Wiedzieć więcej o kupowanym aucie

Maciej Chybowski
Fot. Maciej Pobocha
Fot. Maciej Pobocha
Kupić można łatwo, jeszcze łatwiej można wpaść na „minę”. Jak uniknąć rozczarowania, gdy pozornie sprawny i zadbany samochód okazuje się „rzęchem”?

Ponad osiemset tysięcy używanych samochodów czeka na zarejestrowanie. Jest w czym wybierać. Pełne są komisy i giełdy, auta stoją na łąkach i przy stacjach benzynowych.

 

Kupiony w komisie przy salonie 6-letni Mercedes-Benz klasy E mimo idealnie ustawionej zbieżności zdzierał bieżnik przednich opon. Autem zajęło się laboratorium fabryczne w Sindelfingen, gdzie wytwarza się modele z serii E. Przysłana do warszawskiego salonu analiza niemieckich diagnostów zaczynała się od słów:

Fot. Maciej Pobocha
Fot. Maciej Pobocha

"pełne uznanie dla polskich rzemieślników". Samochód był krótszy od fabrycznego o 7 cm i składał się z fragmentów dwóch aut. A geometria była idealna. 

 

Andrzej Rudnicki z warszawskiego Oddziału Rzeczoznawcy PZM S.A. uważa, że wiedza kupujących używane samochody jest znikoma. Szczególnie uwidocznia się to na giełdach, gdzie sprzedający z reguły nie ujawniają wad wystawianych samochodów. A wystarczy tylko zbadać niewielkim przyrządem grubość lakieru w kilku miejscach, aby ujawniły się wszelkie ingerencje blacharsko-lakiernicze w oryginalną strukturę nadwozia.

 

Wynik od 80 do 120 mikronów to norma, jeśli przyrząd wskazuje 200, 500 a nawet 1000 mikronów, oznacza to, że piękny lakier położono na kilku warstwach szpachli, tuszującej wgniecenia, załamania bądź krzywe spawy karoserii.

 

Według opinii Andrzeja Rudnickiego wśród trzech grup samochodów na naszym rynku: nowych, używanych w Polsce i sprowadzonych, ta ostatnia niesie największe ryzyko dla nabywców. Używane w Polsce mają na ogół pełną dokumentację, niezły serwis i gwarancję pochodzenia z salonu. Przy ocenie pojazdu sprowadzonego konieczna jest pomoc rzeczoznawcy. Asysta przy zakupie kolegi, szwagra, czy przysłowiowego pana Henia nie wystarczy, jeśli samochód ma ukryte wady. Nie przeprowadzą oni na przykład testu płyty podłogowej, najbardziej miarodajnego sprawdzianu, czy nadwozie nie uległo jakimś deformacjom. Niestety, tę opinię potwierdzają także inni rzeczoznawcy, ignorancja i konserwatyzm kupujących są zadziwiające. Nie tylko nie zdają sobie sprawy z istnienia możliwych defektów, ale wręcz nie chcą wiedzieć o potencjalnych zagrożeniach. Surowa to ocena, ale bierze się z cotygodniowych obserwacji giełd samochodowych, gdzie rzeczoznawcy pełnią dyżury.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty