Transport sprzętu do Nowej Zelandii to spore przedsięwzięcie logistyczne. Motocykle (a razem z nimi kevlary, kaski, części itp) muszą być gotowe na kilka tygodni przed zawodami. Sprzęt trafił już do Amsterdamu, skąd organizatorzy cyklu wyślą go w daleką podróż do Auckland.
W tym czasie zawodnicy intensywnie przygotowują się do startu. W Polsce pogoda sprzyja jedynak nielicznym. Jako pierwsi na tor wyjechali w Toruniu. Tam już na Motoarenie trenuje Tomasz Gollob (kilka ostatnich tygodni spędził w Hiszpanii, trenując na motocrossie). Czołowego polskiego zawodnika podgląda też Darcy Ward, który zadebiutuje w tym roku w roli pełnoprawnego uczestnika cyklu.
Greg Hancock sił nabiera w USA, Emil Sajfutdinow ruszył do włoskiego Lonigo, a Chris Holder przygotowuje się do startów w Australii. Ten ostatni będzie bronił tytułu mistrza świata. - Wystartuję z jedynką na plastronie, ale to tylko numer. Presją staram się nie przejmować - napisał na swojej stronie internetowej. - W Auckland zacznę od zera. Wszyscy będą chcieli mnie pokonać, ale to normalne. Wcześniej to ja robiłem wszystko, by być lepszym od mistrza.
W ubiegłym roku Holdera do końca ścigał Nicki Pedersen. - Chris wróci na tory jako mistrz świata, a to trudne - powiedział dla speedwaygrandprix.com - Z zawodników, którzy obronili mistrzostwo, nie znam nikogo kto powiedziałby: "nie mogę się doczekać kolejnego sezonu, aby jeździć z jedynką na plecach". Ciężko to wyjaśnić. Moje zwycięstwo w 2007 roku było dla mnie trudne, ale powtórzenie tego w 2008 dwa razy cięższe - dodał.
Pedersen, podobnie jak Gollob i Hancock należy do grupy najbardziej doświadczonych w cyklu. - Mają za sobą wiele doświadczeń i wciąż wysoką formę. Ale mam nadzieję, że młodsi zawodnicy będą przejmować władzę - ocenił Holder.
Apetytu na pierwszy medal IMŚ nie kryje też Antonio Lindbaeck. - Pierwsza wygrana w turnieju Grand Prix zmieniła moje myślenie - przyznał Szwed. - Poczułem, że mogę pokonać każdego. Teraz czuje się jednym z tych, którzy mogą zdobyć mistrzostwo świata. Podobnie jest w przypadku Martina Vaculika, który w ubiegłym roku tak dobrze zastępował kontuzjowanych zawodników, że został nagrodzony stałą "dziką kartą" na ten sezon. I jemu skrzydeł dodała wygrana w jednym z turniejów (w Gorzowie). - Poczułem się mocniejszy mentalnie. To o czym marzę, rzeczywiście może się wydarzyć - powiedział.
Niektórzy snują dalekosiężne plany, ostrożnie podchodzą do swoich szans na podium IMŚ lub szukają nietypowych sposobów na poprawę wyników. - W ciągu pięciu lat chcę być mistrzem świata i będę do tego dążył - zapowiedział Krzysztof Kasprzak (debiut na pełnych prawach w cyklu), w rozmowie ze sportowefakty.pl. - A w najbliższym sezonie chcę po prostu zająć jak najwyższe miejsce. - Wygórowanych celów sobie nie stawiam - zapewnił z kolei Niels Kristian Iversen. Muszę na nowo odnaleźć się w cyklu, bo przecież ostatnio jeździłem w nim pięć lat temu.
A Tai Woffinden? Zbiera gotówkę. Chce zając miejsce w czołowej ósemce klasyfikacji końcowej cyklu, a do tego potrzebny mu większy budżet. Założył więc specjalny fundusz i o wsparcie poprosił... kibiców. Cel - dziesięć tysięcy funtów.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?