Kontrole stacjonarnych i mobilnych fotoradarów rozpoczęto kilka miesięcy temu po tym, jak w mediach pojawiły się głosy o
nadużyciach ze strony GITD. Inspektorom zarzucano, iż zamiast dbać o bezpieczeństwo na drogach, ich działania mają na celu uzupełnienie budżetu państwa. NIK postanowił sprawdzić, czy podejrzenia te są uzasadnione.
W pierwszej kolejności, kontrolerzy sprawdzili wybór lokalizacji fotoradarów stacjonarnych. Zbadano 126 takich punktów a analizy ujawniły, że w zdecydowanej większości ich wybór poprzedziły dokładne analizy dotyczące bezpieczeństwa ruchu drogowego w danym miejscu w ciągu trzech ostatnich lat.
Urzędników zaskoczył jednak fakt, iż fotoradary były zaprogramowane w taki sposób, aby uwieczniały jedynie kierowców przekraczających dozwoloną prędkość o 25 km/h lub więcej. Tymczasem, rozporządzenie ministra infrastruktury mówi jasno, iż zdjęcia powinny być wykonywane po przekroczeniu dopuszczalnej prędkości już o 10 km/h. Skąd zatem wynika tak duża pobłażliwość ze strony GITD?
Kontrola NIK wykazała, iż inspektorzy mają trudności z przetworzeniem dokumentacji nadsyłanej przez automatyczny system nadzoru. Gdyby fotoradary miały rejestrować wykroczenia zgodnie z zaleceniem resortu, liczba fotografii znacząco by wzrosła. W konsekwencji, mogłoby to doprowadzić do paraliżu całej instytucji.
W raporcie ujawniono, iż "mobilne fotoradary" GITD i ich działalność nie wzbudziły żadnych podejrzeń ze strony kontrolerów. Przez 12 miesięcy pracy wykonały łącznie blisko ćwierć miliona zdjęć pojazdów przekraczających prędkość. Z kolei liczba umorzonych spraw z powodu opóźnień ze strony GITD wyniosła 72 tysiące.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?