Rozmowa z Allanem Starskim

Urszula Tokarska
fot. archiwum
fot. archiwum
Pierwszym moim autem był bardzo leciwy Morris Minivan. Kupiłem go w Anglii dlatego, że nie miał z tyłu szyb i na cle był traktowany jako samochód dostawczy.

Lubi Pan rozmawiać o samochodach?

 

fot. archiwum
fot. archiwum

Owszem, ale są to rozmowy coraz bardziej teoretyczne. Najwięcej z samochodu korzystam w pracy, ale wtedy jeżdżę dużymi autami prowadzonymi przez kogoś innego, dzięki czemu czuję się bezpiecznie.

 

Nie lubi Pan prowadzić?

 

Lubię, chociaż muszę ponarzekać. W tej chwili przyjemność z jazdy coraz bardziej się rozpływa, po Warszawie jeździ się coraz trudniej, a stan dróg się stale pogarsza. Wydaje mi się, że w takim dużym i dynamicznie rozwijającym się kraju, jak Polska, powinny być drogi, po których nowoczesne samochody mogłyby bezpiecznie się poruszać. Muszę się tu przyznać, że coraz większą przyjemność sprawia mi jazda rowerem.

 

Wraca Pan wspomnieniami do lat minionych?

 

Z wielkim sentymentem. Zaczynałem od skutera, w latach 60-tych robiliśmy z grupą przyjaciół wyprawy nad morze, co było niesamowitą frajdą trwającą 10-11 godzin.

 

Jakie samochody wtedy się Panu podobały?

 

Z samochodami było tak jak z płytami, były to marzenia niedostępne. Mnie podobał się Morris Mini Cooper. Pierwszym moim autem była jego tańsza odmiana, bardzo leciwy Morris Minivan. Kupiłem go w Anglii dlatego, że nie miał z tyłu szyb i na cle był traktowany jako samochód dostawczy, przez co tańszy. Wszyscy, którzy sprowadzali takie samochody, natychmiast je przerabiali wstawiając z tyłu szyby, ja pozostałem przy wersji oryginalnej.

 

Czym teraz Pan jeździ?

 

Prywatnie nie mam potrzeby posiadania samochodu, wozi mnie żona VW Polo.

 

Jakie Panu, jako scenografowi, samochody najbardziej się podobają?

 

Powiem krótko, ostatnio najbardziej podoba mi się Audi TT, ponieważ jest zaprojektowany w czystym stylu techno. Lubię wszystkie samochody tej marki, bo są nowocześnie i ładnie designersko dopracowane w każdym detalu.

 

Zastanawiało mnie zawsze, czy stare samochody w filmach jeżdżą o własnych siłach?

 

Nie miałoby sensu poruszać ich w jakiś magiczny, komputerowy sposób. Na szczęście w Polsce, podobnie jak na świecie, coraz więcej jest kolekcjonerów starych samochodów, którzy dbają o utrzymanie ich w należytej kondycji.

 

Miał Pan problem z jakimś autem na planie?

 

Zawsze, kiedy pojawiają się samochody z II wojny światowej, drżę czy będą we właściwej kondycji, czy uda się je odpalić i czy nie będą dymić. W "Liście Schindlera" i "Pianiście" bardzo dbałem, żeby miały one odpowiednie przeglądy techniczne i w 100 % oryginalny wygląd. Nie zawsze jest to takie oczywiste, bywa że jakieś drobne detale zostają zmienione.

 

Jaki samochód zadziwił Pana na planie?

 

Ził, którym jeździł po Polsce Chruszczow. Niesamowite było połączenie przepychu i luksusu wnętrza z topornym silnikiem, jakby żywcem wyjętym z Ursusa.

 

Ma Pan jakieś marzenie?

 

Marzę o tym, aby w Warszawie można było swobodnie i bezpiecznie jeździć, a wtedy pomyślę o jakimś samochodzie.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty