Hołowczyc: "Byłem na tyle szybki, aby wygrać"

Maciej Stolarczyk
Fot. Archiwum Polskapresse
Fot. Archiwum Polskapresse
Tegoroczny Rajd Dakar nie zakończył się szczęśliwie dla Krzysztofa Hołowczyca. Choć po kilku pierwszych etapach był on w ścisłej czołówce, awaria samochodu pozbawiła go szans na podium. Mimo to, 10. miejsce Polaka i tak należy uznać za bardzo dobry rezultat.

Fot. Archiwum Polskapresse
Fot. Archiwum Polskapresse


Kilka dni po zakończeniu Dakaru nadal czuje się Pan jak zbity pies? Tak Pan mówił po 10. etapie, na którym przez awarię stracił Pan szansę na podium.

Najgorsze jest dla mnie to, że następny Dakar jest dopiero za rok. Chciałbym, żeby był za miesiąc. Żebym mógł wrócić, walczyć i pokazać, że Polak potrafi. Był moment, kiedy chciałem wracać do domu. Miałem już dość wszystkiego. Ale gdzieś w głowie miałem też hasło "padłeś - powstań". I powstaliśmy, udało nam się wjechać z powrotem do pierwszej dziesiątki.

Trudno było się pozbierać?
Jeżeli od początku jedziesz w czołówce, jesteś cały czas blisko najlepszych i walczysz o zwycięstwo, a tu bardzo mała rzecz, taka metalowa rureczka, pozbawia cię szans, jest to trudne. Bolało mnie to strasznie. Naprawdę jakbyście zobaczyli tę rurkę, to nikt by wierzyć nie chciał. Mała metalowa część, która nie wytrzymała dużego ciśnienia. Trudno opisać, jak się jedzie sto kilometrów po pustyni bez wspomagania. Samochodem, który waży ponad dwie tony. Płakać mi się chciało, taki był ból. Następnego dnia nie mogłem rąk podnieść.

Jakieś pozytywy tego rajdu Pan dostrzega?
Poczucie, że jestem już na tyle szybki, by walczyć o zwycięstwo. Kiedy gratulowałem Peterhanselowi wygranej powiedział mi: "Wiem, co czujesz, bo ja przez cztery lata miałem takie problemy i nie mogłem stanąć na podium. Ale masz jeszcze czas i możesz to zrobić". To było dla mnie przesłanie od wielkiego mistrza. Dzięki takim ludziom wierzę, że mój czas nadchodzi.

Jak się Pan czuł bezpośrednio po tej awarii?
Siedziałem załamany na pustyni. Mogłem obejrzeć rajd z innej strony. Ze strony Adama Małysza i innych zawodników, którzy walczą o przetrwanie. Żeby przejechać. Zrozumiałem, że my, czołowa dziesiątka, jesteśmy w innym świecie. My walczymy z czasem, a oni marzą, żeby przejechać trasę. Czułem żal do całego świata, do Pana Boga. Dlaczego mi się to wydarzyło?! Wiem, że w Dakarze trzeba mieć pokorę i czekać na swój czas. Ja już czekam od dawna. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zabrakło odrobiny szczęścia. Nawet sobie myślałem, że lepiej byłoby przywalić w coś, urwać koło, spalić sprzęgło. Tak żebym mógł mieć pretensje do siebie, a nie do ślepego losu. Bo najgorsze jest poczucie niemożności.

Brakuje tylko szczęścia czy jest jeszcze coś, co może Pan poprawić?
Przede wszystkim chcę się nauczyć szybko odkopywać. Piach bywa tak miękki, że wysiadając z samochodu, człowiek zapada się po kolana. W takich chwilach tracimy z moim pilotem zbyt dużo czasu. Przed następnym Dakarem pojedziemy na pustynię i będziemy się specjalnie zakopywać. To może śmiesznie brzmi, ale tego potrzebujemy. Nauczyć się szybciej wydobywać w krytycznych momentach.

Zwycięzca z kategorii motocykli Cyril Despres powiedział, że to najtrudniejszy Dakar, w jakim jechał.
To był trudny Dakar, ale który jest łatwy? Dla mnie osobiście nie był jakoś szczególnie wymagający. Cyril pewnie nawiązał do tego, jak zakopał się po pas w błocie i stracił dziesięć minut. Gdyby sędziowie mu tego nie darowali, wygrałby Marc Coma.

No właśnie - czy sędziowie wypaczyli wyniki rajdu?
Widzieliśmy niejasne kary dla jednych zawodników i wybaczanie drugim. Na przykład Peterhanselowi, który potrącił motocyklistę. To jest tak ogromna impreza, tak wiele się dzieje, że organizator nie może nad wszystkim zapanować. Wiele problemów jest rozdmuchanych przez media. Ten motocyklista nawet nie miał pretensji do Stefana. Nie było sytuacji zagrożenia, bo przy bardzo małej prędkości zahaczył go błotnikiem. Ja też raz musnąłem motocyklistę, na szczęście się nie przewrócił. Największym problemem był w tym roku Robby Gordon. Dużo mówił, czasami bez zastanowienia. Chyba z żalu, że złapano go na oszustwie. Bo muszę użyć tak mocnego słowa. Miał system, który powietrze z opony wpuszczał do silnika, zwiększając jego moc. I on miał jeszcze pretensje do całego świata. Za tak ciężkie oszustwo powinien zostać zdyskwalifikowany i kto wie, czy kara nie będzie nawet obowiązywać przez kilka lat.

Trzymał Pan kciuki za Adama Małysza?
Bardzo mnie ucieszył swoim świetnym występem. Za każdym razem wyczekiwałem na mecie, kiedy Adaś przyjedzie. Wielka to dla mnie radość, że w tak dobrym stylu zawitał do Limy. Adam spełnił swoje marzenie, a teraz pora na rozwój. Lepszy samochód, treningi i przyjdzie może czas, że będę się ścigał z Małyszem. Starałem się mu przekazywać pewne rzeczy, ale on był otoczony licznymi osobami, które bardzo dużo wiedziały. Przynajmniej w teorii. Myślę, że Adam trochę zweryfikuje wiadomości, jakie dostaje z różnych stron.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty