Syrena zawsze wzbudzała emocje i nadal czujemy do niej sentyment. Skonstruowano wiele prototypów, chciano produkować mikrobusa, powstała nawet Syrena w wersji Sport. Nowością na skalę światową miała być karoseria wykonana z laminatu.
Jej genialność polegała na stosunkowo prostym montażu nowoczesnej karoserii na starym podwoziu. Nadwozie z laminatu było - jeśli nie liczyć drzwi, maski przedniej i klapy bagażnika - w zasadzie jednym elementem. W ten oto prosty sposób każdy posiadacz Syreny mógłby, nie narażając się na kosztowny zakup nowego samochodu, odświeżyć swój wysłużony i niemodny już pojazd. Pomysł choć trafiony - biorąc pod uwagę zasobność kieszeni szarego polskiego obywatela - nie został jednak wprowadzony w życie. Zabrakło odwagi, nikt z ówczesnych władz nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności za wdrożenie tak rewolucyjnej zmiany.
Rodzinna tradycja
W zeszłym roku Jerzy Waszczur dowiedział się od znajomego, że jest osoba, która ma taką "dziwną Syrenę". Pojazd marnuje się, gdyż od pięciu lat stoi nieeksploatowany.
- Dość trudno było "namierzyć" właściciela - wspomina pan Waszczur. - W końcu udało mi się to i dobiliśmy targu. Syrena stała się moją własnością za 300 zł. Istotne, że samochód pomimo pięcioletniej przerwy w poruszaniu się po drogach, nie został wyrejestrowany.
Syrena była w stanie opłakanym, ale dla chcącego nic trudnego. Miesiące żmudnej rekonstrukcji przyniosły efekty. Teraz samochód prezentuje się tak, jak pod koniec lat 60., kiedy to inżynierowie Stanisław Łukaszewinocz i Władysław Kolasa stworzyli ten prototyp.
Prezentowane dziś auto to druga Syrena w rodzinie Waszczurów.
- Syrena była w naszej rodzinie nieprzerwanie od 1975 roku - mówi pan Jerzy. - Wtedy to mój ojciec stał się szczęśliwym posiadaczem czterech kółek. Poprzednia Syrenka wiele przeszła, miała dwa dachowania, a kiedyś zimą wpadliśmy z ojcem do rowu, bo jak przyznał mi się niedawno, spieszył się na jakiś serial telewizyjny.
Numer 001
Syren z tworzywa sztucznego wyprodukowano według różnych źródeł kilka, bądź kilkadziesiąt. Cały pomysł wiązał się z planowanym przeniesieniem produkcji z Warszawy do Bielska-Białej. Stwierdzono, że taniej będzie przekazać
technologię wykonywania nadwozi z laminatu, niż przewozić tłoczniki służące do tworzenia metalowych elementów karoserii.
Auto, które dziś oglądamy, posiada numer nadwozia 001. Niestety, nie ma stuprocentowej pewności, że to faktycznie pierwszy, wyprodukowany tego typu samochód.
- Podejrzewam jednak, że tak właśnie było - twierdzi pan Jerzy. - Jest mało prawdopodobne, aby ktoś tak sobie wybił te numery. Udało mi się ustalić, że samochód trafił na Pomorze z Warszawy. Poprzedni właściciel kupił go na początku lat 70. od kuzyna ze stolicy.Zaprzepaszczone szansePolscy konstruktorzy stworzyli wiele prototypów, z których produkcji bądź zrezygnowano w ostatniej chwili, bądź dokonały one żywota w fazie gipsowych makiet. Mamy czego żałować, niektóre pomysły naszych rodzimych inżynierów dorównywały poziomem zarówno konkurencji zachodniej, jak i tej z "zaprzyjaźnionych" krajów.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oddano hołd ofiarom Zbrodni Katyńskiej. Złożono wieniec na grobie Kazimierza Sabbata
- Szef MSZ: Albo Rosja zostanie pokonana, albo będzie stała u naszych granic
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody