Kto nas uczy łamać prawo?

Mieczysław Teer
Fot. Mieczysław Teer
Fot. Mieczysław Teer

Kilka zdań tytułem wstępu. Ursynów, jedna z największych stołecznych dzielnic jest fatalnie skomunikowana z resztą miasta. Na pograniczu Ursynowa i Wilanowa znajdowała się wiodąca wąwozem polna, pełna dziur droga, którą można było się wydostać w kierunku Konstancina i dalej na południe oszczędzając z 10 km, albo w stronę miasta, omijając permanentne korki.

 

Władze dzielnicy Wilanów położyły więc tam asfalt. Problem polega jednak na tym, że wykonały te prace bez wystąpienia o zezwolenie na budowę - albo chociaż zgłoszenia wykonywania prac remontowych. Inwestycja ta w świetle prawa była więc nielegalna.

Jedynym wyjściem, jakie - zgodnie z ustawą - miał Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego było wydanie decyzji o... rozbiórce samowoli budowlanej. Wygląda to absurdalnie, ale takie jest

Fot. Mieczysław Teer
Fot. Mieczysław Teer

prawo.

 

Decyzja ta została wydana w 2004 r., o czym informuje stosowna tablica. Dodatkowo, przy obu wjazdach na ów wyasfaltowany odcinek, ustawiono znak "Zakaz ruchu w obu kierunkach".

 

Sytuacja jest dziś następująca: asfalt leży i nikt go - na szczęście - nie zrywa. Znaki stoją, osmarowane przez zdesperowanych kierowców czarnym sprayem. Obok nich przejeżdża codziennie parę tysięcy samochodów, a od czasu do czasu pojawia się tam patrol straży miejskiej lub policji, który kasuje mandaty.

 

Z podobnymi, choć może nie tak absurdalnymi sytuacjami spotyka się na co dzień wielu kierowców. Najczęściej ktoś zapomina zdjąć znaki ostrzegające o robotach drogowych, które zakończono rok temu. Choć wyremontowana jezdnia dawno straciła atrybut nowości, wciąż stoją znaki ograniczające prędkość do 40 czy 30 km/h. Oczywiście tubylcy wiedzą, że robót się już nie prowadzi, więc znak nie ma sensu i jadą ile fabryka dała. Czasem natykają się na zaczajony w krzakach patrol z radarem i płacą.

 

Ale nie chodzi o mandat. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że uczestnik ruchu drogowego jest przez czyjeś lenistwo nakłaniany do dokonywania własnej oceny celowości ustawienia znaku i... do łamania prawa! A nie ma nic gorszego niż przepis, którego nikt nie przestrzega. Powoduje to bowiem dewaluację całego systemu prawnego.

 

Z podobną sytuacją mamy do czynienia w wielu punktach, gdzie beztroscy spece odpowiadający za programowanie sygnalizacji świetlnej ustawiają zbyt krótkie czasy zielonego światła. Mogę wskazać duże skrzyżowanie, na którym zielone światło dla jednego z kierunków ruchu trwa 12 sekund, a dla drugiego grubo ponad minutę. Oczywiście tworzą się tam korki. Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest wjeżdżanie na skrzyżowanie już nie tylko na żółtym, ale i na czerwonym świetle.

 

Z analogiczną sytuacją, pokazywaną już kiedyś w tym miejscu, spotykamy się na wielu opatrzonych znakiem STOP przejazdach kolejowych, po których od wielu lat nie przejechała nawet drezyna, bo przeszkadzają jej w tym rosnące na torach drzewa.

Podobnie jest z wiaduktami ze źle oznaczoną maksymalną wysokością samochodów, jakie mogą pod nimi przejeżdżać, z mostem, który po remoncie zachował na znaku nośność typową dla drewnianej kładki itp.

 

Kierowca, który kilka razy pod rząd zostanie w ten sposób oszukany, za kolejnym razem wjedzie pod pociąg, zderzy się z walcem drogowym, albo uszkodzi wiadukt.

Bo na skutek czyjegoś zaniedbania przestał wierzyć znakom drogowym i nauczył się, że ich respektowanie nie ma sensu.

 

Te parę tysięcy osób dziennie, przejeżdżających odcinek, od opisu, którego rozpoczął się ten tekst, łamie prawo i - co gorsza - utrwala w sobie przekonanie, że przestrzeganie prawa nie ma sensu.

 

Interpelowany na tę okoliczność rzecznik prasowy dzielnicy Wilanów nie raczył odpowiedzieć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Piknik motocyklowy w Zduńskiej Woli

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty