Gdy w sierpniu 1914 roku w Alzacji francuski szrapnel pozbawił życia rezerwistę w armii cesarza Wilhelma II, Rudolfa Wankla,
nadleśniczego ze Szwarcwaldu, jego syn Felix obchodził właśnie dwunaste urodziny. Matka, nie radząc sobie w nowej sytuacji życiowej, marzącemu o politechnice chłopakowi mogła zapewnić jedynie średnie wykształcenie. Mając lat 19, zaczął pracować jako drukarz i sprzedawca w wydawnictwie naukowym w Heidelbergu. Uzdolnienia techniczne sprawiły jednak, że w ciężkich powojennych czasach Felix Wankel potrafił sobie radzić z problemami bytowymi. W roku 1924 założył warsztat, w którym zajął się m.in. własnymi konstrukcjami uszczelnień do rozmaitych maszyn i urządzeń. Jego pierwszy patent, zarejestrowany w roku 1929 pod numerem DRP 507 584 dotyczył zasady działania silnika z wirującym tłokiem.
Jak wielu młodych ludzi dotkniętych za czasów Republiki Weimarskiej skutkami depresji gospodarczej i hiperinflacji, Wankel zafascynował się prostymi receptami politycznymi narodowych socjalistów i wstąpił do NSDAP. W roku 1932 wypisał się jednak z partii Hitlera, ujawniając publicznie korupcyjne poczynania gauleitera Roberta Wagnera. Gdy naziści przejęli w rok później władzę, Wankel trafił za to na kilka miesięcy do więzienia. Po tych doświadczeniach przeniósł się do Lindau nad Jeziorem Bodeńskim, gdzie zajmował się głównie konstrukcją pomp rotacyjnych i sprężarek oraz rozwiązaniami z dziedziny uszczelnień. Współpracował z firmami tej rangi co Daimler Benz, BMW, Junkers czy DVL. To ściągnęło na niego w 1945 roku oskarżenia o udział w produkcji zbrojeniowej III Rzeszy. Francuscy żołnierze, którzy okupowali Lindau,
zdemolowali jego pracownię, a samego Wankla uwięzili na blisko rok.
Dopiero w pięć lat później znalazł zatrudnienie w znanej firmie motoryzacyjnej NSU, którą zainteresował swoimi opracowaniami na temat nowatorskiego silnika z wirującym tłokiem. W roku 1957 prototyp tej jednostki napędowej udało się uruchomić. Pracował na stanowisku badawczym przez całe dwie godziny. Idea, którą świat poznał później jako silnik Wankla stała się rzeczywistością.
Trzeba niebywałej wyobraźni technicznej, by coś takiego wymyślić. Tłok w tym silniku ma postać "spuchniętego" trójkąta i wiruje w komorze o kształcie nieco przewężonej elipsy, prowadzony przez układ mimośrodowy. Dzięki temu w trzech komorach o zmiennej pojemności odtwarzane są cztery fazy procesu spalania mieszanki: ssanie, sprężanie, zapłon i spalanie oraz wydech. Wał silnika wiruje dzięki specjalnemu uzębieniu w tę samą stronę co tłok, ale trzykrotnie szybciej! Silnik Wankla waży jedną trzecią tego, co silnik konwencjonalny, ma o połowę mniej części i tylko trzy elementy ruchome, nie generuje drgań, pracuje cicho i miękko. Gdy pokazano go światu, około 100 firm wyraziło zainteresowanie kupnem licencji, a 27, wśród nich Rolls Royce, Daimler Benz, Curtiss Wright, General Motors, Mazda i Suzuki sfinalizowało umowę z Wanklem i NSU. W roku 1964 fabrykę w Neckarsulm opuścił pierwszy w dziejach samochód napędzany silnikiem Wankla - mały NSU Spider. Konstruktorzy pracowali już wtedy nad limuzyną wyposażoną w nowy napęd.
Gdy w 1967 roku NSU Ro 80 zdobywało tytuł Samochodu Roku, produkcję Spidera trzeba było na gwałt przerwać. Pojawiły się
trudne do usunięcia problemy z pękaniem nadmiernie obciążonego termicznie bloku silnika oraz z układem zapłonowym. Poznano też dwa inne mankamenty konstrukcji Wankla: nadmierny apetyt na paliwo i olej silnikowy oraz nietrwałość uszczelnień oddzielających poszczególne komory. Zachwyt zjawiskowo pięknym Ro 80 wkrótce zmienił się w ostrą krytykę. Pojawił się dowcip, że silnik Wankla genialnie połączył w sobie najgorsze wady silników cztero- i dwusuwowych. Do śmiechu nie było jednak szefom NSU: w niemal wszystkich samochodach silniki trzeba było wymieniać na gwarancji. Firma popadła w ruinę i wykupił ją Volkswagen. Nie lepiej szło licencjobiorcom: wprowadzonego do produkcji w 1973 Citroena GS Birotor udało się sprzedać w... 847 egzemplarzach. W końcu fabryka uznała, że bardziej jej się opłaca odkupić je od nabywców niż brnąć w koszty napraw. Firma Suzuki wyprodukowała w 1974 roku napędzany silnikiem Wankla motocykl RE5 Rotary. Był to bodaj najbardziej skomplikowany jednoślad, jaki kiedykolwiek zbudowano. Miał np. trzy układy smarowania, dwie przepustnice, gaźnik z kilkunastoma dyszami, kilka układów chłodzenia. Zużywał 11 litrów paliwa na 100 km i po trzech latach bez słowa wyjaśnienia zniknął z programu produkcyjnego. W NRD silniki z wirującym tłokiem miały napędzać Trabanty i Wartburgi. W ZSRR próbowano bez kupna licencji skopiować konstrukcję Wankla, ale silniki rotacyjne w prototypowych Ładach kończyły żywot po 20 tysiącach kilometrów.
Na placu boju pozostała tylko Mazda. Jej inżynierowie zdołali usunąć większość wad oryginału. W 1991 roku napędzana silnikiem Wankla Mazda 787B wygrała nawet 24-godzinny wyścig w Le Mans, a w XXI wieku silnik Mazdy RX 8 zdobywał kilkakrotnie tytuł "Engine of the Year", ale wobec coraz wyższych cen paliwa i norm czystości spalin nawet Japończycy musieli powiedzieć "pas". Jeszcze jeden kierunek ewolucji samochodu okazał się ślepą uliczką.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?