Koncerny motoryzacyjne chcą publicznych pieniędzy

General Motors jako pierwszy przekazał oficjalne pismo z prośbą o pomoc do Ministerstwa Finansów. Z naszych ustaleń wynika, że chodzi o zwolnienia podatkowe i dofinansowanie produkcji aut z budżetu państwa.

Nad pakietem pomocowym dla branży motoryzacyjnej pracuje Ministerstwo Gospodarki. Koncerny liczą na to, że pieniądze zostaną uruchomione najpóźniej na początku przyszłego roku. Nie wiadomo jednak, czy tego terminu uda się dotrzymać. Nieoficjalnie urzędnicy tłumaczą, że potrzebna jest specjalna ustawa, aby objąć branżę ochroną.

Obecnie koncerny nie mają co liczyć na pomoc. - Wsparcie finansowe można dostać tylko w przypadku uruchamiania nowych inwestycji, a nie redukcji zatrudnienia - mówi Wojciech Szelągowski, wiceprezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych.

- Oczekiwania koncernów są ogromne - mówi nam Adam Czerwiński, poseł PO i wiceszef Sejmowej Komisji Gospodarki. - Rząd rozważa różne opcje, łącznie ze skoordynowaną akcją pomocową pozostałych państw Unii - podkreśla Czerwiński.

Publiczna pomoc może okazać się ostatnią deską ratunku. Sytuacja w polskiej branży motoryzacyjnej jest bowiem coraz trudniejsza. Firmy produkujące samochody czy opony mocno ograniczają produkcję. Jeśli sytuacja szybko się nie poprawi, to masowe zwolnienia są tylko kwestią czasu.

Załamanie się koniunktury w tym sektorze odczuje cała gospodarka, bo motoryzacja wytwarza ok. 4 proc. PKB, czyli równowartość 46 mld zł, z czego sama sprzedaż aut w salonach daje rocznie 5,5 mld zł.

W całej Europie nie mówi się już o tym czy, ale kiedy i jak ratować przemysł motoryzacyjny. Niemiecki rząd zastanawia się nad dofinansowaniem fabryk Opla, ale tylko tych na terenie Niemiec.

Fabryka w Gliwicach od nowego roku z trzech zmian przechodzi na dwie. Z tego powodu pracę straci 700 osób z firm pracujących jako podwykonawcy Opla. W fabryce samochodów ciężarowych MAN w Starachowicach zlikwidowanych zostanie 300 etatów.

Pozostałe polskie fabryki są w nieco lepszej sytuacji, bo produkują głównie auta małolitrażowe. Ale nawet tam, choć sytuacja nie jest jeszcze dramatyczna, to z dnia na dzień robi się coraz gorzej. - Z niepokojem patrzymy na sytuację na rynku europejskim, bo 96 proc. naszej produkcji idzie na eksport - mówi Bogusław Cieślar, rzecznik Fiata.

Produkcja aut w Polsce w październiku zmniejszyła się w porównaniu do września o ponad 14 proc., a w porównaniu do października ubiegłego roku o ponad 6 proc. Pomimo obserwowanego spad­ku produkcji do końca roku powinna przekroczyć ona poziom 1 mln aut, ale taki wynik w przyszłym roku już się nie powtórzy. Podobna sytuacja jak w Polsce jest we wszystkich fabrykach w Europie. A wraz ze spadającą produkcją nowych aut straty liczą też producenci opon. Spada popyt przede wszystkim na opony stosowane do tzw. pierwszego wyposażenia, czyli do fabrycznie nowych samochodów.

Przedstawiciele największych koncernów oponiarskich - Michelin i Bridgestone - zapewniają nas, że nie planują zwolnień. Ograniczają już jednak produkcję, bo muszą pozbyć się opon zalegających w magazynach.

Producenci ostro tną koszty

Kolejne firmy zaciskają pasa i wstrzymują prace nad nowymi modelami. W poniedziałek Nissan wycofał się z udziału w styczniowych targach motoryzacyjnych w Detroit. Japończycy tłumaczą decyzję bardzo trudną sytuacją ekonomiczną oraz brakiem nowych modeli do zaprezentowania. Nissan w tym roku zaprezentował m.in. nową wersję modelu 370Z oraz nowy kabriolet G37 ze stajni luksusowej marki Infiniti. W Detroit nie zobaczymy też stoisk takich koncernów, jak: Mitsubishi, Land Rover, Suzuki czy Rolls-Royce. Firmy te wycofały się z wcześniej zrobionych rezerwacji na udział w targach. Nigdy wcześniej tylu producentów nie zrezygnowało z udziału w targach w Detroit.

Współpraca: Magdalena Ol­czak, Michał Wroński