Koniec bezkarności - mandaty z fotoradarów rozsyłane po całej Europie

Sławomir Draguła
Piraci drogowi stracą majątek na europejskich drogach
Piraci drogowi stracą majątek na europejskich drogach
W czwartek 7 listopada wchodzą w życie przepisy, które ułatwią ściąganie mandatów za wykroczenia popełniane przez kierowców cudzoziemców w krajach Unii Europejskiej.
Piraci drogowi stracą majątek na europejskich drogach
Piraci drogowi stracą majątek na europejskich drogach

Nowe przepisy dotyczą szczególnie kierowców, którzy zostali przyłapani przez fotoradar na przekroczeniu prędkości.

- Jeśli cudzoziemca na wykroczeniu drogowym przyłapie policja, musi zapłacić mandat gotówką. Nie zapłaci, to dalej nie pojedzie - mówi Marek Florianowicz z wydziału ruchu drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.

Inaczej jest w przypadku fotoradarów. Ich zarządcy mogą wystawić mandat dopiero po wywołaniu zdjęcia. Dlatego do tej pory np. Polak przyłapany przez włoski, czy francuski fotoradar mógł raczej spać spokojnie. Ze względu na procedury i brak dostępu do ewidencji pojazdów obcego kraju, policjanci z większości państw Unii Europejskiej nie poszukiwali piratów drogowych za granicą (wyjątkiem są Niemcy, Holendrzy i Austriacy, którzy już skutecznie ściągają mandaty od polskich kierowców).

Podobnie było z zagranicznymi kierowcami przyłapanymi przez polskie fotoradary. Główny Inspektorat Transportu Drogowego, która zarządza siecią polskich urządzeń do pomiaru prędkości, fotografie aut na obcych numerach rejestracyjnych od razu wyrzucał do kosza.

- Żeby ukarać kierowcę, musimy wiedzieć, do kogo należy samochód ze zdjęcia - tłumaczy Łukasz Majchrzak z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym przy GITD. - W związku z tym, że na razie nie mamy dostępu do zagranicznych baz danych, nie jesteśmy w stanie tego szybko ustalić. To wymaga zaangażowania wielu ludzi i czasu. Nie ma też pewności, czy obcokrajowiec, jeśli do niego dotrzemy, zapłaci karę. 

Teoretycznie można było uzyskać takie informacje, kontaktując się z policją danego kraju, ale jest problem.

- Tylko w ubiegłym roku nasze fotoradary pstryknęły milion 300 tys. zdjęć. Na 260 tys. z nich byli obcokrajowcy. Nierealne jest więc dotarcie do nich wszystkich - argumentuje Łukasz Majchrzak.

Ale teraz to się zmieni. Od jutra zaczyna działać prawo, na mocy którego można uruchomić w Polsce automatyczny system wymiany informacji z innymi państwami Unii Europejskiej o samochodach i ich właścicielach, którzy dopuścili się wykroczenia. Przepisy działają w całej Unii Europejskiej, ale nie obejmują całego Europejskiego Obszaru Gospodarczego, a więc takich krajów jak Szwajcaria czy Norwegia.

- U nas automatyczną wymianą danych z państwami Unii Europejskiej o kierowcach przyłapanych na łamaniu przepisów zajmie się Krajowy Punkt Kontaktowy działający przy Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, zarządzanej z kolei przez ministra spraw wewnętrznych - wyjaśnia Łukasz Majchrzak z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. - Punkty takie powstaną we wszystkich krajach UE. Będzie więc możliwa wymiana informacji.

Urzędnicy Ministerstwa Transportu szacują, że po wejściu w życie nowych przepisów polski budżet będzie zarabiać na obcokrajowcach nawet 7,5 mln zł rocznie.

Ale wprowadzenie nowego systemu to przede wszystkim zła wiadomość dla Polaków podróżujących za granicę. Dla obcokrajowca z tak zwanych starych krajów Unii polskie stawki mandatów to kwoty symboliczne.

- Czasami wręcz śmieją się nam w twarz, kiedy mówimy im, ile mają zapłacić - przyznaje policjant z opolskiej drogówki.

Na przykład za przekroczenie dozwolonej prędkości na polskiej drodze do 10 km/h grozi mandat do 50 zł, o 11-20 km/h: od 50 do 100 zł, najwięcej - od 400 do 500 zł - grozi za przekroczenie dozwolonej prędkości o 51 km/h i więcej.

- To wychodzi od 10 do 120 euro, czyli drobiazg dla Niemca, Holendra czy Belga - kwituje opolski funkcjonariusz.

Dla porównania w Niemczech za przekroczenie prędkości można dostać nawet 680 euro kary, czyli około 2900 zł. Fortunę możemy stracić natomiast w Szwajcarii, która jednak nie należy do Unii Europejskiej. Kary za przekraczanie prędkości do 30 km/h wynoszą tam w przeliczeniu na złotówki nawet 2000 zł. Przy większych przekroczeniach sprawa trafia do sądu, który może wymierzyć grzywnę od 17 do 140 tys. zł.

- A to wszystko powoduje, że polscy kierowcy za granicą jeżdżą wolniej i ostrożniej niż w Polsce - komentują policjanci.

Tę opinię potwierdza Marcin Adamczewski, kierowca jednej z firm wożących busami Opolan do pracy w Niemczech.

- W momencie gdy przekraczam granicę, od razu zdejmuję nogę z gazu, a na każdy znak patrzę dwa razy - przyznaje. - Chwila nieuwagi i całą wypłatę mógłbym stracić na zapłacenie jednego mandatu.

Marcin Adamczewski przestrzega też, że niemiecka policja jeszcze przed wprowadzeniem nowego prawa odszukiwała w Polsce kierowców, którym tamtejszy fotoradar zrobił zdjęcie. - Trzy lata temu na biurko szefa trafił mój mandat. Fotoradar zrobił mi zdjęcie na północy Niemiec. I jakoś do mnie trafili. Zapłaciłem 70 euro - mówi opolski kierowca. 

Sławomir Draguła

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty