Projektowanie Rolls-Royce'a to jak dyrygowanie orkiestrą

Kazimierz Sikorski
Fot: Marek Zakrzewski/Polskapresse
Fot: Marek Zakrzewski/Polskapresse
W tych luksusowych autach dograne są najdrobniejsze detale. Cena nie gra roli, liczy się tylko efekt, a szef grupy projektującej te pojazdy czuje się jak dyrygent orkiestry.

Kiedy Giles Taylor zaczyna mówić o kolejnym modelu Rolls-Royce'a, oczy zaczynają mu się świecić. Bo jak nikt zna te

Fot: Marek Zakrzewski/Polskapresse
Fot: Marek Zakrzewski/Polskapresse

luksusowe auta, i to od samego początku, to on bowiem kieruje ludźmi projektującymi te samochody.

Sam zastanawia się, skąd u niego taka pasja, skąd pomysł na projektowanie samochodów. Wszystko - jak sądzi - zaczęło się, gdy miał 14 lat. Jego rodzice mieli stare auto, którym wybierali się na różne imprezy.  

Z branżą motoryzacyjną Taylor jest związany od wielu lat, dziś kieruje kilkunastoosobowym zespołem, którego zadaniem jest tworzenie nowych modeli Rolls-Royce'a.

Fot: Marek Zakrzewski/Polskapresse
Fot: Marek Zakrzewski/Polskapresse

- To praca zespołowa, nie pojedynczego człowieka, można moich ludzi porównać do członków orkiestry, każdy gra na innyminstrumencie, ale efekt pracy zależy od tego, czy potrafiliśmy działać jak zgrany zespół - mówi Giles Taylor i dodaje z uśmiechem: - Porównałbym to do komponowania muzyki, wszystko musi przebiegać w harmonii, każdy musi rozumieć swoją muzykę, musi być w niej najlepszy. A na koniec dyrygent musi to wszystko ocenić i poskładać  w całość.

Pytany, ile czasu zajmuje opracowanie jednego modelu tych luksusowych pojazdów,  Taylor odpowiada, że wszystko zależy od modelu, ale na przykład Wraith zabrał im cztery lata pracy, niektóre pomysły, jak wspomina, przychodziły mu podczas snu. To męczący proces, ale tu najdrobniejszy element odgrywa ważną rolę. Wszystko musi być perfekcyjne.

Z Wraithem było najwięcej problemów, pewnie też dlatego, że to najbardziej zaawansowany model w długiej historii firmy. Ale każdy model to ogromne wyzwanie, bo na te  auta pozwalają sobie tylko ludzie najbardziej zamożni, najbardziej wpływowi, a co kwartał informacje o tych samochodach docierają za pośrednictwem magazynu "Pinnacle" do potencjalnych klientów na całym świecie.

W pierwszym rzędzie dziś do Chin - to potężny, wschodzący rynek, gdzie niemal każdego dnia przybywa kolejny milioner. I do  Hongkongu, gdzie w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców rolls-royce'ów jest najwięcej.

- Każdy właściciel naszego auta może się czuć wyjątkowy, jak wyjątkowy jest jego model. Już na etapie projektowania

Fot: Marek Zakrzewski/Polskapresse
Fot: Marek Zakrzewski/Polskapresse

spełniamy każde życzenie klienta - dodaje Giles Taylor.

Jednym z takich życzeń jest na przykład malowanie na samochodzie napisów, jakich życzy sobie nabywca. To bardzo ważna sprawa, bo jedyną osobą, która ma prawo to robić,  jest Mark Court, o którym śmiało można powiedzieć, że ma najpewniejszą rękę na świecie, i do tego bardzo drogą.

Frank Tiemann z Rolls-Royce Motor Cars wspomina historię, kiedy to jeden z nabywców rolls-royce'a z Dubaju zauważył w samochodzie innego właściciela auta tej marki jakiś napis. Wyraził życzenie, by w jego pojeździe też odpowiedni napis się znalazł. Na nic zdawały się sugestie dilera, że już na to za późno, samochód jest bowiem skończony, klient się uparł i już.

Wtedy Mark Court wsiadł w samolot, poleciał na Bliski Wschód i jego niezawodna ręka, uzbrojona w specjalny pędzelek, umieściła w samochodzie napis zgodnie z życzeniem klienta. Po kilku godzinach praca była skończona, a za następne kilka godzin Mark był z powrotem w Londynie. Bo dewiza producenta jest taka: klient płaci, może

Fot: Marek Zakrzewski/Polskapresse
Fot: Marek Zakrzewski/Polskapresse

wybrzydzać, może zamawiać, co tylko mu się podoba, nasza w tym głowa, by zaspokoić jego życzenia i zachcianki.

Mark Court to jedyna osoba na świecie, która ma prawo umieszczać jakiekolwiek linie i napisy na rolls-roysie. Jak sam mówi, najtrudniejsze w tym wszystkim jest to, że auto ma sześć metrów długości i jest warte ponad ćwierć miliona euro, strach się pomylić, poprawki nie wchodzą w rachubę.

Trzygodzinna praca przy malowaniu linii wzdłuż rolls-royce'a wydaje się łatwa, ale Mark zwraca uwagę, że praktykant musiałby na to poświęcić najpierw pięć lat pracy. Każdy praktykant daje Markowi prezent, to pędzelek, który służy do malowania takich napisów.

Fot: Marek Zakrzewski/Polskapresse
Fot: Marek Zakrzewski/Polskapresse

Pędzelki są bardzo cieniutkie, wykonane z sierści woła lub włosia wiewiórek. Jak Mark sam przyznaje, ta praca wyczerpuje go, może i z tego powodu, że na razie nie ma na horyzoncie następcy. Pewną nadzieję daje jego nastoletni syn Ashley, który jak na razie ostro ćwiczy... czyszcząc auta. Być może, jak się uśmiecha Giles Taylor, któregoś dnia syn przejmie po ojcu zajęcie, a wtedy Mark będzie mógł wreszcie pojechać na dłuższe wakacje.

Rolls-royce to marka stara jak cała motoryzacja. Od dekady jej właścicielem jest BMW, które ma w planach sprzedaż aż dwóch milionów aut rocznie. Dla porównania, co roku sprzedaje się około 3500 rolls-royce'ów. I choć przy BMW wpływy ze sprzedaży rolls-royce'ów są niemal symboliczne, to w kwaterze głównej niemieckiego koncernu w Monachium nikt nie kryje, że Rolls-Royce to perła w koronie.

źródło: Polska Times

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty