Zabytkowe samochody coraz bardziej popularne

Bartosz Gubernat
Zabytkowe samochody coraz bardziej popularne
Zabytkowe samochody coraz bardziej popularne
Chociaż wiele z nich wymaga kosztownej i czasochłonnej renowacji, chętnych na klasyki nie brakuje.
Zabytkowe samochody coraz bardziej popularne
Zabytkowe samochody coraz bardziej popularne

- Sekret tkwi w duszy, jaką mają zabytkowe samochody. Taki mikrus, syrena, czy warszawa to dzisiaj prawdziwe białe kruki, coś niepowtarzalnego, dającego o wiele więcej radości niż kolejny współczesny volkswagen 1,9 TDI. Owszem, mają swoje kaprysy i potrafią odmówić posłuszeństwa w najbardziej nieoczekiwanym momencie, ale frajda z jazdy rekompensuje wszystko – mówi Paweł Hoffman z Automobilklubu Rzeszowskiego, kolekcjoner zabytkowych samochodów.

Jeden właściciel, 30 samochodów

Na Podkarpaciu liczba wiekowych pojazdów rośnie w bardzo szybkim tempie. Kolekcjonerzy zrzeszeni w automobilklubach mają nierzadko po kilka takich wozów. W garażu Pawła Hoffmana można znaleźć m.in. unikatowego mikrusa z 1959 roku, radzieckiego moskwicza 403 z 1964 roku, sportowego saaba 96 z 1977 roku, a od niedawna także oryginalnego poloneza 2000 rally Walter Wolf z 1982 roku. Tym ostatnim Hoffman startuje w rajdach oraz Górskich Samochodowych Mistrzostwach Polski. Chrzest bojowy po remoncie auto przeszło w ubiegłym roku pod okiem Andrzeja Jaroszewicza, który za kierownicą bliźniaczej rajdówki rządził i dzielił na polskich trasach rajdowych w latach 70-tych minionego stulecia. Nieco wcześniej, w 1959 roku z taśmy produkcyjnej Fabryki Samochodów Osobowych w stolicy zjechała warszawa 200, należąca dziś do Wiesława Lichoty z Sokołowa Młp.

– Początki nie były łatwe. Auto kupiłem w Nisku, miało być gotowe do lakierowania. Kiedy zabrałem się za przygotowanie do położenia farby, spod szpachli wyszła rdza i dziury. Sprzedawcę postraszyłem sądem i pokrył mi część kosztów zakupu nowej blacharki – mówi kolekcjoner. Remont warszawy trwał dwa lata. Auto odzyskało fabryczny, błękitny kolor, który pan Wiesław odtworzył na podstawie oryginalnej barwy wnętrza komory silnika. Podczas prac okazało się, że pierwszym właścicielem pojazdu była komenda milicji w Opolu. Dlatego w dachu był otwór na koguta, a w desce rozdzielczej dwa kolejne na przełączniki. – Jeśli uda mi się kupić jeszcze jedno takie auto, kolejny egzemplarz wystylizuję na wersję cywilną, a do tego zamontuję oryginalny kogut i symbole milicyjne – mówi pan Wiesław, którego warszawa wygrała w sobotnim konkursie elegancji rozgrywanym w Rzeszowie podczas VI Rajdu Nocy Muzeów. To jednak nie jedyne cacko w jego garażu. W sumie ma ich 30 i wkrótce zamierza zacząć budowę muzeum. – Jestem m.in. właścicielem bardzo rzadkiej zastawy 1100 kombi. Takiego auta wyprodukowano tylko 156 sztuk. Posiadam też fiata 125 w wersji kombi long, którego produkował zakład FSO w Falenicy. Lada chwila zacznę restaurację niezwykłego packarda clipper custom limousine z 1947 roku – wylicza pasjonat.

Sportowe BMW

Miłością do klasyków Tomasza Żyłkę z Rzeszowa zarazili dziadkowie, którzy fiatem 125p zabierali wnuka do lasu na grzyby. Tam 12-letni wówczas Tomek stawiał pierwsze kroki za kółkiem. – Po latach zamarzyłem o volkswagenie garbusie. Godzinami czytałem o tym aucie w internecie, poznałem je od podszewki. Zanim znalazłem odpowiedni egzemplarz, przypadkiem zobaczyłem BMW serii 02. Tak mi się spodobało, że marzenie o garbusie odłożyłem na później – mówi pan Tomek

Poszukiwania BMW nie były łatwe. Na rynku nie brakowało ofert sprzedaży, ale podróże przez całą Polskę najczęściej kończyły się srogim zawodem. Żaden z samochodów nie nadawał się nawet do remontu, większość była po prostu kupą złomu. W 2007 roku pocztą pantoflową pasjonat dowiedział się o ofercie z Włocławka. – Długo się nie zastanawiałem – wziąłem urlop i następnego dnia byłem u sprzedawcy. Okazał się nim znany kierowca i pilot rajdowy Tomasz Osterloff, który w 2006 roku przejechał syreną 104 rajd Monte Carlo. BMW kupił także z myślą o starcie w tej imprezie, ale ponieważ potem znalazł mocniejszą wersję, ten egzemplarz postanowił sprzedać – mówi Tomasz Żyłka.

Oferta z Włocławka była jak wygrana na loterii. Nieźle utrzymane auto miało unikatowe, oryginalne spojlery Kamei z najmocniejszej wersji 2002 turbo oraz opcjonalne, sportowe felgi. W środku m.in. trójramienną kierownicę Momo i sportowe fotele zamontowane w fabryce w Monachium. – Auto kupiłem w listopadzie, a remont trwał do lipca. Nierzadko w garażu spędzałem długie wieczory. Na początku o części nie było łatwo, bo na forach zrzeszających sympatyków takich wozów trzeba zdobyć zaufanie. Handlarze nie są tu mile widziani i nikt nie chce pomagać im w kompletowaniu brakujących podzespołów. Na szczęcie wiele elementów można ciągle kupić w serwisie BMW. Niektóre są dostępne od ręki, na inne czeka się najwyżej dwa tygodnie – mówi pan Tomek.

Samochód pierwszą poważną podróż odbył do Włodawy, gdzie zawiózł do ślubu przyjaciół swojego właściciela. Dziś jest normalnie eksploatowany i spisuje się bardzo dobrze. – Kiedy mam ochotę, po prostu wsiadam i jadę przed siebie. Bez problemu jedzie do Krakowa, czy Lublina. Spala średnio 9 litrów benzyny, a po wymianie silnika na dwulitrowy ma ok. 110-120 KM mocy. Cieszę się, że podoba się ludziom, bo to nagroda za moją pracę w warsztacie i upór w poszukiwaniu takiego auta – uśmiecha się kierowca.

A gdzie on ma drzwi?

W przyszłym roku do takiego samego stanu swoje BMW zamierza doprowadzić także pan Robert, który w sobotę po raz pierwszy zaprezentował rzeszowskiej publiczności maleńką Isettę 250. Samochód wywołał na rzeszowskiej starówce niemałe poruszenie. – Jest niezwykle oryginalny, nie ma z boku drzwi, do środka wsiada się otwierając przednią część nadwozia – mówi o mikrosamochodzie z 1959 roku właściciel. Isetta do Rzeszowa przyjechała z Niemiec. Ile kosztowała, właściciel nie chce zdradzić. Opowiada jednak, że w Polsce obejrzał wiele egzemplarzy sprowadzonych na handel. Chociaż większość z nich to złom, ceny startują od ok. 20 tys. zł.

– Kiedyś jeździłem dużym fiatem i od takiego auta chciałem na nowo zacząć moją przygodę z zabytkową motoryzacją. Ale zakochałem się w BMW, które zobaczyłem w telewizyjnym programie motoryzacyjnym. Czeka mnie jeszcze sporo pracy, bo trzeba odświeżyć tapicerkę i polakierować nadwozie na oryginalny kolor – biało-czerwony, lub biało-niebieski. Konieczne są także poprawki mechaniczne. Mam nadzieję, że ze znalezieniem części zamiennych pójdzie mi szybciej niż z zakupem opon. Ze względu na nietypowy rozmiar do tej pory udało mi się zdobyć tylko dwie sztuki. Pozostałych nie ma w ofercie na razie nikt – mówi pan Robert.

Bartosz Gubernat

fot. Bartosz Gubernat

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty