Przegląd samochodu używanego w serwisie przed zakupem: co i za ile?

Bartosz Gubernat
Przegląd używanego samochodu przed zakupem. Ile kosztuje i na czym polega?
Przegląd używanego samochodu przed zakupem. Ile kosztuje i na czym polega?
Przed zakupem używanego samochodu warto zabrać go na kompleksowy przegląd u mechanika. W autoryzowanej stacji obsługi usługa będzie droższa niż w niezależnym warsztacie, ale powinna dać odpowiedź na więcej pytań.
Przegląd używanego samochodu przed zakupem. Ile kosztuje i na czym polega?
Przegląd używanego samochodu przed zakupem. Ile kosztuje i na czym polega?

Jak informuje Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, zainteresowanie używanymi samochodami w Polsce nie słabnie. Tylko w ciągu dziewięciu pierwszych miesięcy tego roku do Polski przyjechało aż 525 tysięcy aut z drugiej ręki. To o 8 procent więcej niż w ubiegłym roku. W tym samym czasie przerejestrowano na polskim rynku ponad 800 tysięcy aut, co stanowi 4-procentowy wzrost w stosunku do ubiegłego toku. Aż 65 procent tych samochodów ma powyżej 10 lat, a ich stan często pozostawia wiele do życzenia.

Dlatego przed zakupem samochodu używanego warto oddać je w ręce mechanika. Doświadczony specjalista od danej marki na podstawie zużycia wielu elementów będzie potrafił w dużym przybliżeniu oszacować prawdziwy przebieg. Oceni także, ile pieniędzy należy przygotować na usunięcie usterek auta. Na rynku wtórnym samochody, w których po zakupie nie trzeba nic wymieniać ani naprawiać, praktycznie nie istnieją.

Przegląd samochodu używanego w autoryzowanej stacji obsługi

Usługę kompleksowego sprawdzenia samochodu świadczą w zasadzie wszystkie autoryzowane stacje obsługi (ASO). Ich największą przewagą nad niezależnymi warsztatami jest dostęp do historii serwisowej, która często okazuje się decydująca w kwestii zakupu samochodu. Niestety nie zawsze można ją sprawdzić. Problem pojawia się najczęściej, gdy samochód został sprowadzony z zagranicy. Ale zależy to od tego, jakiej marki auto chcemy kupić.

– U nas pełen wgląd klient ma tyko do krajowej historii serwisowej. Jeśli samochód jest sprowadzony, możemy sprawdzić wyłącznie naprawy gwarancyjne, wykonane w ciągu pierwszych trzech lat eksploatacji. Chociaż dane nie są kompletne, w wielu przypadkach okazują się bardzo pomocne, chociażby do weryfikacji rzeczywistego przebiegu – mówi Rafał Krawiec z ASO Honda Sigma Car w Rzeszowie.

Podobnie baza danych serwisowych działa u dealerów Fiata. Pełen wgląd w naprawy wykonane w całej Europie oferuje m.in. Renault i Volkswagen. W przypadku Renault niewielkie braki mogą wystąpić tylko podczas diagnostyki samochodów sprzed 2008 roku.

U dealerów Fiata przegląd przed zakupem kosztuje od 250 zł, w Hondzie od 200 zł, w Skodzie od 230 zł, a np. rzeszowski dealer Renault za usługę życzy sobie 445,80 zł.

– W cenę wliczony jest między innymi kompleksowy przegląd zawieszenia, układu hamulcowego i silnika. Kontrolujemy także poziom płynów eksploatacyjnych i podpinamy samochód pod komputer. Dodatkowo kontrolujemy działanie wszystkich elementów wyposażenia samochodu. Sprawdzamy na przykład, czy działają elektryczne lusterka, szyby, czy żarówki są sprawne – mówi Damian Karasiewicz, doradca serwisowy w ASO Renault Auto Spektrum w Rzeszowie.

Po kompleksowym przeglądzie klient otrzymuje informację o stanie auta i kalkulację przewidywanych kosztów usunięcia ewentualnych usterek.

Rafał Krawiec przekonuje, że przegląd samochodu to podstawa udanego zakupu.
- Weryfikacja stanu elementów zawieszenia pozwala z bardzo dużą dokładnością określić prawdziwy przebieg pojazdu. W Hondzie do przebiegu około stu pięćdziesięciu tysięcy kilometrów nie wymienia się w zasadzie żadnych elementów zawieszenia. Jeśli więc nie są fabryczne, można przypuszczać, że sprzedawca cofnął drogomierz – podkreśla Krawiec.

Sprawdzenie grubości powłoki lakierniczej przy pomocy miernika pozwala stwierdzić, które elementy mają za sobą naprawy blacharskie. Ich śladów mechanik szuka w czasie przeglądu także sprawdzając oznaczenie szyb oraz zaglądając w miejsca, gdzie schowane są poduszki i kurtyny powietrzne.

– To ważne, bo nawet jeśli kontrolka poduszek gaśnie, a komputer nie wykazuje błędów, zdarza się, że zostały wystrzelone. Nieuczciwi sprzedawcy próbują najczęściej oszukać narzędzia diagnostyczne montując oporniki – mówi Rafał Krawiec.

