Ekstraklasa mocy i kasy

(ograd)
Od zawsze to co najmocniejsze, najdroższe i najrzadsze przyciągało kierowców. Nie inaczej jest dziś. Z tą różnicą, że współczesne supersamochody biją na głowę wszystko, co skonstruowano do tej pory.

 

Wygląda na to, że wreszcie trafi do produkcji - jeśli tak można nazwać wytwarzanie 50 aut rocznie - Bugatti Veyron, najbardziej chyba oczekiwany supersamochód świata.

Fot. Bugatti
Fot. Bugatti

 

Pod maską doskonałego pod względem aerodynamiki nadwozia kryje się silnik benzynowy o mocy… 1001(!) KM. Eksszef koncernu Volkswagena, do którego należy marka Bugatti, Ferdynand Piech postawił sobie za punkt honoru wprowadzenie tego auta do sprzedaży.

Fot. Bugatti
Fot. Bugatti

 

Problemy techniczne (mówiło się o przegrzewającym się silniku) spowodowały, że nie udało mu się dotrzymać słowa. Jego dzieło kontynuuje Bernd Pischetsrieder, obecny szef VW. Podobno trudności udało się przezwyciężyć. Zobaczymy. Inne szczegóły auta? Maksymalny moment obrotowy to 1250 Nm (dla porównania, 130-konny silnik 1.9 TDI dysponuje momentem na poziomie

Fot. Bugatti
Fot. Bugatti

310 Nm). Nie mniej imponująca jest liczba cylindrów tego monstrum. Jest ich…16 - więcej niż u jakikolwiek konkurenta. W tym miejscu ciśnie się na usta pytanie - po co komu 16-cylindrowy silnik? Po to choćby, by zdenerwować innych bogaczy, którzy dysponują silnikami zaledwie dwunastocylindrowymi. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że trzeba być bogaczem, by kupić samochód, który ma kosztować 750 tys. euro.

 

Chętnych podobno nie brakuje, jednym z pierwszych właścicieli Bugatti Veyrona ma być gwiazda Realu Madryt i piłkarskiej reprezentacji Anglii David Beckham. Z pewnością nie będzie większego kłopotu, by znaleźć kolejnych 49 chętnych. Prędkość maksymalna Veyrona to 400 km/h, a przyspieszenie od 0 do 100 km/h trwa 2,9 sekundy. O zużycie paliwa nikt nie pyta.

 

Zanim jednak 1001-konny Veyron pojawi się na drogach, palmę pierwszeństwa dzierży Ferrari Enzo, wyprodukowany w limitowanej liczbie 399 sztuk superbolid rodem z Maranello. Początkowo

Fot. Ferrari
Fot. Ferrari

planowano wypuścić nieco mniej, bo 349 samochodów nazwanych imieniem twórcy firmy, ale skoro popyt okazał się nadspodziewanie duży, dlaczego nie zarobić dodatkowych 32 mln euro? Każdy z wyprodukowanych egzemplarzy kosztował bowiem 645 tys. euro. Oczywiście w momencie, gdy opuszczał bramy fabryki. W chwilę później zyskiwał na wartości. Zupełnie jak Fiaty 126p na talony. Dziś za Enzo trzeba zapłacić około miliona euro, a można się spodziewać, że ceny jeszcze wzrosną. Jeden z egzemplarzy Enzo można było kupić na aukcji w internetowym serwisie eBay. Zwycięzca zapłacił ponad milion euro. Dla porządku podajmy  jeszcze dane techniczne - moc dwunastocylindrowego silnika to 660 KM, prędkość maksymalna

Fot. Porsche
Fot. Porsche

350 km/h, przyspieszenie od 0 do 100 km/h 3,7 sekundy.

 

Na "pudle" wśród najdroższych aut znalazło się także 612-konne Porsche Carrera GT. Jednak z ceną 452 tys. euro jest wyraźnie tańszy od rywali. W pewnych kręgach to poważna wada. Ustępuje Bugatti i Ferrari także osiągami - nabywca będzie musiał się zadowolić prędkością maksymalną 330 km/h i przyspieszeniem od 0 do 100 km/h w 3,9 sekundy. Carrera GT ma za to inną zaletę - ma nadwozie z otwartym dachem.

 

Dosłownie o włos od Porsche jest inne auto, zabawne, że także ze Stuttgartu. Mowa o Mercedesie SLR McLaren. Miłośnicy motoryzacji z pewnością pamiętają, że już wcześniej produkowano samochód z nazwą tej wyścigowej stajni w nazwie. To prawda, McLaren F1, bo o

Fot. DaimlerChrysler
Fot. DaimlerChrysler

nim mowa, był chyba protoplastą tego typu aut - wyczynowych bolidów, dopuszczonych do normalnego ruchu. Dziś w Mercedesie niechętnie wracają do korzeni. Dlaczego? Po prostu pod maską McLarena F1 pracował… silnik BMW. Mercedes SLR od 0 do 100 km/h przyspiesza w 3,8 sekundy i może rozpędzić się do 334 km/h. SLR to nie jedyny "wkład" Mercedesa w rozwój klasy supersamochodów. Już w 1997 roku powstała drogowa wersja wyścigowego modelu CLK GTR. Co ciekawe, był on jeszcze bardziej ekskluzywny niż dzisiejsze auta. Wyprodukowano zaledwie 25 takich aut. 612-konne auto rozpędzało się od 0 do 100 km/h w 3,4 sekundy i rozwijało maksymalną prędkość 307 km/h. Auto kosztowało wówczas zawrotną sumę miliona marek z niewielkim ogonkiem. Czyli niemal dokładnie tyle, ile dzić Mercedes SLR McLaren.

 

Ten ostatni samochód to nie jedyny reprezentant marki spod znaku gwiazdy w ekstraklasie samochodów. Choć trzeba przyznać, że drugie auto, model SL 65 AMG jest wyjątkowo dyskretnym supersamochodem. Wygląda niemal zupełnie tak samo, jak "tania" odmiana SL 350. No, może prawie tak samo. Ale ma osiągi, które wgniatają w fotel. Za 200 tys. euro można mieć auto, które pod maską ma 612-konny silnik V12, a przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 4,2 sekundy. Jednak większe od osiągów wrażenie robi moment obrotowy - 1000 Nm!

 

Kto nie ma ochoty na sportowe, dwudrzwiowe auto, może wybrać limuzynę. Tu jednak wybór jest znacznie mniejszy. Przynajmniej w przedziale cenowym od 200 tys. euro wzwyż. Można wybierać wśród kilku samochodów - w tym gronie są wskrzeszony przez Mercedesa Maybach, Rolls-Royce Phantom i Bentley Arnage. Kupując dwa pierwsze powinniście pomyśleć o etacie dla kierowcy - właścicielowi tych aut po prostu nie wypada ich osobiście prowadzić. Nawet, gdy uchodzi za ekstrawaganckiego. Co innego Bentley Arnage - tą limuzyną wręcz trzeba jeździć za kierownicą. Ceny? W zestawieniu z bolidami całkiem promocyjne. Najtańszy Maybach kosztuje ok. 360 tys., Phantom 375 tys. euro.

 

By kupić którekolwiek z wymienionych wyżej aut jest potrzebna "szóstka" w dużym lotku. I to najlepiej trafiona samodzielnie.

od 12 lat
Wideo

Kierowca ciężarówki dachował w przydrożnym rowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty