Zakup auta. Czy nowe samochody podrożeją? Komentarze ekspertów

Konrad Grobel
Fot. Newspress
Fot. Newspress
Rok 2020 może okazać się kluczowy dla sprzedaży nowych samochodów - wszystko przez prognozowany wzrost cen związany ze zmianami w zakresie emisji spalin. Jednak może się okazać, że to tylko z dużej chmury mały deszcz...

Nowy rok to dla większości ludzi na świecie okres postanowień noworocznych, nadziei i chęci zmian. Jest to też okres, gdy przeciętny Kowalski spogląda nieufnie na różnego typu portale i programy informacyjne i tylko wyczekuje, ile będzie musiał zapłacić w danym roku za gaz, prąd, wodę czy wywóz śmieci, a także artykuły spożywcze. Przewidywania rządu (obojętnie którego) dotyczące rozwoju gospodarki, nowe podatki, opłaty czy inflacja również składają się na to, że zastanawiamy się, czy przypadkiem w poprzednim roku nie było łatwiej i taniej. I tak z roku na rok.

Są jednak lata, w których w motoryzacji mamy pozorny spokój. Skoki cen paliwa chociaż denerwujące, to w większości przypadków jednak ze smutkiem są akceptowalne. Ceny nowych aut również rosną - ze względu na inflację. Są jednak takie zdarzenia, które mogą sugerować, że niemal ze 100% pewnością zmieni się obraz rynku motoryzacyjnego.
Od 2020 roku zaczynają działać przepisy Unii Europejskiej dotyczące nowych norm emisji spalin. Jednak  to nie jedyny element, przez który mogą wzrosnąć ceny. Wprowadzenie nowych systemów bezpieczeństwa (od 2022 roku) w świeżo wyprodukowanych samochodach może również już teraz podnieść koszt ich zakupu.

Co się tyczy pierwszego tematu, to najnowsze normy spalin EURO 6d-Temp mają wynosić w przypadku aut osobowych średnio 95g/km zanieczyszczeń przedostających się do atmosfery. Zanieczyszczeń, czyli głównie CO2, ale także cząstek stałych, tlenku azotu (NOx) czy niespalonych węglowodorów. W dodatku jest to średnia wartość dla całej branży uwzględniając wagę nowych samochodów sprzedawanych w Europie. Jest to o tyle ważne, że do tej pory wartość zanieczyszczeń wynosiła 130 g/km, czyli jest to znaczny spadek niż dotychczas. Ze względu na takie obostrzenia producenci aut, którzy nie wyrobią się z przystosowaniem swoich modeli do nowego prawa będą zmuszeni do płacenia kar, które kształtują się następująco: za pierwszy dodatkowy gram ponad limit 5 euro kary, 15 euro za drugi, 25 euro za trzeci, a każdy kolejny ma kosztować 95 euro.

Wychodząc z założenia, że nie każdemu producentowi aut udało się sprostać nowym normom, a prace nad samochodami w niektórych przypadkach wciąż trwają, to oczywiste, że koncerny będą zmuszone podnieść ceny aut. W ceny nowych pojazdów wliczane są również kary, które zostaną nałożone na danego producenta. Według niektórych, ceny mają podskoczyć średnio o 20%, jednak w reklamach oczywiście nie będzie o tym wzmianki. Przygotowanie nowego projektu, zmiany w budowie, nowe pozwolenia i homologacje skutkują dodatkowymi kosztami, które musi ponieść firma, a w efekcie końcowym również kupujący. To właśnie na barki naszych portfeli spada niechlubny zaszczyt ponoszenia konsekwencji słabo przewidywalnych producentów. Stąd też pojawił się wielki skok na alternatywne źródła zasilania, w tym najbardziej na napęd elektryczny. Producenci zdają sobie z tego sprawę, że wiele takich aut ma wsparcie przez kraje członkowskie UE.

Obecnie trwają jeszcze wyprzedaże rocznika 2019, a informacje o podwyżkach cen modeli, delikatnie to ujmując - raczej będą przekazywane po cichu przez sprzedawców w salonie, niż ogłaszane w reklamach telewizyjnych. Osoba, która interesuje się motoryzacją tylko w chwili, gdy ma nabyć samochód, z pewnością przeoczy tak ważną informację związaną ze zmianą cen aut.

Poprosiliśmy o komentarz przedstawicieli popularnych marek w Polsce. Zapytaliśmy o to, czy ich samochody zdrożeją, a jeżeli tak, to o ile, a także jak to wpłynie na sprzedaż oraz cały rynek. Część producentów zamieściła już cenniki na rok 2020, inni czekają na ruch konkurencji, a jeszcze kolejni twierdzą, że ich modele spełniają wszelkie wymogi. Znalazła się również firma, która już wprowadziła zmiany cen.

Jedną z firm, która zapewnia, że jest od dawna gotowa na zmiany jest Toyota.
Robert Mularczyk - Public Relations & External Affairs Manager, w zwięzły sposób ujął obecny stan firmy:

Nie przewidujemy jakiś specjalnych podwyżek w cennikach. Jedynie dopuszczamy korekty związane z ewentualnymi zmianami w rozliczeniach z centralą w Brukseli (kurs euro). Nie mamy powodów, aby podwyższać ceny:
- nasze napędy z nawiązką spełniają limity emisji dla lat 2020 i 2021 więc nie musimy dokonywać żadnych modyfikacji wpływających na cenę,
- inne elementy - np. Toyota Safety Sense (pakiety systemów aktywnego bezpieczeństwa) są w standardzie każdego nowego modelu i ich obecność nie wpływa na cenę.

Natomiast Magda Springer z Mazdy wypowiada się w następujący sposób na temat dotyczący nowych norm CO2:

Już od lipca 2019, czyli pół roku przed wprowadzeniem przepisów dotyczących nowych limitów emisji CO2 dla samochodów osobowych w Unii Europejskiej, Mazda Motor Poland przedstawiała zmiany i wyzwania stojące przed całą branżą motoryzacyjną od przyszłego roku.

Dodatkowo otrzymaliśmy również komentarz Łukasza Paździora, pełniącego funkcję Dyrektora Zarządzającego Mazda Motor Polska:

Widzimy stopniowy wzrost zainteresowania klientów naszymi samochodami, szczególnie tymi modelami, których nowe ceny od 2020 r. podaliśmy już do publicznej wiadomości. Np. od stycznia Mazda 2 po zmianach produktowych będzie kosztować od 70 900 zł i z pewnością ten fakt w dużym stopniu przyczynił się do zwiększonego zainteresowania tym samochodem, dla którego rok 2019 był rekordowym pod względem sprzedaży w Polsce. Zainteresowanie Mazdą 2 i MX-5 powodowało, że prawie wyczerpaliśmy zapasy tych samochodów na rok 2019, ale w przypadku pozostałych modeli dysponujemy szeroką dostępnością silników i wersji wyposażenia dostępnych od ręki w salonach i jesteśmy gotowi do zaspokojenia większego popytu.

Kierownik ds. PR w Skodzie (marka ma najwyższy współczynnik rejestracji nowych aut w Polsce), Klaudyna Gorzan, zauważa w swojej wypowiedzi tendencję do wzrostu cen. Tłumaczy jednak tę sytuację nie tylko normami spalin, ale również wyposażeniem modeli tej czeskiej marki:

Producenci aut ogłaszają w ostatnim czasie podwyżki cen samochodów, również SKODY w pewnym stopniu nie omija ten kierunek. Należy jednak zwrócić uwagę na to, że najnowsze modele SKODY posiadają coraz bogatsze wyposażenie standardowe, zawierające m.in. szereg systemów asystujących dostępnych dotychczas wyłącznie w markach klasy premium. SKODA konsekwentnie wprowadza również na rynek innowacyjne rozwiązania, dostosowujące swoje modele do zaostrzających się norm emisji spalin. Dotyczy to zarówno rozwiązań technicznych, jak i w zakresie nadwozia. Bardzo dobrym przykładem jest nowa generacja modelu Octavia, która w przyszłym roku pojawi się na polskim rynku. Nowy design tego samochodu sprawia, że będzie należał on do najbardziej aerodynamicznych samochodów na świecie. Nowa Octavia zostanie wyposażona także m.in. w najnowsze systemy bezpieczeństwa, debiutujące w marce SKODA oraz otrzyma nową generację manualnej skrzyni biegów, gwarantującą jeszcze niższy poziom emisji.

Grupa FCA, reprezentowana przez Dorotę Obłękowską, zajmującą stanowisko Public Relations Manager FCA Poland S.A., najjaśniej wypowiedziała się na temat tego, czym jest spowodowany wzrost cen. Zaznaczyła jednak, że na ten moment nie ma jeszcze oficjalnie gotowych cenników, a co za tym idzie nie może nam zdradzić jak duża (o ile zaistnieje) będzie różnica w kosztach pomiędzy tym rokiem, a nadchodzącym:

Powodów przewidywanego przez ekspertów wzrostu cen na rynku samochodów osobowych w 2020 jest kilka, acz większość z nich sprowadza się do inwestycji związanych z dostosowaniem flot do nowych norm emisji CO2 obowiązujących w UE od 2020 roku.
Od przyszłego roku na producentów będą nakładane kary za przekraczanie norm emisji, które będą wynosić średnio 95g Co2/km (zależnie od wagi samochodu) w kwocie 95€ za każdy gram emisji ponad normę.
Z drugiej strony celem obniżenia średniej emisji spalin całego parku danej marki/koncernu, producenci wprowadzają na rynek europejski nowe niskoemisyjne, zelektryfikowane samochody. Niezależnie czy mówimy tutaj o samochodach typu hybrid, plug-in hybrid czy też w pełni elektrycznych są to technologie droższe od klasycznych rozwiązań stosowanych w samochodach z silnikami spalinowymi.
W przypadku marek FCA jesteśmy w obliczu premier samochodów hybrydowych i elektrycznych w markach  Fiat, Jeep i Alfa Romeo począwszy od hybryd poprzez plug-iny po BEV tj. 100% samochody  elektryczne.
Nie możemy zdradzić jeszcze szczegółów dot. pozycjonowania cenowego tych samochodów, ale bierzemy pod uwagę głównie 3 czynniki: konkurencyjność naszej oferty w danym segmencie rynkowym, przygotowanie oferty sprzedaży ratalnej dla Klientów indywidualnych i flotowych na bazie konkurencyjnej miesięcznej raty oraz dostosowanie cen (w miarę możliwości kosztowych) do planowanych systemów dopłat do samochodów zelektryfikowanych.

Warto przy tej informacji zauważyć, że Grupa FCA, jako jedna z nielicznych w Polsce nie posiadała wersji elektrycznych i hybrydowych, przez co wprowadzenie takich pojazdów do oferty okaże się niemałą rewolucją.

Również o wypowiedź w sprawie podwyżek poprosiliśmy Janusza Chodyłę, pełniącego funkcję Attache Prasowego w Renault/Dacia:

Aktualnie nie planujemy podwyżek w 2020 roku, poza Dacią Lodgy w styczniu 2020. Część modeli ma już nowe ceny od listopada 2019 roku, co jest związane z pojawieniem się nowych silników oraz wprowadzeniem rozwiązań obniżających emisję CO2 jak np. specjalne opony o niskim oporze toczenia w Dacii. Zmiany w ofercie, a w konsekwencji zmiana cen mają na celu promowanie ekologicznych i niskoemisyjnych rozwiązań. Na przykład w 2020 r. samochody z silnikami diesla w modelach segmentu C będzie można kupić u nas znacznie taniej. Oczywiście jeśli pojawią się w naszej ofercie nowe wersje, nowe wyposażenie czy nowe silniki to będą one miały nowe ceny.

O komentarz ekspercki poprosiliśmy również przedstawicieli dwóch, jednych z największych organizacji dotyczących przemysłu motoryzacyjnego w Polsce – Jakuba Farysia, Prezesa Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) oraz Wojciecha Drzewieckiego, Prezesa Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR (IBRM SAMAR).

Wojciech Drzewiecki twierdzi, że:

Pesymistyczne prognozy na 2020 rok mówią o spadku liczby rejestrowanych aut na poziomie 15-20%. Bardziej optymistyczne, i taka jest między innymi nasza prognoza, mówią o spadku na poziomie 5%. Czyli mówimy cały czas o spadku. Obecny rok wyraźnie będzie słaby. Oczywiście wiele zależy od samej gospodarki, bo może pociągnąć i zniwelować ewentualne straty, które będą wynikać z wdrażanych przepisów. To one głównie mają przyczynić się do zmiany sytuacji na rynku. Wprowadzenie nowych norm spowoduje, że niektórzy producenci nie będą w stanie sprostać wymaganiom i już dzisiaj szykują się na płacenie potencjalnych kar. Nikt do końca nie wie jak to będzie wyglądało. Ponieważ nie wszyscy są przygotowani, to widać, że ich sytuacja jest wyraźnie gorsza. Jeżeli marka „A” nie sprosta wymaganiom będzie musiała podnieść ceny, a marka „B”, która dla marki „A” jest konkurencyjna, jest już dzisiaj przygotowana, to takich podwyżek nie wprowadzi. Może to oznaczać, że marka „A” będzie musiała podjąć drastyczne kroki np. wycofać część konfiguracji czy wersji modeli, a nawet wycofać niektóre modele z rynku. Wszystko po to, by zachować status quo i nie podwyższać cen na samochody, które przestają być sprzedawalne w tym momencie. Oczywiście wszystko zależy też od dostępności auta. Jest wiele czynników, które decydują o tym jak rynek może się rozwijać. Niemniej wszyscy widzą na horyzoncie kłopoty. Te marki, które już dzisiaj liczą bardzo skrupulatnie potencjalny poziom emisji, zastanawiają się, które modele i które wersje oferować, a które prezentować w postaci limitowanej. Mamy na przykład na rynku takiego Golfa, który występuje również w wersji GTI i jeżeli by się okazało, że zapotrzebowanie na wersję GTI jest bardzo duże, a na wersje słabsze, które spełniają najnowsze normy mniejsze, to może się okazać, że producent powie, że więcej GTI „niż” na rynku dostępnych nie będzie. Po to by nie generować problemu, czyli potencjalnych strat i nie podwyższać sobie średniej.

W stosunku do innych krajów Polska będzie mogła najprawdopodobniej dopuszczać troszkę wyższy poziom średniej emisji. Przypomnijmy, że ta emisja dla całej Unii Europejskiej wynosi na przyszły rok 95g CO2/km. W przypadku rynku polskiego większość marek dopuszcza tę emisję na poziomie wyższym, między innymi dlatego, że kraje skandynawskie czy Holandia będą miały emisję na poziomie niższym, więc ta średnia europejska powinna się zgodzić. Obecny rok zapowiada się zatem bardzo ciekawie. Zobaczymy co będzie z ofertą, w jaki sposób będzie ona kształtowana przez poszczególne marki. Dzisiaj na rynku mamy w granicach 7,5 tysiąca dostępnych wersji – my nazywamy to konfiguracjami – czy ta liczba zostanie ograniczona? Jest to pytanie, które na razie pozostawiam bez odpowiedzi, ale myślę, że tak.

Jakub Faryś natomiast wyraźnie podkreślił, że jeżeli nawet dojdzie do wzrostu cen w obecnym roku, to nie stanie się to tak niespodziewanie jak niektórzy twierdzą.

Zmiany będą następować stopniowo i będą bardziej rozłożone. Jednak problem z nowymi regulacjami dotyczącymi emisji spalin nie jest jedynym elementem, który będzie składał się na ten trend zwyżkowy cen: Po pierwsze nie ma przyczyny dla której 1 stycznia 2010 roku mieliśmy obudzić się, zajrzeć w cenniki, a te maiły być  o „X” procent wyższe. To tak nie działa. Nie weszły żadne przepisy, ani nie żadna regulacja prawna, która miałaby skutkować podwyżkami od dnia 1 stycznia 2020 roku. To jest ta dobra wiadomość. Natomiast ta gorsza jest taka, że to prawda, że różni producenci dość jasno – zresztą my też to mówimy – że w najbliższym czasie samochody będą drożały. Przy czym nie wynika to z chęci zarobienia większej ilości pieniędzy czy z chęci podwojenia czy potrojenia marży, tylko wynika to z prostej rzeczy. – rok lub półtora roku temu komisja Europejska i państwa członkowskie, a także Parlament Europejski rozpoczęły prace nad zestawem różnych uregulowań prawnych, których efektem ma być generalnie  większa przyjazność samochodów dla środowiska i większe bezpieczeństwo dla użytkowników dróg chronionych i tych niechronionych. W związku z tym producenci zostali zobligowani do tych działań, chociaż robią to również z własnej woli. Jednak część tych gestów wymuszona jest przez legislatora, przede wszystkim przez legislatora europejskiego, które to prawo jest później implementowane do prawa krajowego. Mamy dwa takie obszary. Jak powiedziałem, pierwszy obszar to jest bezpieczeństwo i tutaj niedawno weszła dyrektywa, która nazywa się GSR czyli General Safety Regulations. Jest to pewien zestaw rozwiązań, które będą musiały być w najbliższych latach wprowadzone we wszystkich samochodach, osobowych, dostawczych i ciężarowych. Mają na celu szeroką poprawę bezpieczeństwa. Jest w tym między innymi: awaryjne hamowanie, systemy prowadzenia pojazdów w torze jazdy czy sygnalizowanie zmęczenia kierowcy. Oczywistą rzeczą jest to, że te rozwiązania, które będą musiały być wprowadzone obligatoryjnie, które są już dzisiaj dostępne w pewnej części, ale w samochodach bardzo drogich, czyli premium lub tych z górnej półki. Będą musiały jedynie stopniowo być wprowadzane do wszystkich samochodów świeżo homologowanych, czyli będą wprowadzane w pojazdach produkowanych od najbliższego czasu. Niektóre w 2020 roku, inne w 2021, ale generalnie w najbliższym czasie. Nie znaczy to, że te systemy będą musiały być dołożone w starszych autach. Co zrozumiałe podwyższy to koszt pojazdu. Jak bardzo? Zobaczymy, bo niektóre rozwiązania są tańsze, inne są droższe, a jeszcze inne po spopularyzowaniu będą znacznie tańsze niż teraz. Nie mniej i tak to podwyższy cenę samochodu. W tym momencie nikt tego nie wie o ile. Głównie ze względu na to, że będzie to wchodziło stopniowo. To pierwsza rzecz.
Drugi powód, znacznie większy koszt, to są kwestie środowiskowe. Najbardziej spektakularnym tego przykładem jest ograniczenie emisji CO2. Gdzie Komisja i Parlament Europejski oraz państwa członkowskie oczekują obniżenia w 2025 roku w stosunku do 2020 o 15%, a potem odpowiednio więcej w przypadku pojazdów ciężarowych, dostawczych i osobowych najwięcej. To są rozwiązania, które niestety będą bardzo kosztowne. To po pierwsze, po drugie wymaga to wprowadzenia na rynek nowych napędów, np. pojazdów elektrycznych, hybryd plug-in itd. Niespełnienie tych oczekiwań, a nie jest wykluczone, że niektórzy producenci nie będą w stanie wypełnić tych oczekiwań, bo są bardzo ambitne, będzie obwarowane karami. Karami dość drakońskimi. W związku z tym, jeżeli złożymy to wszystko razem, to okaże się, że a) producenci muszą zarabiać pieniądze na to żeby wydać na nowe technologie, b) będziemy musieli zapłacić kary, c) trzeba zarabiać, bo przecież nikt nie prowadzi biznesu charytatywnie. Spowoduje to, że biznes pt. produkowanie samochodów będzie droższy, bo będą wyższe koszty – koszty kar, inwestycji. Niektóre firmy zapowiadają, że w ciągu najbliższych kilku lat wydadzą dziesiątki miliardów tylko na rozwój nowych napędów, a trzeba pamiętać, że stare napędy jak diesel itd. w dalszym ciągu nie umrą i dalej będzie trzeba spełniać co raz bardziej wyśrubowane normy czystości spalin. Wszystko to razem złożone spowoduje, że ceny samochodów wzrosną. Nie ma innej możliwości. Oczywiście, w różnych firmach, będzie to występowało w różnym stopniu i czasie, będzie to mniej lub bardziej uśrednione. Jeżeli marka ma pełną gamę pojazdów (ciężarowe, dostawcze, osobowe) w sprzedaży to może jeszcze w jakiś sposób rozrzucać ten wzrost na różne pojazdy. Może okazać się, że na małym, tanim pojeździe ten wzrost będzie nieduży. W przypadku samochodów np. grupy premium jeżeli producent ma się w swojej „stajni”, to logiczne jest, że przykładowo 20 tysięcy złotych podwyżki do samochodu, który kosztuje 300 tysięcy zł, to nie jest równoważne co dołożenie do samochodu tych samych pieniędzy do auta, które kosztuje 50 tysięcy zł. W związku z czym średni wzrost ceny pojazdu będzie wynosić „X” procent, w przypadku kiedy ma się pełną gamę to można stosować pewne uśrednianie ceny. Jeśli jest się producentem jednej grupy pojazdów i nie jest to np. premium, no to logiczne jest, że pole manewru jest mniejsze. W takim razie, kto? Jak? Ile? Które? Jakie modele? Jakie grupy pojazdów wzrosną? To będzie zależało od rynku i zachowania się również konkurentów. Jednak co do zasady to ceny samochodów na pewno wzrosną.

Jak zatem widać ile osób, tyle zdań. Skok cen nie ominie nas – klientów i będzie miał różne podłoża. Chociaż głównym elementem, na którym wszyscy skupiają swój wzrok są nowe normy emisji spalin. Skutkiem tych zmian ma być polepszenie naszego komfortu życia, a za komfort się płaci. Dla klientów może się to również okazać bardzo korzystne. Bo chociaż auta mogą zdrożeć, to wprowadzona zostanie różnorodność w postaci aut elektrycznych i hybryd, które były dotychczas traktowane po macoszemu. Nadchodzi ciekawy czas,  który może przetasować graczy na rynku motoryzacyjnym.

Zobacz także: SUV-y Škody. Kodiaq, Karoq i Kamiq. Trojaczki w komplecie

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty