Jazda polska, czyli ułani, królewny i rycerze na drodze

Łukasz Bąk, publicysta Dziennika Gazeta Prawna
Zostałem poproszony, abym napisał o polskich kierowcach. W związku z tym chciałbym się z Wami serdecznie pożegnać. Bo prawdopodobnie już jutro mój dom spłonie, a ja razem z nim.

A to dlatego, że nie mam o nas (nawet o sobie) najlepszego zdania i wrodzona szczerość każe mi napisać wprost: jeździmy

Łukasz Bąk, publicysta Dziennika Gazeta Prawna, Fot: Archiwum Polskapresse
Łukasz Bąk, publicysta Dziennika Gazeta Prawna, Fot: Archiwum Polskapresse

fatalnie. Z pewnymi wyjątkami rzecz jasna, niemniej nadal są one tak rzadkie, że generalna ocena naszych dokonań za kierownicą zbliża nas bardziej do Białorusi niż cywilizowanego Zachodu. Z przykrością stwierdzam, że nawet lepsze drogi, nowe autostrady i droższe samochody nie wpłynęły znacząco na poprawę tego, jak jeździmy. I nie chodzi mi tu wyłącznie o umiejętności, lecz najzwyklejszą kulturę jazdy i zachowania na drodze. Jakie dokładnie? Moje wieloletnie obserwacje wskazują, że zależą one od wielu czynników: wieku, płci, statusu społecznego, a nawet stylu ubierania kierowcy. W związku z tym, śmiało można nas podzielić na kilka kategorii.

Młody gniewny
Przygodę z motoryzacją najczęściej zaczynał w wieku 15 lat od prowadzenia ciągnika rolniczego po polu buraków. Trzy lata później zrobił prawo jazdy i namówił rodziców, aby część unijnych dopłat pochodzących z funduszu modernizacji rolnictwa przeznaczyli na zakup nowoczesnego sprzętu – BMW 325i coupe, rocznik 1992. Rzecz jasna, we własnym zakresie zakłada w aucie instalację LPG, a – dla ograniczenia kosztów – w charakterze zbiornika na paliwo montuje butlę gazową dziabniętą babci. W rękach młodego gniewnego samochód nie jest narzędziem służącym do zwykłego przemieszczania się z punktu A do punktu B. To „wędka na dziewczyny”, pozwalająca szybko złowić ofiarę na dyskotece w remizie i jeszcze szybciej przewieźć ją do stodoły rodziców, aby tam zaprezentować jej zasadę działania kolektora dolotowego. Po wszystkim „młody gniewny” odwozi dziewczynę i jego zazdrosne koleżanki do domu w pobliskiej wsi. Jako, że koleżanek jest osiem to musi ograniczyć prędkość na wejściu w zakręt do 160 km/h. Nie wiadomo, co wtedy piszczy bardziej – dziewczyny na pokładzie czy łyse opony. Szczęście, jeżeli wypada z zakrętu w pole kukurydzy sąsiada i zostawia na nim wzory, które następnego dnia lokalna prasa opisuje jako „ślady UFO”.

Królewna
Gdy tylko Jarek Kret albo inny Zubilewicz zapowiadają deszcze, Królewna, zamiast parasola z szafy, wyciąga auto z garażu – dzięki temu woda nie zniszczy jej trwałej i makijażu. Za to ona sama niszczy życie innym na drodze. W mieście nie przekracza 40 km/h i zawsze, absolutnie zawsze jeździ skrajnym lewym pasem. Także wtedy, gdy zaraz zamierza skręcać w prawo. Lusterek używa wyłącznie w jednym celu – do poprawiania makijażu i trwałej na każdym skrzyżowaniu. Wygląda to tak: przy każdym zatrzymaniu na światłach Królewna wrzuca luz, zaciąga ręczny i wyciąga z torebki tusz do rzęs. Gdy zapala się zielone, chowa tusz, wrzuca jedynkę i puszcza sprzęgło. Zapomina o odblokowaniu ręcznego więc auto jej gaśnie. Odpala auto drugi raz i spuszcza ręczny, ale zamiast jedynki wrzuca trójkę więc samochód znowu jej gaśnie. Podejmuje trzecią próbę – włącza silnik, zrzuca ręczny, wrzuca jedynkę, ale jest tak zestresowana dźwiękami klaksonów za swoimi plecami, że za szybko puszcza sprzęgło i samochód znowu jej gaśnie.

Eko-kapelusz
Miłośnik eko-drivingu oraz mody a’la Alexis z Dynastii – mniej więcej od początku września do końca maja jeździ w kapeluszu o średnicy pierścienia Jowisza. Taki kapelusz mieści się tylko w jednym aucie – Renault Thalii. Ze szkolenia z ekonomicznej jazdy Eko-kapelusz zapamiętał tylko dwie rady: utrzymuj stałą prędkość oraz patrz daleko przed siebie, aby przewidywać zdarzenia na drodze. I tak, płynna jazda w jego przypadku oznacza 90 km/h. Wszędzie. Tyle jeździ po mieście, tyle przez wsie i tyle samo – po autostradzie. Na tej ostatniej chowa się za TIR-a (tak zmniejsza opory powietrza, aby jego Thalia spaliła łyżeczkę paliwa mniej), przy czym daje się wyprzedzić innemu TIR-owi, jadącemu za nim. Różnica w prędkościach obu pojazdów wynosi często 0,1 km/h, co oznacza, że cała procedura wyprzedzania Renault przez 16-metrowego kolosa trwa około 10 minut.
Jeżeli chodzi o zasadę „patrz daleko przed siebie, aby przewidywać zdarzenia na drodze” to Eko-kapelusznik patrzy wyłącznie przez siebie. Na boki i do tyłu wcale. W związku z tym często wymusza pierwszeństwo i, prędzej czy później, cofając na pewno uszkodzi wam samochód pod Biedronką. Widząc sygnalizator świetlny, spodziewa się, że zanim do niego dojedzie to światło zmieni się na czerwone, zatem kilometr wcześniej zdejmuje nogę z gazu.

Ułan
Najczęściej prowadzi białego Forda Focusa, białą Skodę Fabię, Octavię, ewentualnie białą Toyotę Yaris bądź Auris. A prowadząc, zawsze ma włożoną do ucha (prawie zawsze do lewego) słuchawkę blutuf, czy jakoś tak. Nie przestaje do niej mówić, co sugeruje, że pracuje na dwa etaty: rozwozi po sklepach pastę do zębów i jednocześnie stawia tarota przez telefon.
Te dwa zawody powodują, że jeździ jakby płonęły mu spodnie w kroku. Często nie przejeżdża, tylko przelatuje obok was. I to poboczem albo pasem zieleni. Na autostradzie nigdy nie zobaczycie Ułana zbliżającego się do waszego zderzaka. Dostrzeżecie go dopiero, jak już będzie wam na nim siedział i walił po oczach „długimi”. Wyprzedzi was krzycząc coś do słuchawki i gestykulując jak włoski polityk. Spotkacie się z nim jeszcze raz – na najbliższej stacji benzynowej, gdzie będzie spożywał parówę w bułce i Red Bulla. Oczywiście nie przerywając rozmowy…

Rycerz
Gatunek na wymarciu, który powinien znajdować się pod szczególną ochroną. Wpuści Was z podporządkowanej, pozwoli zmienić pas w korku, umożliwi włączenie się do ruchu na zwężeniu, a nawet zatrzyma się w największej ulewie, aby pomóc wam zmienić koło. Najczęściej jednak okazuje się, że jest on… cudzoziemcem, który dopiero co sprowadził się do Polski. Zatem można być niemal pewnym, że po paru miesiącach przejdzie mu ochota na uprzejmości i zostanie Radiowcem.

Radiowiec
Łatwo go rozpoznać, bo na samochodzie ma charakterystyczną antenę od CB Radia. Z tej racji zazwyczaj świetnie wie o tym, co się dzieje na drodze zarówno przed nim, jak i za nim. Dzięki temu zazwyczaj jedzie szybko tam, gdzie może, i wolniej tam, gdzie powinien. Niestety, często uważa się za lepszego kierowcę niż inni, więc stara się ich zepchnąć do rowu, np. wyprzedzając na podwójnej ciągłej i to na trzeciego. Niekiedy radio służy mu do publicznego, ale ciągle anonimowego uzewnętrzniania swoich potrzeb seksualnych, czy wyrażania poglądów politycznych, ewentualnie oceniania innych użytkowników drogi przy użyciu niecenzuralnych słów.

Zastanawiacie się teraz, do której z tych grup wy się kwalifikujecie? 90% z was odpowie pewnie, że do żadnej bo świetnie jeździcie, a ja wypisuję bzdury i generalizuję. Oczywiście sam siebie też uważam za doskonałego kierowcę. Tyle, że gdy napisałem ten felieton zdałem sobie sprawę, że nieobce są mi niektóre zachowania Ułana, a nawet Królewny czy Eko-kapelusza. Nikt z nas nie jest bez winy, wszyscy popełniamy na drodze błędy. Sęk w tym, że ciągle myślimy na drodze wyłącznie o sobie, inni tylko nam przeszkadzają. Sami jesteśmy świetni, cała reszta – zła i beznadziejna. Marzymy o samochodach i drogach na miarę XXI wieku, ale mentalnie tkwimy w średniowieczu. Tylko Rycerzy nam brakuje…

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty