umówionego godzinie, zaś jazdy skończą się 15 minut przed czasem. Wystarczy te 25 minut pomnożyć przez 15 spotkań po dwie godziny i wychodzi kolejne kilka godzin straty. Czasami zwrócenie uwagi pomaga, ale najczęściej kończy się „fochem” instruktora, który potem zachowuje się jak gbur i generuje nieprzyjemną atmosferę.

Właśnie – atmosfera. Wydaje się, że podczas jazd nie jest to najważniejsze, ale gdy w perspektywie jest 30 godzin w samochodzie z osobą, która wzbudza tylko i wyłącznie niechęć, nauka i zdobywanie choćby szczątkowego doświadczenia są nie do zniesienia. Wystarczy, że instruktor będzie miał olewający stosunek do kursanta, a całe szkolenie może iść na marne. Bardzo często objawia się to tym, że po przyjechaniu na plac, kursant sam jeździ po łuku po kilkanaście razy popełniając ten sam błąd, ale instruktor tego nie zauważy, bo będzie zajęty pogawędką z kumplami.

 [page_break]

Fot. Lucyna Nenow
Fot. Lucyna Nenow

Sporym problemem może być również jazda cały czas po tej samej trasie „bo egzaminatorzy tak robią”. Kursant wyrabia sobie nawyk poprawnej jazdy i jeśli na egzaminie trafi się inna trasa, całkowicie się pogubi i obleje egzamin. Jest również druga strona medalu – kompletne nie zwracanie uwagi na to, jak jedzie kursant. Żadnych komend, uwag, kierowania, podpowiedzi itp., tylko cały czas rozmowa przez telefon, czytanie gazety, przeglądanie Internetu itp. Kursant niech uczy się sam!

Powyższa sytuacja łączy się w większości przypadków z brakiem jakiejkolwiek reakcji na błędy czy też pytania kursanta. Kandydat na kierowcę oprócz opanowania technicznych aspektów, musi posiąść również wiedzę teoretyczną. Jeśli instruktor nie przekazuje wiedzy uczniowi, ten nie będzie w stanie połączyć praktyki z teorią.

Nie daj się naciągać!

Wielu kandydatów na kierowców, kurs na prawo jazdy traktuje jak szansę od losu, dlatego też nie zgłaszają żadnych uwag tylko potulnie odhaczają kolejne zaliczone godziny. To ogromny błąd, bowiem płacąc nierzadko 1500 złotych lub więcej, co jest sporą kwotą dla większości kandydatów, mogą wymagać wysokiej jakości szkolenia zarówno teoretycznego, jak i praktycznego. Co więcej, w każdej chwili można zmienić instruktora lub szkołę jazdy. Rachunek jest prosty: Płacisz? Wymagaj!

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Droga księżycowa w Gdyni, czyli Marszewska Góra

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty