– Sprawne pokonanie miasta, trakcie przejazdu kawalkady "elek” jest niemożliwością - zdradza zdenerwowany kierowca taksówki jednej ze słupskich korporacji.
Żółwie tempo, gasnące samochody, blokowanie skrzyżowań i pasów jezdni plus całe mnóstwo innych niedogodności w ruchu drogowym.
- Ja się denerwuję, źli są moi klienci. Jazda za "elką” w czasie godzin szczytu to prawdziwe wyzwanie - mówi. - Oczywiście rozumiem, że ludzie muszą się kiedyś uczyć i nie mam nic przeciwko temu. Dlaczego jednak do Słupska przyjeżdżają szkoły z Chojnic, z Żukowa czy ze Sławna? Dlaczego nie jeżdżą po Gdańsku czy po Koszalinie. Wszyscy tłumaczą się, że uczą się u nas, ponieważ mamy Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego.
Marek Komodołowicz, naczelnik słupskiego Wydziału Ruchu Drogowego przyznaje, że samochody należące do szkół jazdy spoza Słupska stanowią pewien problem.
– Rzeczywiście przyjeżdżają do nas kursanci między innymi z Lęborka, Sławna, Człuchowa, Żukowa, i z wielu innych miejscowości mówi Komodowłowicz. I rzeczywiście takie nagromadzenie "elek” stanowi pewien problem, głównie dla płynności ruchu drogowego. Czasami zdarza się, że w jednym ciągu stoi pięć, sześć "elek”. Wydaje mi się, że dobrym rozwiązaniem byłoby opracowanie prawa miejscowego, regulującego chociażby czas, w którym goście spoza Słupska mogliby się uczyć jazdy. Prędzej czy później każdy z tych młodych kierowców będzie musiał zmierzyć się z ruchem w innych miastach, przepisy o ruchu drogowym wszędzie są takie same.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?