"Możecie się Państwo zdecydować na wersję trzy, albo pięciodrzwiową" - zachwala sprzedawca. Też mi wybór! Mercedes 170 V sprzed siedemdziesięciu lat miał kilkanaście odmian.
Rozmaite wersje tego samego auta nie są nowym wynalazkiem. Przed drugą wojną typowy samochód miał ramę, która była niczym kręgosłup. Można było na niej posadowić dowolną karoserię.
Później rozpowszechniły się nadwozia samonośne, które są po trosze jak chitynowy pancerz chrabąszcza. Prawie każdy element karoserii ma znaczenie, podtrzymuje jej sztywność. Nie można lekką ręką usunąć dachu, albo poszerzyć otworu na drzwi. Za to tego typu samochód wygodnie produkować w wielkich seriach. Montaż jest mniej pracochłonny i szybszy. Niestety,
jakakolwiek nietypowa wersja wprowadza zamieszanie na taśmie produkcyjnej.
W latach 30. Mercedes Benz stał u szczytu potęgi. Mógł sobie pozwolić na gest wobec potencjalnych klientów, również tych mniej zasobnych. Gwiazdą berlińskiego salonu samochodowego w 1936 roku był Mercedes 170 V. Choć należał do skromniejszych modeli, miał silnik o pojemności zaledwie 1,7 l i mocy 38 KM, wyróżniały go nowoczesne rozwiązania konstrukcyjne. Podobnie jak poprzednik, model 170, miał niezależne zawieszenie wszystkich kół. Był lekki, ekonomiczny i rozwijał prędkość 108 km/h, bardzo przyzwoitą jak na owe czasy. Wabikiem były liczne wersje nadwozi.
Najpopularniejsze były oczywiście karoserie zamknięte z dwojgiem lub czworgiem drzwi. Z myślą o taksówkarzach przygotowano auto z wnętrzem przedzielonym szybą i dodatkowym, składanym bagażnikiem z tyłu. Dla sklepikarzy był mały furgon, dla lekarzy ambulans, dla
policjantów wóz patrolowy, a dla wojskowych oficerski łazik z prostym, pudłowatym nadwoziem i płóciennym dachem. Później opracowano też typ 170 VG z napędem na cztery koła i 170 VL ze skręcanymi czterema kołami.
Wspomniane modele, jak osiołki harowały na dobrą reputację małych Mercedesów. Było jednak kilka innych wersji, które bez wysiłku przysparzały im sławy. Kierowcy pragnący "iść z wiatrem w zawody" mieli do wyboru kilka aut bez dachu. Dla najmniej wymagających był
czterodrzwiowy model, któremu pozostawiono górne ramki drzwi. Ci, którzy mieli ochotę na przygodę z Zefirem, ale potrzebowali czterech miejsc mogli zdecydować się na dwudrzwiowy kabriolet typu B. Dwuosobowy typ A miał w sobie najwięcej seksu. Chyba, że z tyłu było rozkładane siedzenie w bagażniku, zwane "miejscem dla teściowej".
Specjalnie do wyścigów przygotowano serię samochodów z nadwoziami z lekkich stopów. Najszybszym, a zarazem ostatnim z nich był 200 V.
Mały Mercedes nie opuścił kierowców w złych czasach. W latach 1939-42, kiedy były trudności z paliwem budowano model na gaz generatorowy. Po zakończeniu wojny 170 V jako pierwszy powrócił na taśmę montażową. Na początek w postaci pikapa. Potem dołączyły
furgon, ambulans i wóz policyjny. W lipcu 1947 przyszła pora na czterodrzwiowego sedana. Dwa lata później zaprezentowano długo wyczekiwanego 170 D z silnikiem wysokoprężnym. Wkrótce ofertę wzbogaciło podwozie, na którym można było montować różne typy nadwozi specjalnych. Zajmowała się tym głównie firma Lueg. Były to
najczęściej pikapy, furgony i kombi. Do pracy zaprzęgnięto nawet kabriolet. Dla straży granicznej zbudowano krótką serię czterodrzwiowego auta bez dachu, z opuszczaną szybą przednią. Dwudrzwiowy model cywilny miał małe powodzenie.
Ostatecznie typ 170 V odszedł w 1953 roku. Jego dalekim potomkiem jest Mercedes klasy C, lecz zgodnie z obowiązującą tendencją ma mniej liczną rodzinę niż to drzewiej bywało.
.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?