Prąd nie załapał. Renault podpisała umowę z Nissanem na masową produkcję, przygotowano system wymiany akumulatorów na
specjalnych stacjach, ale klienci są ciągle bardzo ostrożni. Bardzo drogie są akumulatory i nie bardzo wiadomo jaki jest czas ich eksploatacji. W Polsce sprzedano raptem kilkanaście samochodów elektrycznych m.in. Mitsubishi i Nissana Leaf tyle, że samochód taki kosztuje przeszło 150 tys. zł., a za tyle to można kupić luksusowe auto z tradycyjnym napędem np. Volvo, Hondę Accord, a nawet Mercedesa E. Nie ma też w Polsce infrastruktury, a akumulatory trzeba ładować. Z Warszawy nad morze trzeba by jechać co najmniej trzy dni, jak niegdyś powozem z napędem końskim.
Samochody elektryczne przestały być modne zanim przyjęły się do masowej produkcji. Na ostatnim salonie w Genewie mało która firma pokazywała takie modele. Poprzednio z elektrycznym napędem pokazywano nawet Rolls-Royce’a. Akumulator montowany był na całej podłodze.
Dwa koncerny – Mazda i Fiat od początku twierdziły, że nie ma po co inwestować w napędy elektryczne, niewykorzystane są bowiem napędy tradycyjne. Mazda zaczęła produkować np. silniki o zmniejszonym ciśnieniu. Fiat, jak na razie, nie produkuje nic nowego, ale zapowiada, że jak zacznie, to nowe silniki, podobnie jak elektryczne, nie będą wydzielały trujących spalin.
Tak skończył się albo raczej zatrzymał wielki plan elektryfikacji motoryzacji. Wszystko ruszy znowu, kiedy wynaleziony zostanie nowy akumulator, chociaż zbyt szybko to raczej nie nastąpi. Lobby paliwowe – wielkie, potężne, przebogate – pilnuje uważnie swoich interesów i nie jest zainteresowane, aby ktokolwiek jeździł na innym napędzie.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?