Tajemnicze zaginięcia w Niemczech

Przemysław Walewski
fot. autor
fot. autor
Polscy podróżni boją się zatrzymywać na noc na niemieckich parkingach. Coraz częściej polskie władze zawiadamiane są o kradzieżach w tajemniczych okolicznościach.
Ruch na autostradach w Niemczech nasilił się. Lawety z polskimi tablicami rejestracyjnymi ciągną do Polski dziesiątki pojazdów. Do kraju sprowadzane są także auta, które trasę pokonują na własnych kołach. Kilkusetkilometrowe odległości do zachodnich landów Niemiec nie sposób przejechać bez postoju, a często noclegu.
fot. autor
fot. autor

 

- Na postój wybieramy znane parkingi. Zawsze zatrzymujemy się tam w drodze powrotnej do Polski - mówi pan Robert Bocian, który sprowadza od kilkunastu lat samochody z Niemiec.

- To błąd, że kierowcy zatrzymują się stadnie na tych samych parkingach - twierdzi Andrzej Bobiński, prywatny detektyw, który przez kilkanaście lat pracował w policji. - Złodzieje stale monitorują te miejsca. Bardzo często nie przystępują do akcji od razu, ale jadą za upatrzoną ofiarą.  

 
Czekanie na okazję
Złodzieje wiedzą, że laweta lub samochód osobowy zatrzyma się na noc na kolejnym  parkingu. Tym bardziej, gdy za kierownica siedzi kobieta lub starszy mężczyzna. Tylko młodzi jadą "na wariata", ale i tak zmęczenie dopada ich za polską granicą.
Przy pomocy smsów złodzieje przekazują sobie informacje o marce pojazdu i tablicach rejestracyjnych. Delikwent może wpaść w ręce złodziei już po polskiej stronie. Tutejsze parkingi są bardziej niebezpieczne niż niemieckie.

 

Gaz przez lufcikPowszechną metodą jest usypianie kierowcy i pasażerów przy pomocy gazu.

- Bardzo często zdarza się, że na noc zostawia się uchylone trochę okno, by wpuść świeże powietrze - opowiada Gabriela Kwiecińska, która padła, prawdopodobnie, ofiarą usypiającego gazu. - Pamiętam, że wkładałam do samochodu, pomiędzy siedzenie kierowcy i pasażera, plecak z dokumentami i pieniędźmi. Na noc zatrzymałam się na parkingu po niemieckiej stronie. Rankiem ruszyłam do Polski. Nagle zorientowałam się, że plecak zniknął. Nie wiem, jak zginął. Nic nie pamiętam.

Andrzej Bobiński jest niemal pewien, że pani Gabriela padła ofiarą kradzieży.

- To prawdziwi cwaniacy - mówi o "usypiaczach" detektyw. - Wpuszczają przez uchylone okno gaz usypiający, następnie otwierają drzwi i kradną dokumenty lub inne rzeczy. Robią to tak sprytnie, że ofiary mogą się nie zorientować, że zostały okradzione.

 

Drugi obieg dokumentówSkradzione dokumenty sprzedawane są złodziejom samochodów, paserom. Zdaniem policjantów, każdy dokument: paszport, dowód rejestracyjny, prawo jazdy, Brief ma swoją cenę i swojego adresata. W urzędach celnych zdarzają się sytuację, gdy na skradzione dokumenty "legalizowane" są sprowadzane samochody. Pani Gabriela straciła nie tylko paszport (AA 6391530), dowód osobisty (AB 9329898) i prawo jazdy, ale także dokumenty sprowadzanego pojazdu i  karty kredytowe.

- Na granicy zgłosiłam Straży Granicznej zaginięcie dokumentów - opowiada pani Gabriela - ale w kraju policja nie chciała przyjąć zgłoszenia. Nikt mi nie potrafił powiedzieć, co mam zrobić. Nie ma żadnych rejestrów centralnych ani w urzędach celnych, ani w urzędach komunikacji. Każdy może zarejestrować pojazd na skradzione dokumenty, jeśli urzędnikowi nic nie podpadnie.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty