Red Bull X-Fighters w Londynie

Robert Zieliński
Fot. Joerg Mitter/ Global-newsroom.com
Fot. Joerg Mitter/ Global-newsroom.com
Co najbardziej podniosło mieszkańcom Londynu poziom adrenaliny w ostatni sobotni wieczór? Wygrana Arsenalu z Portsmouth na Emirates Stadium 4:1?

Koncert zespołów The Killers i Oasis na Hylands Park?

Fot. Joerg Mitter/ Global-newsroom.com
Fot. Joerg Mitter/ Global-newsroom.com

Nie. Najwięcej emocji można było przeżyć nad Tamizą w starej, monumentalnej, nieczynnej już elektrowni Battersea. Tam odbywały się finałowe zawody z serii Red Bull X-Fighters. Dwunastu zawodników w konkurencji freestyle motocross kręciło w powietrzu ewolucje, które zaprzeczały grawitacji i pojęciu zwykłego ludzkiego strachu.

Prawdziwym bohaterem Londynu nie został tego wieczoru William Gallas, obrońca, który strzelił gola dla Arsenalu w trzecim meczu z rzędu, ani Liam Gallagher, wokalista Oasis. Był nim Amerykanin Nate Adams, który wygrał ostatnie zawody Red Bull X-Fighters, triumfował też w klasyfikacji generalnej całego cyklu. Co prawda wyczyny Gallasa i spółki oglądało na Emirates Stadium aż 60 tysięcy widzów, koncert rockowych sław ponad 100 tysięcy, a wyczyny motocyklistów "tylko" 20 tys. widzów.

Ci, którzy przyszli, nie żałowali jednak, że wyłożyli od 20 do 40 funtów za bilety. Większą liczbę osób trudno było zmieścić na prowizorycznych trybunach wokół elektrowni. A miejsce to doprawdy kultowe i robiące wrażenie. Trochę jak nasz Pałac Kultury albo kopalnia soli w Wieliczce.

Battersea powstała w 1930 roku i jest podobno największą budowlą z cegły w Europie, a do tego ikoną popkultury. Tutaj swoje filmy kręcili Alfred Hitchcock i Stanley Kubrick, czyniąc z niej zwykle więzienie. Jej charakterystyczne kontury trafiły też na okładkę płyty "Animals" zespołu Pink Floyd.

Gdy w dzień poprzedzający zawody zwiedzaliśmy przepa_stne i sypiące się już hale elektrowni w kaskach a la inżynier Karwowski z "Czterdziestolatka", atmosfera była momentami gęsta jak w "Ptakach" Hitchcocka. Przed budowlą usypano kilka wielkich gór piasku. Nagle z okna umieszczonego kilkanaście metrów nad ziemią skoczył na motocyklu jakiś szaleniec. Odbił się od hałdy piachu, wjechał na katapultę, zrobił w powietrzu salto z motocyklem, puścił go na chwilę i znów złapał. Byłem w lekkim szoku i tak zaczął się dla mnie pierwszy show motocyklowych kaskaderów.

Chwilę później mieliśmy okazję spacerować w parku maszyn. Tam spotkaliśmy najodważniejszego wśród motocyklistów Red Bull X-Fighters Japończyka Eigo Sato. Bardzo ciekawa postać. Przed wyruszeniem na trasę treningu długo siedział na motorze, medytował i kreślił na kartce wzory - figury akrobatyczne, które miały mu przynieść zwycięstwo w zawodach. Dotychczas Japończyk był wiceliderem. - Przyjechałem do Londynu wygrać tu zawody i całą serię - odgrażał się Sato.

Nazwisko Sato znane jest sportowym kibicom. Brat Eigo, Takuma Sato, też kocha szybkie maszyny, jest kierowcą w Formule 1. Mimo że zwykle zajmuje dalekie miejsca, popularnością na razie mocno przebija brata.

Ku naszemu zdumieniu, po powrocie z pierwszego treningu Sato wyglądał jak natchniony poeta piszący wiersz. Długo coś kreślił w zeszycie i patrzył w niebo.

- Chyba szuka rymu do kamikaze - rzucił jeden z kolegów. To była zła wróżba, bo kilkanaście minut później Sato miał upadek podczas skoku, z którego na szczęście wyszedł bez szwanku.

Po zakończeniu zawodów gorzko żartowaliśmy, że teraz szuka chyba rymu do harakiri, bo Japończyk przegrał w ćwierćfinale z Robbim Maddisonem z Australii. W Londynie zajął 7. miejsce, a w całej serii spadł na najniższy stopień podium, a wyprzedził go w klasyfikacji generalnej właśnie Maddison.

Chodząc po parku maszyn wypatrzyliśmy same sławne nazwiska. Wśród motocyklistów był nie tylko Sato, ale i Torres, Sinclair, Villa oraz Adams. Czy to z kolei bracia słynnych piłkarzy? Okazało się tym razem, że to tylko zbieżność nazwisk, ale Nate Adams to prawdziwy wirtuoz motocykla. Gdy kręcił w powietrzu swoje piruety z maszyną, na widowni dało się słyszeć szmer podziwu i grozy.

- Ten kolos budzi respekt, ale ja go ujarzmię - mówił przed zawodami o elektrowni Amerykanin. I słowa dotrzymał. Wygrał w wielkim stylu finałowe zawody oraz cały cykl Red Bull X-Fighters 2009. Zwycięstwo w Londynie nie przyszło mu łatwo, bo cuda wyczyniał też mało dotąd utytułowany Nowozelandczyk Levi Sherwood, który poległ dopiero w finale.

- To największy sukces w mojej karierze. Przeszedłem do historii. Presja była ogromna, ale wiecie, jak cudnie delektować się świadomością, że jest się najlepszym zawodnikiem na świecie w tak widowiskowej i jednak trochę niebezpiecznej dyscyplinie sportu - mówił 25-letni Adams.

Wcześniej, w ćwierćfinale, szanse na obronę tytułu pogrzebał Mat Rebeaud ze Szwajcarii. Miał groźnie wyglądający upadek. Słabo rozpędził motocykl i po obrocie w powietrzu nie doleciał do zeskoku. Po kilku minutach o własnych siłach opuścił arenę. Nic poważnego się nie stało (kilka siniaków i szwów).

Zawody po raz pierwszy odbyły się w Londynie i po raz pierwszy wystartował w nich Anglik - Chris Birch. Zajął jednak ostatnie, 12. miejsce.

Red Bull X-Fighters 2009 obejrzało na żywo w Meksyku, Calgary, Forcie Worth, Madrycie i Londynie ponad 200 tys. widzów. Zdjęcia, wyniki i opisyna www.redbullxfighters.com
.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty