Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samochód używany. Tak oszukują sprzedawcy

Dariusz Dobosz
Kupno auta używanego może być początkiem problemów i wydatków, jeśli zbyt ufnie podejdziemy do transakcji. Kombinatorzy i oszuści szukają naiwnych, którzy nabiorą się na ich sztuczki.

Określenia typu „bezwypadkowy” czy „stan idealny” to codzienność w polskich ogłoszeniach z samochodowego rynku wtórnego. Często są one nierzetelne i mijają się z prawdą. Specjaliści przygotowujący auta do sprzedaży, zwani powszechnie picownikami, potrafią zadbać o nienaganny wizerunek pojazdu.

 

Kamuflaż musi czasem dotyczyć dokumentów. Ale w papierach może nie połapać się nawet specjalista, za to naprawy powypadkowe i kombinacje konstrukcyjne zawsze można wykryć pod warunkiem, że nie wierzy się na słowo sprzedającemu i w każdym przypadku dokona się rzetelnych oględzin. Kto nie czuje się na siłach, by zrobić to samemu, powinien sięgnąć po pomoc ekspertów.

Chociaż trzeba przyznać, że ogólny stan techniczny aut używanych bardzo poprawił się w ostatnich latach, to jednak wciąż zdarzają się prawdziwe kurioza. Handlarze nie wahają się przed składaniem jednego pojazdu z dwóch, a nawet trzech „rozbitków”. Auta spawa się z kawałków, a niektóre naprawy blacharskie urągają wszelkim zasadom bezpieczeństwa. Dokumentacja centrów diagnostycznych pełna jest ciekawostek, które mrożą krew w żyłach.Przypadki, gdy osie przednich kół mijają się o kilka centymetrów, a karoserie są krótsze od oryginału nawet o kilkanaście centymetrów wcale nie należą do rzadkości.

Dopóki ukryte zostają wady mechaniczne czy lakiernicze, mamy do czynienia ze zwykłym oszustwem. Ale niektórzy sprzedawcy wkraczają na drogę przestępstwa. Sprzedają auta bezprawnie wprowadzone na polski obszar celny albo zmieniają znaki identyfikacyjne w pojazdach kradzionych. Robi się to na różne sposoby, włącznie z „przeszczepianiem” numerów kompletnie zniszczonego, ale legalnego samochodu do pojazdu o nielegalnym pochodzeniu. Zostaje wówczas wspawany cały fragment nadwozia z numerem VIN. W ten sposób można też znacząco odmłodzić samochód. Dlatego warto wiedzieć, jak powinien wyglądać wybrany model auta z rocznika deklarowanego w dokumentach. Nawet drobne zmiany stylizacyjne czy wyposażeniowe mogą pomóc w ustaleniu prawdziwości danych.

Zobacz także: Testujemy miejski model Volkswagena

Nieuczciwi sprzedawcy używanych samochodów dobrze wiedzą, że trzeba wywołać u nabywcy rezygnację z dokładnych oględzin. Stąd różnorakie wybiegi, stwarzające wrażenie niebywałej okazji i atmosfera pośpiechu, która ma wymóc szybkie podjęcie decyzji. Kolejny sposób na naiwnych to niezwykle ujmujący sprzedający, człowiek o nienagannych manierach, najczęściej starszy, spokojny pan albo nobliwa niewiasta.

 

Nie dajmy się zwieść pozorom. Wystarczy, że w miejscu oględzin znajdzie się zaproszony przez nas ekspert i zacznie dociekliwie oglądać pojazd, a czar pryska jak mydlana bańka. Starszy pan staje się szorstki i nieprzyjemny, a dystyngowana dama nie może wręcz powstrzymać oburzenia. Nie przejmujmy się tym zbytnio, miejmy zawsze na uwadze swoje dobro. Mamy do tego prawo.


To powinno zwrócić uwagę:


- Kilkuletni samochód nigdy nie ma lakieru, który wygląda jak fabrycznie nowy. Powinien mieć naturalne zmatowienie, wynikające z procesu użytkowania. Na dużych powierzchniach takich jak dach, pokrywa silnika czy poszycie drzwi trudno ukryć pofałdowanie blach, pozostałość po blacharskich procesach naprawczych, takich jak wyciąganie czy klepanie.

 

- Ślady szpachlówki, albo lakieru na elementach z tworzywa sztucznego lub gumy to wskazówka, że auto było naprawiane.

 

- Szukajmy niefabrycznych spawów, zwłaszcza na płycie podłogowej oraz w okolicach numeru identyfikacyjnego VIN. Podejrzenia powinny wzbudzić różnice w odcieniu lakieru między miejscem wybicia znaków a innymi strefami nadwozia, nietypowe łączenia blach nitami lub śrubami (np. w bagażniku) oraz grube powłoki smołowych preparatów antykorozyjnych i niefabryczne maty głuszące, ułatwiające ukrycie szwów spawalniczych.

 

- Bądźmy podejrzliwi, jeśli silnik i komora silnikowa są dokładnie wymyte. Kamufluje się w ten sposób ewentualne wycieki oleju. Lepiej, gdy samochód wygląda tak, jak w codziennej eksploatacji.

 

- Sporą wiedzę o naprawach nadwozia dają silikonowe wypełnienia na krawędziach zgrzewanych blach. Wszędzie ich pełno, wystarczy otworzyć drzwi, pokrywę bagażnika czy pokrywę silnika. Są też pod wykładzinami. Trudno jest odtworzyć fabryczne ułożenie silikonów. Blacharze stosują więc zwykłe „pędzlowanie”, nieregularne i znacznie cieńsze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Droga księżycowa w Gdyni, czyli Marszewska Góra

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty