Ślady liter
Data publikacji: Autor: Aureliusz Mikos


Nowe dowody rejestracyjne składają się z kilku stron pokrytych folią. Problem w tym, że gotowe dowody ze stronami pokrytymi folią trafiają do Wydziałów Komunikacji, gdzie są stemplowane (na folii). Stemplowane i wypełniane są również w stacjach diagnostycznych. Tymczasem stemple i napisy się ścierają, poza tym łatwo je usunąć i nanieść nowe. To wymarzona sytuacja dla oszustów i fałszerzy. Datę przeglądu technicznego można zetrzeć i wstawić nową.
Urzędnicy Wydziałów Komunikacji i pracownicy stacji diagnostycznych znaleźli się w kropce. W niektórych Wydziałach Komunikacji zamawiają specjalne cienkopisy na folię, bo papier dokumentów jest zbyt śliski, a wpisy i pieczątki stacji diagnostycznych można łatwo zetrzeć. Jest jeszcze jeden drobiazg. Nowe dowody nie mają indywidualnych numerów, co jest niezgodne z dyrektywą Unii Europejskiej.
Rzecznik Wytwórni Papierów Wartościowych, gdzie drukują i zabezpieczają dokument twierdzi, że nowe dowody rejestracyjne były dobrze przemyślane, a w ogóle nie są źle robione, bo prawda, że napisy się ścierają, „ale nie do końca, bo ślady liter zostają”!
Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych nowe dowody rejestracyjne produkuje od października. Wcześniej zabezpieczenia dokumentu sprawdzili specjaliści, to znaczy policjanci z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego, eksperci ze Straży Granicznej i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Policja i ABW mieli zastrzeżenia do jakości zabezpieczeń zaproponowanych przez wytwórnię, ale Ministerstwo Infrastruktury zleciło druk dokumentów.
O co chodzi? PWPW zarobi na dowodach gigantyczne pieniądze, ma dostarczać około 2 milionów dokumentów rocznie. Może jednak zarobić również gigantyczne pieniądze produkując dobrze zabezpieczone dokumenty.
Na razie zlecono kolejne ekspertyzy nowych dowodów rejestracyjnych, na które trzeba poczekać około dwóch tygodni. A te źle zabezpioczone są nadal drukowane. W sumie jest ich już ponad 50 tysięcy.