Pod maską szuka się przede wszystkim wycieków. W ASO zazwyczaj nie sprawdza się kompresji silnika.

– To usługa dodatkowa, którą możemy wykonać na życzenie klienta. Kierowcy korzystają z takiej możliwości jednak rzadko, bo o stanie silnika możemy powiedzieć bardzo dużo już na podstawie jazdy próbnej i po wysłuchaniu, jak pracuje – dodaje Krawiec.

Stan amortyzatorów i elementów zawieszenia poza oględzinami kontroluje się na ścieżce diagnostycznej. Standardem jest także ocena wnętrza. Przebieg weryfikuje się m.in. na podstawie stanu lewarka zmiany biegów, kierownicy, nakładek na pedałach.

- Po zakończeniu przeglądu poza nasza opinią na temat samochodu, klient dostaje pełen wydruk informacji z komputera oraz wykaz usterek i przewidywany koszt ich usunięcia – mówi Rafał Krawiec.

Serwis niezależny - taniej niż w ASO

W warsztatach niezależnych ceny przeglądów zaczynają się od 50-100 zł. – Tyle kosztują kompleksowe oględziny samochodu na podnośniku i osłuchanie silnika. Podpięcie pod komputer w celu sprawdzenia błędów to kolejnych pięćdziesiąt złotych – mówi Stanisław Płonka, mechanik z Rzeszowa.

Warto wybierać warsztaty specjalizujące się w danej marce. W zależności od rodzaju silnika, ceny kontroli kompresji wahają się od 50 do 200 zł. Najtaniej usługę można wykonać w aucie z jednostką benzynową, gdzie dostęp do świec zapłonowych jest łatwy.

– Wtedy usługa polega w zasadzie tylko na wkręceniu w ich miejsce testera. Gorzej jest w przypadku samochodów z silnikami wysokoprężnymi. Jednostka napędowa musi być zimna, a co za tym idzie, auto najczęściej trzeba zostawić w warsztacie na noc. Sama kontrola także jest bardziej kłopotliwa, bo często wymaga demontażu wtryskiwaczy – wyjaśnia Płonka.

Dla pewności - rzeczoznawca

Alternatywą dla przeglądu u mechanika może być ekspertyza samochodu wykonana przez rzeczoznawcę. W zależności od modelu auta koszt takiej usługi to 50-200 zł.

– Pracę zawsze zaczynam od weryfikacji dokumentów i pola numerycznego nadwozia. Sprawdzam dane sprzedającego i informacje o samochodzie z numerem VIN. Z doświadczenia wiem, że wielu sprzedawców proponuje kupującym podpisanie umowy in blanco. Odradzam to moim klientom, bo w razie późniejszych problemów z samochodem, jest kłopot z dochodzeniem swoich praw – mówi Marek Drabek, rzeczoznawca z Rzeszowa.

Pole numeryczne bada się defektostopem stałomagnetycznym. To urządzenie pozwalające zweryfikować, czy numer wybity w polu numerowym nadwozia nie został wycięty i wstawiony z innego pojazdu. Rzeczoznawca dysponuje także ultrametrem pozwalającym dokładnie zmierzyć grubość powłoki lakierniczej, także w trudno dostępnych miejscach, odpowiedzialnych za sztywność nadwozia (m.in. wzmocnienia, podłużnice i przegrody grodziowe).

– Mierniki dostępne na aukcjach internetowych mają zbyt duży margines błędu. Profesjonalne urządzenie należy regularnie kalibrować, dzięki czemu pozwala uzyskać wynik z dokładnością do jednej tysięcznej milimetra. Pozwala to dokładnie zweryfikować stan nadwozia nawet w takim aucie, gdzie uszkodzony element został wymieniony na nowy i perfekcyjnie polakierowany. Tani czujnik nie pokaże różnicy, a moje urządzenie bez problemu ją wyłapie – przekonuje Drabek.

Kontrola silnika poza sprawdzeniem kompresji to także osłuchanie jego poszczególnych partii przy pomocy stetoskopu. Od lekarskiego różni się końcówką, która do kontroli silnika powinna być metalowa. W górnej części jednostki napędowej przykłada się ją do pokrywy zaworów i głowicy. Jeśli występują tu luzy, rzeczoznawca w ten sposób bez problemu je wyłapie.

– Takiego auta nie kupuje się wówczas z myślą o przeróbce na zasilanie gazem LPG. To jak montaż korony na zepsutym zębie – radzi rzeczoznawca.

Rzeczoznawca osłuchuje także blok silnika, gdzie pracują tłoki. W dolnych partiach szuka przede wszystkim hałasu docierającego z wypracowanych łożysk, m.in. na wale korbowym.

- Dotarcie do wszystkich partii w dzisiejszych, szczelnie zabudowanych silnikach nie jest łatwe i często wymaga demontażu plastikowych osłon. Ale warto przeprowadzić takie badanie, bo jego wyniki mogą ustrzec klienta przed zakupem samochodu zużytego, który szybko będzie wymagał kosztownych napraw – przekonuje Drabek.

Bartosz Gubernat
fot. Bartosz Gubernat

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty